– Co się dzieje, Nena? Nie możesz spać? – zapytała, ziewając zaraz po skończeniu zdania. – Widzę przecież, że cię coś trapi.
Łaciata zamruczała, przewracając się na grzbiet.
– To nic, po prostu… – zająknęła się, wyciągając jedną z łap ku liściastemu sufitowi, próbując uchwycić coś znajdującego się poza jej zasięgiem. W końcu po chwili ciszy dokończyła – Wiesz, ta sytuacja z Błotnistą Plamą… Ona nie daje mi spokoju. Jak przypominam sobie tę scenę, minę Zmierzchającej Łapy, ten ból, w jakim wykręcił się wtedy pysk Nawałnicowego Ryku… – po ciele kotki powędrował nieprzyjemny dreszcz – Myślenie o tym spędza mi sen z powiek.
Nenufarowy Kielich zerknęła na towarzyszkę, która wydała z siebie ciche przytaknięcie, dając jej znak do kontynuowania.
– Do tego w uszach cały czas wybrzmiewają mi słowa Sroczej Gwiazdy. O klątwie. Wiem, że to co teraz powiem może być sprzeczne z tym co wyznaje Ród, ale… Czy naprawdę tylko o kolor sierści tu chodzi? – mówiła ściszonym, ostrożnym głosem. Wiedziała, że Nimfie Zwierciadło była wychowana przez ich zastępczynię, a mimo to zdecydowała się podzielić swoją obserwacją z przyjaciółką z legowiska. Widząc jej brak reakcji, mówiła dalej – Nigdy nie słyszałam, aby czyjeś umaszczenie miało wpływ na takie rzeczy… Krótki ogon, krótkie łapy, wywinięte uszy czy brak owłosienia… Te cechy mogłyby mieć faktyczne znaczenie i dawać predyspozycje do konkretnych schorzeń, ale futro? Czym różni się czarne, czekoladowe czy rude, jeśli właśnie nie tylko samą barwą? Przecież pod nim wszyscy jesteśmy tacy sami! Moja koleżanka, Kazarkowa Śpiewka, wcale nie wygląda mi na kogoś przeklętego…
Nimfie Zwierciadło zmieniła pozycję, wyciągając przed siebie swoje przednie łapy.
– Czemu nie zapytasz o to Strzyżykowego Promyka? – spytała.
Jedno z dużych uszu buraski przekrzywiło się w bok, nie do końca rozumiejąc, do czego dąży druga wojowniczka.
– Jeśli ktoś ma wiedzieć coś więcej na temat chorób i klątw, to chyba właśnie medyk, racja? – nakierowała kocicę.
Żółtooka zerwała się na równe łapy, a jej źrenice zwiększyły się do rozmiarów dorodnych borówek. Wyglądała, jakby właśnie znalazła rozwiązanie wszystkich męczących ją problemów.
– No przecież! Jejku, Nimfa, nie wiem jakim cudem wcześniej na to nie wpadłam! – zaczęła dokazywać radośnie, a za nią rozległ się niezadowolony pomruk jednego ze śpiących wojowników. Speszona, już cichszym głosem dodała – Ale… Wiesz, ty mi w tym pomogłaś… Nie chciałabyś się może wybrać tam ze mną?
Jedna z łap czarno-białej powędrowała pod jej brodę.
– Boisz się iść sama? – wymruczała rozbawiona Nimfa, dając swoim ząbkom ułożyć się w subtelny wyszczerz.
Starsza zaśmiała się nerwowo.
– Ja? No gdzie! Tylko… Strzyżykowy Promyk jest taka poważna i w ogóle… A ty masz tam znajomości… Oj weź Nimfa, nie każ mi cię prosić! – miauknęła w końcu, obejmując figlarnie kończynami szyję przyjaciółki.
Biała łapa nieco odsunęła tulącą się kocicę do tyłu.
– Dobrze, dobrze, nie musisz mnie dusić, żeby mieć pretekst do wizyty…
***
Zgodnie z obietnicą, kiedy tylko słońce zaczęło świtać, obie wojowniczki wybyły z legowiska, bezpośrednio kierując się w odwiedziny do medyczek. Na ich szczęście, Tuptająca Gęś nie wyznaczyła ich tego dnia do żadnego patrolu granicznego, dlatego miały wolną łapę.– Dzień dobry – przywitała się Nenufarowy Kielich, przekraczając próg lecznicy.
W powietrzu unosił się gęsty, gorzki zapach ziół, przecinany miodową słodyczą. W kącie, na wygodnym posłaniu, odpoczywał Wodnikowe Wzgórze, który zeszłego wieczoru nadwyrężył sobie staw w łapie, a parę mysich długości dalej chrapał Czapli Taniec - kocur, który z każdym mijającym wschodem słońca wyglądał coraz mizerniej. Nimfie Zwierciadło skrzywiła się w głębi serca. Widok dwóch nowożeńców, których historia potoczyła się tak tragicznie, był druzgocący dla każdego członka Klanu Nocy. Przez moment próbowała odszukać wzrokiem Różanej Łapy i Zimorodkowej Łapy, jednak bezskutecznie.
– Przyszłyście do koleżanek? Jeśli tak, to trochę się spóźniłyście. Obie właśnie wyszły do starszyzny – stwierdziła od razu Strzyżykowy Promyk, przegrzebując kupki liści.
– Nie o to chodzi – wtrąciła nieśmiało Nenufarowy Kielich – Przyszłyśmy… W nieco innej sprawie.
Rudy ogon drgnął, a w stronę wojowniczek obrócił się rudy pysk, który powoli pokrywała starcza siwizna.
– Oho – mruknęła, wstając na łapy, czemu towarzyszło ciche chrupnięcie kości – Ledwo słońce wstało, a wy już chore? No niech zgadnę, zjadłyście wczoraj coś nieświeżego i teraz macie problem? Tak coś czułam, dziwnie mi śmierdziała jedna z tych płotek na stosie… Która to? A może obie?
– Nie, nie, nie, zupełnie nie o to chodzi! – krzyknęła zawstydzona Nenufara, której aż czubki uszu poczerwieniały od wsłuchiwania się w słowa rudej. Umilkła jednak, czując na sobie karcące spojrzenie starej medyczki.
Zerknęła w tył, poruszając w stronę Nimfiego Zwierciadła pyszczkiem, który ułożył się w słowo “Proszę”.
– Przyszłyśmy się dowiedzieć czegoś więcej o chorobach dotyczących konkretnych kolorów futra – wyjaśniła, litując się nad pręgowaną.
Niebieskooka spojrzała na nie podejrzliwie.
– Trochę za późno na zmianę kierunku, kochane – burknęła, powoli wracając do wcześniej przerwanego zajęcia – Cóż, czego konkretnie chciałybyście się dowiedzieć?
– Czy futro może negatywnie wpływać na zdrowie! – wypaliła Nenufara.
Strzyżykowy Promyk zmarszczyła nos, zirytowana ilością dźwięków wydawanych przez młodą.
– Tobie nic nie grozi… – odpowiedziała z przekąsem, a kiedy już myślały, że nic więcej nie powie, a w serduszku Nenufarowego Kielicha zdążyła się zrodzić nadzieja na obalenie teorii Rodu, dodała: – Ale innym już może.
Nimfa widziała, jak ciało pręguski się napina, a ona sama sztywnieje. Wojowniczka, która przez ten czas zdążyła przybrać pozycję siedzącą, owinęła swoje łapy ogonem, którego końcówka drgnęła z zaintrygowaniem.
– K-komu na przykład?
– Cóż, żywy przykład wczoraj wyszedł z naszego legowiska. Pchli Nos jest niedosłyszący właśnie przez połączenie białej sierści i niebieskich oczu. Koty jak on często tak mają. Podobnie jest z albinosami, tak przynajmniej się nazywa koty białe ze szkarłatnymi oczami. Ci to mają dopiero pecha. Są wrażliwi na słońce, łatwo się parzą, nie lubią, a wręcz boją się ostrego światła… Jestem pewna, że widziałam kiedyś takiego na zgromadzeniu, chyba był z Klanu Klifu… Macie tam jakichś znajomych? Jak jesteście ciekawe to możecie dopytać czy nadal dycha.
Po tym, jak Strzyżykowy Promyk zamilkła na dobre, obie wojowniczki pogrążyły się w zadumie. Obawy przyjaciółki Nimfiego Zwierciadła nie zostały potwierdzone, ale nie zostały także rozwiane. Nenufarowy Kielich nie miała jednak odwagi bezpośrednio pytać o czekoladowe koty. Czarno-biała natomiast czuła rosnące w niej zaintrygowanie. Nigdy nie zastanawiała się nad tym, jednak teraz… Ta wiedza dawała jej wiele więcej, niż mogłaby początkowo przypuszczać. Nie spodziewała się otrzymać takiej informacji po zwykłym wyjściu z Neną.
– Coś jeszcze? – zirytowany głos Strzyżykowego Promyka rozległ się w legowisku.
– Nie, to na razie tyle. Dziękujemy – pożegnała się Nimfa, pomagając burej wyjść z legowiska medyka.
Po kilku postawionych krokach, młodsza spytała:
– Czy jesteś usatysfakcjonowana z jej odpowiedzi?
– Mam wrażenie, że zrodziło mi się więcej nowych pytań, niż wyjaśnień – szepnęła niemrawo, opierając się o bok orientalki.
Wyleczeni: Wodnikowe Wzgórze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz