Glonik obudził się zmęczony. Ledwo co otworzył oczy, a już chciał je znowu zamknąć. Znowu bolały go łapki, a pył nory nieprzyjemnie gryzł w nos i płuca. Nawet jego sierść nie wyglądała tak dobrze, jak księżyc temu, dodatkowo piach sypiący się ze sklepienia coraz bardziej drażnił jego skórę. Brak odpowiedniej dawki słońca zdecydowanie nie pomagał jego samopoczuciu. Tak bardzo nóżki świerzbiły go, żeby wyjść chociaż na chwilę na zewnątrz, pozwiedzać, odetchnąć czystym, lekkim powietrzem… jednak na dworze samemu było niebezpiecznie. Mama go przestrzegała, żeby sam nie wychodził. A po ostatnim incydencie z piórkiem nie chciał robić nic, co mogło być dla niej przysłowiowym nadepnięciem na ogon. Westchnął więc głęboko i przewrócił się na plecki, po czym zaczął liczyć korzenne warkocze. Wszystkie cztery były na miejscu, niezmiennie od 3 księżyców. Chociaż? Raz, dwa, trzy, cztery… pięć? Rudzielec zmrużył oczy i mimowolnie otworzył pyszczek, przyglądając się sufitowi. Po bliższych oględzinach wcale nie wyglądało jak wąsaty korzonek roślinki tylko patyk. Ale skąd się wziął patyk w tym miejscu, i to tak dziwnie przyczepiony?
– Rybko, przylepiałaś coś do góry? – rzucił, wciąż marszcząc mordkę w głębokim zamyśleniu. Poczuł tylko, jak szylkreta, która chwilowo robiła za podpórkę pod jego ciałko, kręci się przecząco, żeby zaraz rzucić mu wymowne spojrzenie.
– No nie wiem jak byś miała to przyczepić, na ślinę może? – mruknął Glonik, wzruszając ramionkami. – Poczekaj, ściągnę.
I rzeczywiście, przymierzył się do chwycenia patyka, jednak nie sięgał. Wydłużył więc szyję niczym czapla, jednak wciąż brakowało.
– Rybko, będę musiał Cię nadepnąć – oznajmił, po czym wgramolił się na plecki siostry. Tym razem sięgnął bez problemów. Takie jednak pojawiły się, gdy patyk zaczął się poruszać, obejmując jego pyszczek odnóżami. Glonik pisnął, potknąwszy się na plecach Rybki, po czym padł obok, wzniecając dużą chmurę pyłu i piasku. Szybko kręcąc głową udało mu się zrzucić cokolwiek właśnie tuliło się do jego mordki i odsunąć się na bezpieczną odległość, chowając za sobą Rybkę. Patyk, ku jego zdziwieniu wstał, i jakby oburzony zaistniałą sytuacją wyszedł z nory. Czy… za długo nie widział słońca? Tracił zmysły i wydawało mu się, że gałązki chodzą?
– Rybko, ty też to widziałaś? – wydukał w końcu, odwracając się do kotki. Odpowiedział mu jednak kaszel. Kaszel, który zdawał się coraz bardziej nasilać. Szylkreta po chwili zdawała się nie móc nabrać porządnie powietrza, a jej nosek zmienił kolor na delikatnie siny.
– Rybko? Rybko co Ci jest? – kocurek przycupnął przy niej, nastawiając uszu. Nawet lekkie oddechy między kaszlem zagłuszał świst. Kotka nie reagowała dłużej na jego pytania, z zamkniętymi oczami siłując się z ciałem, które właśnie pochłaniały konwulsje. Kocurek z przerażeniem obserwował, jak kotka nadal nie może nabrać porządnie powietrza. Poczuł, jak łzy bezsilności i strachu skraplają mu się w oczach. Gdy kaszel chwilowo osłabł, rudy szybko chwycił jej łapkę w swoje i przycisnął do własnej piersi.
– Oddychaj, spokojnie, oddychaj… – próbował ją uspokoić, sam oddychając głęboko i spokojnie. – Głębokie wdechy… – Rybka otworzyła na chwilę oczy, by posłać mu słabe, ale wdzięczne spojrzenie. Widział nawet, jak na jej pysk wkrada się delikatny uśmiech, a druga łapka wędruje, by spocząć na jego, jednak w połowie drogi znowu się zatrzymała, kaszląc głośno. I w tym momencie wpadła Łania, która widząc, co się dzieje, prędkim ruchem odrzuciła parę patyków pod którymi chowała zioła i mech, po czym podała szybko małej szylkretce. Czekanie, aż Rybka przestaje kaszleć i zacznie oddychać było najgorszą chwilą w życiu Glonika. Słyszał każde swoje uderzenie serca w uszach, jego łapki drżały, a z oczu w niepohamowany sposób wylewały się łzy. W ciszy obserwował, jak ciało Rybki powoli się uspokaja, napinające się mięśnie w końcu rozluźniają, a nosek na nowo różowieje. Dopiero gdy upewnił się, że kotka może znowu normalnie nabierać powietrza w płuca, dopadł do niej i przytulił tak mocno, że gdyby przytrzymał ją tak dłużej to znowu by posiniała, jednak Łania w porę go odciągnęła, by Rybka mogła w spokoju odpocząć.
– Już dobrze, już dobrze – Łania uspokajała obydwa kocięta mrucząc cicho. W złocie oczu jednak mieniła się niepewność, a także.. strach. Glonik przycisnął się do nich obu, zamykając piekące oczy. Dlaczego z każdym dniem coś musiało się komplikować? Rybka miała zdrowieć, a mama miała tracić smutny wyraz mordki i ostre rysy na policzkach spowodowane głodem. Dlaczego nie mogły się spełnić jego życzenia i nie mogli żyć sobie w spokoju?
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz