To, że się przestraszył było aż nazbyt delikatnym określeniem, kocur był wręcz przerażony. Jego wysunięte pazury wczepiały się w byle co, utrudniając cynamonowemu chód. Uczeń poruszył się niespokojnie przy brzegu, dysząc nerwowo. Co prawda Pędzący wydostał się na powietrze, jednak dziwaczny kształt widoczny pod taflą wody wycofał się dopiero, gdy zbliżył się na tyle do mielizny, że mógłby utknąć.
— O rany! Co to było?!
Czekoladowy otrzepał wodę z futra, niemalże natychmiast odwracając się, by ujrzeć potwora, którego jednak już nie było. Zdenerwowany Złota Łapa potrząsnął łbem, próbując odgonić od siebie namolne myśli.
— N-nie wiem — mruknął, ściśnięte gardło nie pozwoliło mu normalne odpowiedzieć, jego słowa brzmiały bardziej jak pisk zarzynanej wiewiórki. Niezadowolony pokręcił nosem, chrząkając.
— Chodźmy to sprawdzić!
Pręgus natychmiast złapał za skórę na karku przyjaciela, odciągając go jak najdalej od wody, gdy ten tylko wsadził do niej łapę. Cholera wie, co tam siedziało! To coś mogło być cholernie groźne a ten mysi móżdżek chciał tam wleźć. No idiota...
— Ani mi się śni! Nie chcę, żeby mnie coś zeżarło!
Złoty ofuknął czekoladowego odwracając się na pięcie i odchodząc, podczas gdy ten nadal próbował namówić go na ten durny pomysł.
Na szczęście - nieskutecznie.
* * *
Jeszcze nie został mianowany.
Nawet Astrowa Łapa otrzymała już imię wojowniczki, pusząc się z dumy tuż przed jego nosem tylko po to, aby mu dogryźć. Praktycznie jedynym kotem, który wspierał Złotego była jego siostra, Bławatek, która codziennie starała się dotrzymywać bratu towarzystwa, mimo wojowniczych obowiązków.
Praktycznie jedynymi uczniami, którzy grzali jeszcze dupę w tymże legowisku był on i Szafirowa Łapa. Złoty dosłownie czuł wściekły wzrok liderki na swoim karku, szczególnie po tym, co odstawiła jakiś czas temu jego matka.
Wzdrygnął się mimowolnie, spoglądając na mysz, która na wpół zjedzona leżała między jego łapami.
Widmo wygnania z klanu ponownie rozlało się w jego głowie, nie dając spokoju, niczym wredny, natrętny robal bzyczący koło ucha.
— Złota Łapo!
Podniósł łeb z lekka znudzony, widząc jednak, że w jego stronę zmierza Pędzący Wiatr, a nie żadna bażancia czy astrowa cholera - uśmiechnął się lekko pod wąsem.
— Chciałeś coś? — palnął, nim zdołał cokolwiek pomyśleć.
< Pędzący Wietrze? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz