- Oby - powiedział cicho, a kącik jego pyszczka uniosły się do góry. - To dzięki t-tobie. B-bardzo mi p-pomogłeś w z-zdobyciu większej p-pewności siebie. A z-zresztą, c-co ja mówię. Przez ciebie w ogóle j-ją w s-sobie o-odnalazłem - mruknął nieśmiało, chyląc łeb ku własnym łapom. Wyglądało to tak, jakby mu się pokłonił. - O-ogromnie ci d-dziękuję. B-będziesz dla m-mnie b-bohaterem do końca życia.
Te słowa oczywiście połechtały mu ego. Pomoc kocurowi sprawiała mu satysfakcję. Chciałby kiedyś sprawić, że jego cały strach zniknie i wtedy...
Hola, hola! Co to za myśli pojawiły się w jego głowie! Rudzikowy Śpiew był jego przyjacielem, czemu więc liczył na coś więcej? Widział jak na łapie, że ten miał podobny stosunek względem niego. No, czasami się stykali futrami, ale to nic nie znaczyło! Prawda?
- Nie musisz mi się kłaniać - miauknął zmieszany. Taka pozycja robiona przez Kamienną Agonię byłaby najpiękniejsza na świecie, z chęcią puszyłby się i zachwycał jej czynem, ale Rudzik? Nie... Ten wojownik obcego klanu sprawiał, że przestał zachowywać się jak Żar. Ten Żar, którego wszyscy w obozie znają.
Kocur speszył się uświadamiając sobie co zrobił i szybko wyprostował.
- Przepraszam.
O tak, to też powinien z nim poprawić. Nie musiał w końcu przepraszać za każdy swój błąd! Pacnął go ogonem po grzbiecie, uspokajając. Chciał jeszcze z nim pogadać, bardzo brakowało mu jego obecności w Klanie Burzy. Wiedział jednak, że ten raczej nie zgodzi się na przenosiny, co łamało mu serce.
***
Nadal nie wierzył, że to zrobili! Zgromadzenie było spokojne, z czego się cieszył. Jednak... nie sądził, że ta noc sprawi, że będzie myślami błądził ciągle w stronę rudego nocniaka. Czy wyznali sobie miłość?! Prawdopodobnie tak to wyglądało! Jeszcze to liźnięcie w pysk... Czuł się jakby właśnie Klan Gwiazdy zstąpił z niebios i obiecał mu władzę w Klanie Burzy! Nie mógł spać, ciągle przed oczami mając to wspomnienie. Nie mógł jeść, z nerwów przed kolejnym spotkaniem. Czy przyjdzie? Obiecał. Co będą robić? Czy teraz mógł pozwolić sobie na więcej? Mógł go całować bez strachu przed odrzuceniem?
Wziął głęboki oddech. Musiał się uspokoić. To tylko Rudzikowy Śpiew. Kocur, który sprawił, że łapy się pod nim ugięły. Skoro sam zainicjował pocałunek, to... to nie ucieknie! Nie ma czym się martwić!
Tak też pocieszał siebie, gdy tylko mijał dzień za dniem, a granica z Klanem Nocy rzucała mu się w oczy. Gdy nastał poranek, szybko udał się na miejsce spotkania w powalonym pniu, niedaleko granicy z Klanem Nocy. Z nerwów przebierał łapami, próbując wypatrzeć kocura. Pytanie czy przyjdzie, obijało się w jego głowie niczym modlitwa.
<Rudzik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz