Zachwiał się pod naporem silniejszego podmuchu wiatru. Boleśnie uderzył w korę drzewo, czując niemalże pod sierścią jej chropowatą powierzchnię. Zadrżał, gdy chłód przeszył go od czuba głowy aż po koniec ogona. Mróz przeniknął go nawet do kości, co tylko spotęgowało jego chwiejność, gdy na zesztywniałych łapach próbował posunąć się o krok do przodu.
Mieli dopiero Porę Opadających Liści, a on przeżywał tę pogodę tak, jakby dotykała ich prawdziwa apokalipsa. W głowie nieustannie przelatywały mu wspomnienia ze zgromadzeń, na których to zdążył poznać wizję bardzo prawdopodobnego końca świata. Przerażało go to, co działo się na tych spotkaniach klanowych, ale z drugiej strony, to właśnie tam spotkał swojego aktualnego przyjaciela, więc widział w tym jakieś pozytywy. Po dziś dzień zastanawiał się, ile swojego szczęścia musiał tam zużyć, skoro wciąż żyje i ma się dobrze.
- Wszystko w porządku? - Usłyszał głos zainteresowanego kocura, z którym to wybrał się na patrol. Starszy wojownik wychylił się zza pobliskiego krzaka, zmierzając powoli w stronę rudzielca. - Tak cię ten wiatr pchnął, że byłem pewien znaleźć cię rozpłaszczonego na tym drzewie - stwierdził.
- Chyb-ba t-tak - wymamrotał w odpowiedzi, kuląc uszy. - N-nie spodziewałem się t-tego - dodał, szukając w głowie dobrej wymówki, byleby nie wyjść na tak wielkiego słabeusza, którego mocniejszy podmuch zmiata całkowicie z powierzchni ziemi.
- No to chodź, nie mamy czasu do stracenia - rzucił żółtooki, odwracając się do niego tyłem i ruszając w przód. Machnął ogonem, wykonując gest zachęcający kompana do podążania za nim.
Rudzik powstrzymał się od krzyknięcia, by ten zaczekał. Na koślawych łapach popędził za czekoladowym, oddychając ciężko na odgłos każdego skrzypnięcia. Był przewrażliwiony i powtarzał sobie w głowie, że żadna gałąź nie spadnie mu na głowę, a jego ciało nie zostanie przykryte resztkami liści, przez co żaden z pobratymców go nie odnajdzie, a on zginie z przypisanym mianem najsłabszego wojownik, jaki kiedykolwiek mógł stąpać po terenach Klanu Nocy.
Chociaż, czy było aż tak źle? Niedawno wytrenował swojego pierwszego ucznia. Złote Runo miał teraz dumne, wojownicze imię i choć jego trening trwał długo, to rudy przekazał mu całą wiedzę, jaką kiedykolwiek zdobył. I to nie od tego parszywca, jakim był Ognisty Język, tylko od drugiej mentorki — Sowiego Lotu, a także swego wujka i kolegi z Klanu Burzy.
Sam nie wiedział, co powinien myśleć o śmierci czarnego kocura. Kiedyś było to coś, o czym najbardziej marzył, a teraz, gdy to się dokonało, życie zaczęło mu się wydawać wręcz absurdalne. Pragnął poznać okoliczności tego zdarzenia. Zastanawiało go, czy w chwili, w której się umiera, zaczyna się żałować każdego złego czynu, którego dokonało się będąc żywym. Czy jego prześladowca, oddając ostatni oddech, wspomniał Rudzika i krzywdę, jaką mu wyrządził? A co najważniejsze — Czy tego w ogóle żałował?
Omal nie wpadł w zadek Wrzościowego Cienia, który prowadził go na dalszą część patrolu. Była z nimi również Przepiórcze Gniazdo, która mało co się odzywała, ale nie wydawała się być niezadowolona z ich towarzystwa. Po prostu dreptała spięta, zachowując od nich odpowiednią odległość.
- Z-złapaliście j-już c-coś? - spytał rudy, spoglądając to na kocura, to na kotkę. Chciał przerwać ciszę, która towarzyszyła im od czasu wymarszu z obozu.
- Tylko dwie myszy i jednego wróbla - odparł czekoladowy, brnąc dalej przed siebie.
Bura skinęła głową na potwierdzenie słów, a z jej gardła wydobył się zapewne niekontrolowany i niespokojny śmiech. Speszona przyspieszyła kroku, oddalając się od nich jeszcze bardziej.
Rudzikowy Śpiew nie przyznał się do tego, iż on nic jeszcze nie upolował. Bycie pożytecznym dla klanu sprawiało, że czuł się potrzebny. Dzisiaj jednak jego siły na robienie czegokolwiek były zerowe.
Doszli niemalże do granicy z Klanem Burzy. Rudy spojrzał na ziemię, na której niemalże wciąż widział ślady własnych łap. Przychodzenie tu na spotkania z Żarem było ryzykowne, ale bez nich cętkowany tracił całkowicie namiastki pewności siebie, które zaczęły się w nim tworzyć od czasu zapoczątkowania jego znajomości z rudzielcem.
- Idziesz? - spytał Wrzosiec, spoglądając na niego uważnie. - Widzisz tam coś? Coś podejrzanego?
- N-nie. T-tak się t-tylko z-zamyśliłem - wymamrotał, biorąc głęboki oddech. - Ch-chyba m-możemy powoli w-wracać - zasugerował, co na szczęście spotkało się z aprobatą.
Przepiórcze Gniazdo złapała nieopodal dorodny okaz myszy. Mieli już cokolwiek, więc dreptali ze spokojem, bo patrol okazał się przynieść jakiekolwiek zyski.
Rudy szanse do wykazania się otrzymał dopiero nad brzegiem rzeki, gdzie ryba wręcz sama napatoczyła się na jego wystawiony pazur. Drgnął z ekscytacji, kiedy wziął ją w pysk i zaczął nieść do obozowiska.
Na miejscu pożegnał się ze swoimi towarzyszami i dorzucił swoją zdobycz do stosu. Było mu lepiej po tym, jak rozprostował kości i trochę sobie pobiegał.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Po długim oczekiwaniu nowym zastępcą Owocowego Lasu została ogłoszona Sówka. Niestety jest to jedyne pozytywne wydarzenie jakie spotkało społeczność w ostatnim czasie. Jakiś czas po mianowaniu zwiadowczyni stała się rzecz potworna! Cały Owocowy Las obudził się bez śladu głównej medyczki, jej ucznia oraz dwójki rodzeństwa kocura. Zdruzgotana Świergot zgodziła się przejąć rolę medyka, a wybrani stróże – Orzeszek i Puma – są zobowiązani do pomocy jej na tym stanowisku.Daglezjowa Igła w razie spotkania uciekinkerów wydała rozkaz przegonienia ich z terytorium Owocowego Lasu. Nie wie jednak, że szamanka za jej plecami dyskretnie prosi zaufanych wojowników i zwiadowców, aby każdy ewentualny taki przypadek natychmiastowo zgłaszać do niej. Tylko do niej.
Obóz Owocniaków huczy natomiast od coraz bardziej wstrząsających teorii, co takiego mogło stać się z czwórką zaginionych kotów. Niektórzy już wróżą własnej społeczności upadek.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz