Tygrysia Łapa nie uważała się w tym momencie za winną. Po prostu chciała poczęstować się jedną z piszczek ze stosu i zaspokoić swój głód. Ledwo co spostrzegła brązowooką, wpadającą wprost pod jej łapy. Jasne, z reguły reagowała szybciej na zbliżające się do niej koty, ale tym razem apetyt wygrał z jej ostrożnością.
— Zazwyczaj uważam — zaczęła, starając się brzmieć najspokojniej, jak się tylko da — ale jestem również zdania, że i ty powinnaś zwracać uwagę na to, co się dzieje dookoła ciebie. To nie ja wlazłam ci wprost pod łapy — zauważyła.
Oburzona uczennica zmrużyła oczy, mierząc ją nieufnym spojrzeniem. Ruda również próbowała ją rozgryźć, jednak nieskutecznie, bo ta wydawała jej się pogubiona we własnych czynach.
— Szłam prosto do stosu, to było widać — stwierdziła.
— Ja również się tam kierowałam, to też było widać — odparła, starając się pozbierać w głowie myśli.
Znała ją. Jedna z córek Wilczej Zamieci, jak i zarazem uczennica Rozżarzonego Płomienia. Te dwa imiona brzmiały razem tak abstrakcyjnie, że Tygrys w jakiś sposób zaintrygowała się kwestią, które z nich ma większy wpływ na jej wychowanie. Wiecznie zestresowana kotka, czy zadufany w sobie rasista?
Żadna z opcji nie brzmiała obiecująco.
— Nie wlazłabym w ciebie, gdyby było to widać — upierała się Czajkowa Łapa. — Po prostu nie właź mi więcej w drogę — rzuciła oschlej i wyminęła niebieskooką szybciej, niż ta byłaby w stanie zareagować na jej słowa.
Ruda wpatrywała się w ślad przez krótką chwilę. Nie przepadała za takim zachowaniem, ale najwyraźniej taki charakter reprezentował młodszą uczennicę.
***
Skryła się w cieniu drzew, zawdzięczając ulgę roślinom i ich licznym gałęziom, hojnie pokrytych liśćmi. Chwila świeżości i spokoju, nim znowu narazi się na przypalenie futra w tym upale. Obowiązki same się nie wykonywały, a nikt nie mógł tak po prostu pozbyć się słońca i wybawić ich wszystkich od tej duchoty.
Jednocześnie starała się wypatrzeć jedną, konkretną wojowniczkę, z którą został przydzielony jej patrol. Wraz z nimi miał się udać Drozdowa Łapa ze swoim mentorem, Końskim Kopytem. Tygrysia Smuga przez chwilę również wzięła pod uwagę zgarnięcie w ramach treningu swej uczennicy, ale ostatecznie uznała, że jest zbyt gorąco na intensywny wysiłek, a jej zależy na tym, aby Narcyz mogła sobie czasem pozwolić na odpoczynek.
Wspominana dwójka była nieopodal, za to odnalezienie Czajkowego Zaćmienia graniczyło z cudem. Albo szylkretka wyparowała od tego ciepła, albo poszła na patrol sama. Wszystko było tak naprawdę możliwe i pewne długo by jeszcze gdybała, gdyby tuż po obróceniu się, nie wpadła pod łapy córki Wilczej Zamieci.
— Przepraszam — wypaliła, obserwując ją z uwagą. — Szukałam cię. Mamy patrol do zrobienia — dodała, chcąc skupić uwagę kotki na sobie. — Jeśli chcesz coś jeszcze zrobić, to daj znać, ale mimo wszystko dobrze byłoby już wyjść.
<Czajka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz