— Pójdziesz na chwilę ze mną do sterty ze zwierzyną? — miauknęła niepewnie szylkretowa.
— No dobrze — burknęła w odpowiedzi czarna.W ciszy wyszły z legowiska. Pomarańczowe ślipia Zimorodkowego Snu błyszczały w świetle księżyca. Jej smukłe łapy z gracją stąpały po ziemi, a koniuszek długiego ogona lekko machał na lewo i prawo. Biało-czarne futro delikatnie powiewało na różne strony. Fiolet nie mogła zrozumieć, dlaczego wcześniej jej nie zauważała. Była dla niej całkowicie obojętna. A teraz? Ciągle wplątywała się w myśli szylkretowej. Ten uśmiech, to śliczne półdługie futerko, te cudne oczy. Niedawno jeszcze nie mogła zrozumieć swoich uczuć wobec niej, ale w tym momencie wie, że się zakochała. Chciałaby jej uwagi i miłości.
Dotarły do stosu. Zimorodek usiadła i oplotła swój ogon wokół łap. Fioletowa Łapa zrobiła to samo, siadając obok kotki. Wbiła wzrok w oczy vanki.
Kule stresu uderzały w szylkretkę z ogromną siłą. Nie wyzna jej tego. Nie przejdzie jej to przez gardło. Po co tu przychodziła? By narobić sobie wstydu? Była tak głupia i bezmyślna. Nie sądziła, że będzie to tak stresujące.
— O czym chciałaś porozmawiać? — spytała Zimorodkowy Sen.
— W-właściwie... Yyy... — mruknęła, unikając kontaktu wzrokowego z kotką.
Czarna uniosła brew i wysłała jej zdezorientowane spojrzenie. Mówienie czegokolwiek w tym momencie było złe. Nie powie jej tego wprost. Może zrozumiałaby za pomocą... Pocałunku? Może w taki sposób skradnie jej serce? Dziwiła się samej sobie. Rozmowa była o wiele trudniejsza.
Szylkretowa przysunęła się do wojowniczki bez słowa. Jednym ruchem cmoknęła biały pysk kotki.
Zimorodkowy Sen odsunęła się wyraźnie i mocno zdziwiona.
Fioletowa Łapa odwróciła się i zwiesiła uszy. To nie tak miało wyglądać.
< Zimorodkowy Śnie? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz