— Co? Pójdziesz na skargę do Zajączka? Tak go nazywasz? A może te kocięta, które tak pieszczotliwie pilnuje nasz lider, nie należą w całości do Wilczej Zamieci? Może jedno jest twoje i jego? Ciekawe co na to twój brat... Wie? A może urodziłaś im dzieci, by byli szczęśliwi?
Zastępczyni, słysząc te zarzuty, odsunęła pysk z oburzeniem wymalowanym na pysku. Tylko cud powstrzymał ją od spoliczkowania przeklętego rudzielca uważającego się za pępek świata.
— Odważne słowa, jak na fakt, że rozmawiasz z zastępczynią klanu — warknęła. — Więc tego uczyła cię Piaskowa Gwiazda? Rzucanie zarzutów na prawo i lewo, bez jakiegokolwiek zastanowienia się, czy masz w ogóle dowody na potwierdzenie swoich chorych tez?
Spiorunowała go spojrzeniem i przerwała mu, gdy otworzył pysk, chcąc odpowiedzieć.
— Stawiasz poważne zarzuty. — przypomniała mu i powstrzymywała się od wyrwania mu skóry z tego obrzydliwego pyska. — może chciałbyś się podzielić swoimi spostrzeżeniami z Zajęczą Gwiazdą?
Jej godność ucierpiała przez te słowa, ponieważ chwilę wcześniej Żar mówił o ,, skarżeniu się Zajączkowi", co teraz faktycznie zrobiła. Ale co ją to obchodziło? Był tylko głupim rozwydrzonym bachorem, który miał czelność zwracać się do osób wyżej postawionych od niego w ten sposób. Sam sobie tylko skracał ścieżkę do grobu. Tak jak Piaskowa Gwiazda. Nie powinna się nim przejmować.
— Mam dowody. Każdy wie, że latasz do żłobka do tego czarnego kociaka i wychodzisz szczęśliwa. A to, że nasz lider grzeje dupsko w niej, zamiast wziąć się do roboty, jest podejrzane. Kto normalny zajmuję się nie swoimi dziećmi? I wierz sobie lub nie, ale nie tylko ja tak myślę.Zastępczyni prychnęła. Nie musiała nawet udawać, że jego groźby nie robiły na niej wrażenia.
— Ale nie wspomniałeś również o tym, że każdy wie, że Zając kocha mojego brata, a ja nie mam powodu, by mu go odbierać. Grzeje dupsko w żłobku, bo jego siostra... — warknęła czarna, gotując się w środku, po czym urwała. — Zaraz, po co ja w ogóle się tobie tłumaczę? Nie masz żadnego pojęcia o klanie.
Tutaj również wzięła wdech, nim kolejny raz podniosła głos.
— Nie kocham się w nikim. Twoje durne przekonania tego nie zmienią. Zajęcza Gwiazda wybrał mnie na zastępczynię, bo ma olej w głowie, a ty zbyt mały rozum, by to pojąć. — warknęła. — a może jesteś zbyt wielkim tchórzem, co, Rozżarzony Płomieniu? A może boisz się przyjść do Zajęczej Gwiazdy i powiedzieć mu w twarz o twoich zarzutach?
Kolejny wdech.
— Na twoim miejscu uważałabym na słowa i oskarżenia. Gdyby nie fakt, że nie zdążyłeś jeszcze pochwalić się swoim rasizmem z pomocą czynów, już dawno wylądowałbyś na zbity pysk razem z Wiewiórczym Pazurem i Drżącą Ścieżką. — syknęła. — I jeśli tylko popełnisz chociaż jeden drobny błąd, Zając nie będzie miał powodów, by dłużej trzymać cię w Klanie Burzy.
Mówiąc ostatnie zdanie, ściszyła głos, by miał zdanie, na co się pisze, używając takich słów w rozmowie z zastępczynią.
Zdawała sobie sprawę, że Zając nie mógłby bez powodu wygnać go z klanu. Ale nic nie będzie stało na przeszkodzie, jeśli ten pieprzony rudzielec posunie się do tego, by swoje oskarżenia odnośnie wyimaginowanego ,,romansu" rozpowiadać swoim głupim rudym znajomym, którzy również popierali Piaskowego Śmiecia.
Czarna odwróciła się, pozostawiając kocura samego ze swoimi chorymi fantazjami na temat wyższości rudzielców.
* * *
Zastępczyni dopadła Gliniane Ucho, gdy odpoczywał, konsumując jakiegoś królika.
— Wyglądasz na poddenerwowaną. Co jest?
— Żar jest, do pieprzonej cholery Klanu Gwiazdy. — warknęła pod nosem.
— Znowu cię męczy? — miauknął niebieski. — Zignoruj go. Nie stanowi już dla ciebie zagrożenia. Nie pójdzie się poskarżyć do Piasek, a ty w każdej chwili możesz pójść do mnie lub do Zajączka, prawda?
— Gdyby oszczędził sobie tych swoich durnych komentarzy. — prychnęła, zastanawiając się, czy mówić mu o tym, co usłyszała od rudego. — Nie ufam mu. Skąd nie wiemy, czy historia nie zatoczy koła? W klanie wciąż jest mnóstwo kotów popierających Piasek.
— Nie można wygnać wszystkich, Kamień. — mruknął Gliniane Ucho. — I wiesz o tym dobrze.
— Ale jego można by było. — prychnęła. — niektórzy rudzielce mają przynajmniej tyle oleju w głowie, by nie chwalić się swoim rasizmem. A on, Szczypior, Pokręcony Łeb czy inni tego pokroju idioci? Nie potrafią zamknąć swojego jęzora i przyjąć do świadomości, że Piasek już nie rządzi!
— Oni wciąż tu będą i tego nie zmienimy, dopóki Zajączek nie będzie miał wystarczającego argumentu, by ich wszystkich wyrzucić, a klan uznać to za słuszne. — miauknął Gliniane Ucho, liżąc ją po pysku.
Zastępczyni westchnęła.
— A już zapomniałeś, co robiła Miodowy Obłok z Króliczym Susem? — warknęła. — Albo Pszczeli Pyłek. Oni są tacy sami. I dopóki nie umrą, nigdy nie zapomnimy o dyskryminacji.
— Nie możemy nic z tym zrobić. — stwierdził kocur. — po prostu ignoruj Rozżarzonego Płomienia i wszystkich, którzy ci dokuczają i robią na złość. Nie mogą cię skrzywdzić.
Czarna odwróciła głowę.
— Może i tak. — mruknęła i szybko popatrzyła mu w oczy. — Tylko nie traktuj tej rozmowy, jakbym ci się żaliła! Po prostu jestem szczera. Nie potrzebuję pomocy. Jestem wystarczająco silna i dam sobie radę.
Klanie Gwiazdy. Tak cholernie zgadzała się ze słowami Żara. Skarżyła się Glinianemu Uchu. Skarżyła się Zajęczej Gwieździe. Nie potrafiła sobie poradzić, więc jedynym jej sposobem obrony była jej pozycja i znajomości.
Nie chciała się do tego przyznawać. On był idiotą. Idiotą przesiąkniętym naukami Piasek. Nie zasługiwał na to, by obchodziło ją jego zdanie.
***
Wyszła na spacer, by się przewietrzyć i odpocząć od obowiązków. Zmierzała do traktora Toma.
Ciemna noc. Gwiazdy porozsypywane na niebie jak piasek nad jeziorem. Wściekły pisk drapieżnika przecinający ciemne powietrze.
Zastępczyni Klanu Burzy, wbijająca pazury w maskę Traktora, nad przepaścią życia i śmierci. Nad drapieżnikiem, który miał ją sięgnąć.
I łapa. Czarna, siwa łapa, która przyszła jej z pomocą i uratowała życie.
Dwie kotki. Martwy drapieżnik. Grób wykopany dla zmarłej kuny.
Burzaczka wbiła pusty wzrok w białe ryski przecierające Potwora Dwunożnych. Gdyby nie Wilcza Zamieć, teraz by jej tu nie było.
Zastępczyni, poszkodowana przez przeszłość, podniosła łeb do góry. Jednocześnie czuła energię, która kazała jej starać się jak nigdy dotąd, żeby być jak najlepszą następczynią Zająca. A jednocześnie pozostałości z żalu, który przeszła po śmierci matki, ojca, mentora, po swoim morderstwie czy okropnym długu, którego nie spłaciła.
Nagle coś jej przerwało. Dźwięk spadającego kamyczka. Czarna instynktownie zastrzygnęła uszami, a jej ogon zastygnął. Wkrótce zobaczyła Szczypiorkową Łodygę wychylającą się zza traktora.
— Nie spinaj się tak, to tylko ja — syknęła. — Ale przyjemnie się patrzy na twój strach.
— Nie boję się ciebie. — warknęła czarna. — i co ty tu, do cholery, robisz?
— Wydaje mi się, że mam prawo tu być, bo to część naszego terytorium — miauknęła z drwiną w głosie. — Tak się rozpłakałaś, że zapomniałaś już, gdzie jesteś?
"Rozpłakałaś"?
Zielonooka dotknęła łapą swoich oczu i poczuła wilgoć. Łza się nie uroniła, jednak jej oczy się zaszklily.
— A co cię to obchodzi? — wypaliła. — Jakiś pyłek mi wpadł do oczu i tyle.
— Czyli się rozpłakałaś. — stwierdziła Szczypior. — Co cię tak wzruszyło? Nie dajesz rady, co? Jesteś słaba?
Zastępczyni syknęła i jej pazury zaorały ziemię.
— Stul pysk, pusta tępa kretynko — warknęła czarna. — Radzę sobie świetnie, a to, że ty myślisz, że twoje gówniane komentarze robią na mnie jakiekolwiek wrażenie, to nie moja wina.
— Spodziewałam się, że się na mnie rzucisz. To nie byłoby nic dziwnego, zważając na fakt, że twoja matka to morderczyni. Pewnie tendencje psychopatyczne są dziedziczne!
— A twoja popierdolona matka to rasistka. — warknęła zastępczyni. — I to jeszcze ułomna.
— Więc obrażasz moją matkę, a nie obrażasz ojca?
Czarna zamilkła.
Czy jeśli powie, że jej ojciec był dobry, jednocześnie ją skomplementuje?
Szylkretowa widząc jej wahanie tylko nabrała dalszej energii do kłótni.
— Twój ojciec był świetnym kotem i mentorem, a to, że jego córka wyszła taką pizdą to nie jego wina — rzuciła.
— Więc tak kochasz Zwęglone Futro, ale już nie szanujesz jego córki? — syknęła Szczypiorek z drwiną i gniewem w głosie, spoglądając jej w oczy. — Węgiel mnie bardzo kochał, a skoro ty jesteś taką idiotką w stosunku do mnie, to najwidoczniej ci na nim nie zależy. Ale to dobrze. Trzymaj się ode mnie z daleka, ty obrzydliwa nieruda wronia strawo!
Czarna zacisnęła zęby ze złością.
— Nie będę tracić czasu na rozmowę z taką kretynką — warknęła i odwróciła się, by zawrócić do obozu.
Najwidoczniej nawet na zwykłym spacerze musiała spotkać tego pierdolonego mysiego móżdżka. Dziwiła się, że Zwęglone Futro był jej ojcem. On zasługiwał na lepszą córkę. A nie na kogoś pokroju kretyńskiej Szczypiorek.
* * *
Kotka jadła wieczorem kolację u boku swojego brata, Glinianego Ucha. Leżeli z boku przy stercie. Do momentu, aż zastępczyni nie dostrzegła Rozżarzonego Płomienia, który zamierzał właśnie zjeść. Nawet nie poszczycił dwójki rodzeństwa spojrzeniem, oprócz przelotnego zniesmaczonego, drwiącego wzroku, który szybko skupił się na zwierzynie.
— Polowałeś wcześniej dla klanu? — zwróciła się do niego twardym głosem, bardziej, by mu dopiec, niż ze względu na obowiązek, chociaż starała się to raz a dobrze ukryć.
Miała nadzieję, że zaprzeczy, żeby mogła z satysfakcją odesłać go na polowanie, zanim w ogóle tknie zwierzynę, na którą nie zapracował.
<Żar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz