W takiej sytuacji czuła się tylko głupio i źle.
Zawaliła, olewając ból, który męczył ją od dawna. Miała gdzieś problemy z chodzeniem, a teraz nie mogła już nic zrobić. Była przerażona swoim obecnym stanem, nawet jeżeli wierzyła w to, że będzie jeszcze chodzić. Że jeszcze da radę i stanie w pełni sprawna. Oczywiste było to, iż problemy wynikające z tego będą ją jeszcze dręczyć przez długi czas, lecz miała po prostu nadzieję.
I tak przez swoją głupotę zrujnowała stan taty, który zatroskany był teraz przy niej, kiedy ledwo co żywa otwierała zmęczone powieki. Znowu wszystkich zraniła. Znowu każdego zostawiła samemu sobie i olała to, że ma jednak rodzinę. Zapomniała…
Nie chciała widzieć łez Jabłka, jego zmartwionego pyska. Tego bólu, którego ona wywołała, przestając uważać na swój stan i zajmując się tym co zawsze, tylko po to, by nikt nie miał jej nic za złe. Starając się by nic nie zepsuć, zrujnowała wszystko od fundamentów. Teraz już nie będzie potrafiła spojrzeć na ojca bez tego okropnego poczucia winy, bez żalu do samej siebie przez to co zrobiła. Utknęła i to nie na posłaniu w legowisku medyka, tylko w ślepym zaułku w jej sercu, gdzie już nie wiedziała co robić. Myśli i emocje wylewały się z niej za mocno, wszystko drzemiące w niej od samego dzieciństwa chciały zaistnieć.
Pękła, a z jej gardła wydobył się szloch.
Mogła temu zapobiec, mogła wykazać się większą ostrożnością. Wtedy tatuś nie miałby powodu do smutku, byłby szczęśliwy. Gdyby przy nim była i go pocieszała, wszystko nie nabrałoby takiego obrotu. Może byłoby o wiele lepiej, gdyby tylko postarała się bardziej. Zadbałby o rodzinę, bo powoli się im rozsypywała. Można było temu zapobiec, a wszystko jak zawsze poszło tak, jak tego nie chcieli. Nawet mama była dalej niż normalnie. Nagle jakby zniknęła, Echo tak dawno nie widziała jej w obozie. Nie wymieniły nawet jednego spojrzenia. Orzech opuściła ich rodzinę, coraz bardziej odrzucając ich wszystkich. Wogóle z nimi nie rozmawiała, zostawiła ich samych sobie. Sądziła, że dadzą sobie bez niej radę? Byłoby to przecież za śmieszne, oni mieliby sobie dać radę? W takiej rozsypce? Nawet Rudzik… Nawet on był taki niedostępny, a to wszystko przez to, że ona wszystko zawaliła. Przestała dbać o nikogo. Gdyby tylko potrafiła to naprawić, a teraz było już za późno.
-T-tato, j-ja t-tak bardzo p-przepraszam- załkała, zaczynając trząść się ze stresu.- J-jak zawsze w-wszystko zepsułam, j-ja n-naprawdę n-nie chciałam, t-to nie t-twoja wina, t-ty tu byłeś t-tylko j-ja p-próbowałam b-być d-daleko, t-tak bardzo p-przepraszam…
<Jabłkooo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz