przed śmiercią Szyszki
Odkąd zakończyło się szkolenie jego uczennicy, miał znacznie więcej czasu dla siebie. Wojownik mądrze wykorzystywał ten czas. Spędzał go otóż w żłobku, każdego dnia przynosząc inną zwierzynę Kostce i różnorodne zabawki dla swoich pociech. Jego matka, Szyszka, również często gościła w kociarni, z resztą podobnie jak większa część ich dużej rodziny. Najmłodszym członkom Owocowego Lasu niczego nie brakowało. Orzeł chciał być dobrym ojcem dla swoich kociąt. Wzorował się na Sokole, który przecież był dobrym tatą. Jeśli zaś chodziło o wychowanie, to duże znaczenie miał tutaj sposób przekazany przez Szyszkę. Innymi słowy Sokół i Szyszka zaszczepili w swoim potomstwie rodzinnego ducha. Orzeł był im za to wdzięczny. Wiedział, że przekaże odpowiednie wartości swoim kociakom.
Dzisiejszego dnia ponownie zawitał do kociarni. Już po przekroczeniu progu zauważył, że jego partnerka jest widocznie zirytowana. Koniuszek jej ogona poruszał się z napięciem raz w jedną, innym razem drugą stronę. Niedaleko Mrówka jeżyła futerko, natomiast Słonecznik tłumaczył coś spokojnie. Karmicielka zwróciła wzrok na partnera, gdy tylko go wyczuła.
- No, wreszcie jesteś. Wytłumacz im, że nie mogą wyjść dzisiaj na zewnątrz. Jest zimno.
Dzisiejszego dnia ponownie zawitał do kociarni. Już po przekroczeniu progu zauważył, że jego partnerka jest widocznie zirytowana. Koniuszek jej ogona poruszał się z napięciem raz w jedną, innym razem drugą stronę. Niedaleko Mrówka jeżyła futerko, natomiast Słonecznik tłumaczył coś spokojnie. Karmicielka zwróciła wzrok na partnera, gdy tylko go wyczuła.
- No, wreszcie jesteś. Wytłumacz im, że nie mogą wyjść dzisiaj na zewnątrz. Jest zimno.
- Ale mamo, będziemy uważać! - obruszyła się Mrówka. Koteczka prędko zerknęła na ojca. - Tato, powiedz jej coś!
- Zdanie nie zmienię. - syknęła Kostka. - Przestań pyskować albo inaczej porozmawiamy.
Orzeł westchnął. Doskonale wiedział, że mowa tutaj o karze. Mrówka często pakowała się w tarapaty, przez co nie raz zaliczała burę i karę na zabawę lub wychodzenie do obozu. Tym razem miało być podobnie, jak szybko zauważył po otwierającym się pyszczku córeczki. Całe szczęście, że Słonecznik w porę szepnął jej coś na ucho i Mrówka zdołała się uspokoić.
- Zajmij się nimi. - mruknęła Kostka.
Podszedł do partnerki, liżąc ją za uchem w geście czułości. Kotka odpowiedziała mu krótkim spojrzeniem, zanim ułożyła głowę na łapach. Orzeł zostawił dla niej przyniesioną mysz, zanim skupił swój wzrok na synu i córce.
- Co powiecie na zabawę?
Kociaki zareagowały z entuzjazmem. Po zaledwie trzech uderzeniach serca, przystąpili do pierwszej z zabaw. Mowa tutaj o chowanego. Orzeł specjalnie dał im fory, udając, że nie może znaleźć schowanych za Kostką kociąt. Później bawili się w berka, prawdę czy wyzwanie, oraz polowanie. Mrówka chciała pobawić się jeszcze w wojnę klanów, ale Orzełek uznał, że będzie to zbyt brutalne dla kociąt. Znały dobrze historię Owocowego Lasu przez swoją babcię, która nie oszczędzała im historii i pieszczot. Kostka skupiła się bardziej na zadbaniu o ich temperament, natomiast Orzeł przybrał rolę zatroskanego ojca, martwiącego się o wszystko. Z Kostką się uzupełniali. On na wszystko pozwalał, ona wyznaczała granice.
- Może coś wam opowiem?
- Będzie to nudne? - mruknęła Mrówka, kładąc się u boku dymnego kocura.
Słonecznik wdrapał się ojcu na grzbiet.
- Opowiem wam o spadających gwiazdach.
- Nie słyszałem tej historii. - przyznał Słonecznik.
Kocurek odwrócił się i zmarszczył nosek. Nie podobał mu się poruszający ogon ojca. Wybił się z tylnych łapek, przyciskając swoją ofiarę do ziemi. Orzełek pozwolił mu na zabawę swoim ogonem.
- Dawno temu, jeszcze zanim pierwszy klanowy kot postawił łapę w lesie, na ziemi żyło pradawne plemię uciekających kotów....
- Co to za śmieszna nazwa? - prychnęła Mrówka.
Wojownik uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Zamieszkiwali całe terytorium od wysokich gór po ogromne jezioro i mokradła. Plemię miało własne zwyczaje. Często urządzali święta na cześć zmieniających się pór księżycowych. Wielbili noc, nienawidzili dnia. Żyli jako jedność, wspierali się i pomagali sobie nawzajem. W ich społeczeństwie nikt nie czuł się wykluczony. Byli idealni. Lubili naturę. Przybywało coraz więcej mieszkańców, każdy spragniony podjęcie życia w ich społeczeństwie. Plemię nie miało swojego wodza, co okazało się być dla nich zgubne. Otóż jeden z mieszkańców, Noc, zapragnął posiąść władzę nad całym plemieniem. Przekonywał, że zajmie się wszystkim najlepiej, że niczego im nie zabraknie. Uważał, że sprawdzi się w roli wodza. Był to kot narcystyczny, uwielbiający poczucie wyższości nad innymi. Nic dziwnego, że plemię wolało pozostać przy obecnej demokracji. To nie spodobało się Nocy, który poprzysiągł zemstę.
- Co zrobił? Tato, powiedz! - Słonecznik usiadł obok Mrówki, wpatrując się w tatę szeroko otwartymi ślepkami. Na pyszczku Mrówki również widać było ciekawość.
- Coraz częściej plemię spotykało martwą zwierzynę lub zatrutą wodę. Jeszcze wtedy nie sądzili, że to będzie początek tragedii. W lesie wybuchł ogromny pożar. Tak wielki, że strawił większą część roślinności i zwierzyny. Plemię było przerażone. Nie wiedzieli, co powinni zrobić. Część upierała się, żeby uciekać. Druga uparcie stała za tym, że trzeba pożar ugasić. Natomiast ostatnia trzecia grupa, żeby pozwolić działać naturze. Kłótnie doprowadziły do tego, że pożar zdołał się rozprzestrzenić. O wszystko został oskarżony Noc. Kocur jednak uparcie twierdził, że to nie była jego zemsta. Nie zniszczyłby połowy lasu. Uważał, że dotychczasowe złe rzeczy były sprawką Dwunożnych. Nikt jednak nie uwierzył Nocy. Został skazany na wieczne wygnanie. Miał zakaz stawiać łapy na terenach zielonych i tych, do których docierało światło gwiazd. Plemię myślało, że wraz z jego wygnaniem zaznają spokoju. Przestało być czujne, znowu zajęli się radosnymi zabawami. Właśnie wtedy w lesie zadomowili się Dwunożni. Zniszczyli część terenu, żeby postawić swoje legowiska. Koty plemienia pomału przybierały głodem. Stawały się nieszczęśliwe, popadały w kłótnie. Podjęli decyzję o rozdzieleniu się. Podzielili się na trzy grupy i słuch o nich zaginął. Porzucili leśne tereny. Jednak mówi się, że po śmierci przemienili się w gwiazdy. Każda z nich, która spada w kierunku ziemi, jest grupą plemiennych kotów chcącą wrócić do lasu i go naprawić. Szukają również Nocy, żeby go przeprosić i pozwolić mu w końcu odpocząć od wygnania.
Orzeł przeniósł wzrok na kociaki. Uśmiechnął się do nich. Mrówka i Słonecznik zerknęli na siebie pełni podekscytowania po opowieści.
- Ja będą Nocą, a ty bądź spadającą gwiazdą i spróbuj mnie złapać. - miauknęła Mrówka, śmiejąc się na cały żłobek, zanim rzuciła się do biegu. Słonecznik pognał za siostrą. Kociaki były obserwowane przez swoich rodziców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz