Kalinka zerwała się z miejsca, napinając wszystkie swoje mięśnie. Z ogonem sztywno wyprostowanym zaczęła gonić swojego brata, który równie szybko biegł przed siebie, mijając Truskawka. Kotka zdołała dogonić brata zaraz przed tym jak rudzielec miał usiąść na swoje miejsce. Dumna z siebie wbiła pazury w ziemię, zatrzymując się z poślizgiem i czmychnęła w przeciwnym kierunku. - Hej! - pisnął Wiewiórka i rozpędził się za siostrą. Kalinka już czuła smak zwycięstwa, robiąc ostatni zakręt przed swoim miejscem. Jednak wbiła pazury w ziemię trochę za późno, zatrzymując się i pobiegła trochę za daleko. Nim zdarzyła wskoczyć na swoje miejsce, rudy kocurek wpadł w siostrę, nawet nie hamując. Kociaki poturlały się po ziemi. - Kalinko jesteś cała? - zapytał Wiewiórka, martwiąc się o trochę mniejszą siostrę. - Lepiej zacznij biec, bo jak cię dogonię to ci ogon urwę i sobie przyczepie! - zaśmiała się łaciata kotka, otrzepując kurz z futra. Rudy kocurek zerwał się i pobiegł najszybciej jak mógł. Kalinka pobiegła za nim, dalej próbując wygrać. Po drodze poczuła, że nadepnęła na coś w rodzaju gałęzi, ale pokrytej mchem, rzecz jasna nie zatrzymała się. Usłyszała tylko pisk Truskawka. W chwilę zrozumiała, że nadepnęła mu na ogon. - Sorry Truskawek, ale ogona pilnuj! - zdecydowała, że przeprosi brata. Miała cichą nadzieję, że kocurek nie będzie na nią mocno zły, bo planowała mu kolejnemu dać mech pod ogon a z wkurzonym bratem to nie będzie taka fajna gonitwa. Wracając do gry. Wiewiórka tym razem zdołał usiąść na miejscu ciesząc się z swojej wygranej. Kalinka zignorowała swoją przegraną, bo szczerze mówiąc. Lubiła być lisem w tej zabawie. I mówiąc to, gra się rozkręciła. Kalinka rzuciła mech Truskawkowi i zdołała usiąść na miejscu w czas. Truskawek rzucił Słodkiej i również wygrał ten wyścig. Słodka z Fiolet goniły się trochę dłużej, łapiąc się ze trzy razy. Ostatecznie wygrała Słodka, siadając zmęczona na miejscu. Fiolet rzuciła mech Wiewiórce, który wygrał tę gonitwę. Gra się ciągła i ciągła przez zadziwiająco długo czas jak na taką energiczną gromadkę. Kalinka dostrzegła nawet swojego ojca, który widząc, że kociaki są zajęte i nie robią kłopotów, szybko ewakuował się z obozu na jakiś przyjemny i cichy patrol. To dało Kalince do myślenia. Wpadła na genialny pomysł. - Hej! - zwróciła na siebie uwagę rodzeństwa.- A jakbyśmy tak pobawili się w inną zabawę? - Jaką? - zapytała słodka, przeciągając się lekko. Siedziała już trochę na swoim miejscu i chyba też miała ochotę zmienić zabawę - chodźmy na patrol! Poza obóz! Jesteśmy już duzi i możemy kawałek się oddalić co? Koło obozu jest bezpiecznie! - przekonywała niezdecydowane rodzeństwo Kalinka. - Ja nigdzie nie idę. - Rzekła Fiolet. - mało mamy kłopotów za zwykłe rozrabianie? Wolę wrócić do żłobka, jeszcze się po terenach klanu nachodzimy jako uczniowie. - powiedziała i zawróciła do żłobka. - No weźcie! Nie chcecie zobaczyć jak jest poza obozem??? - zapytała z nadzieją Kalinka.
<Wiewiórka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz