Przytulił się do łapy ojca, ocierając co rusz łzy. Nigdy nie sądził, że zastanie ciocie w takim stanie... Właściwie to nawet nie stanie, po prostu nigdy nie sądził, że Firletkowy Płatek mogłaby być inna niż... żywa, śmiejąca się i pozwalająca im grandzić do woli, ile tylko dusza zapragnie. Nie bardzo rozumiał koncept śmierdzi i odchodzenia bliskich, jednakże i tak świadomość, że już nigdy swojej ciotuni nie zobaczy, był dla niego nader bolesny. Pociągnął nosem raz, później drugi, próbując się opanować.
Na próżno.
Przed oczami miał widok klatki piersiowej kotki, która powoli przestawała się poruszać. Był na siebie zły, może gdyby przyszedł wraz z ojcem do niej wcześniej, to może... może jakoś by przeżyła? Nieświadomie wbił pazury w łapę rodzica, który syknął jedynie cicho. Truskawek wpatrywał się w przestrzeń, niezdolny do poruszenia się.
W głowie cały czas dudniły mu słowa Firletkowego Płatka, która ledwie zdolna do jakiegokolwiek ruchu mówiła, że cieszy się z całego serca, że mogła być ich ciocią, że teraz muszą dać sobie radę bez niej... Jak obiecał jej, że zostanie najlepszym medykiem na świecie na jej cześć...
Kolejny napad szlochu wstrząsnął małym ciałkiem, gdy obserwował, jak obsypane suchymi płatkami kwiatów ciało kotki zostaje zakopane. Zaparł się, całą swoją siłę psychiczną skupiając na tym, aby nie zacząć krzyczeć.
— T-tato... — szepnął przez łzy. Wzdrygnął się, czując na głowie pocieszające liźnięcie między uszami — C-chcę z-zostać m-medykiem... J-jak c-ciocia... — załkał, unosząc wzrok by spojrzeć ojcu prosto w ślepia.
W odpowiedzi otrzymał twierdzące kiwnięcie łbem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz