Spokój jej brata był tym, co od zawsze potrafiło wyprowadzić ją z równowagi. Jak bardzo by nie starała się mu dopiec, tak ciągle pozostawał niewzruszony, przez co ona zawsze kończyła jako przegrana, przy próbach zdenerwowania go. Widziała momentami ten blask irytacji w jego pomarańczowych ślepiach, ale nigdy nie była to reakcja, jakiej najbardziej oczekiwała.
Chciała porządnego wybuchu i prezentacji wszystkich emocji, jakie w sobie krył. Niestety, nie mogła tego ujrzeć, bo jego chłodne oblicze było nie do przezwyciężenia. Nie zamierzała się jednak poddać, każdy ma w końcu jakiś słaby punkt, tylko w tym przypadku trzeba go lepiej poszukać.
Zaczerpnęła głośno powietrza, słysząc wypowiedź ucznia Jastrzębiej Gwiazdy. Brzmiał tak, jakby już wcześniej zaplanował, co powiedzieć. Skrzywiła się, spoglądając na niego z lekkim niesmakiem.
- Oh, jesteś jedną z tych znalezionych dawno temu sierotek, prawda? - spytała, wciąż zbulwersowana po dyskusji z liderem. Stan napuszenia jej ogona wskazywał na poziom jej gniewu. - Nie, nie kłóciłam się z Jastrzębią Gwiazdą. Masz rodzeństwo, prawda? - spytała, na co van skinął głową. - No to powinieneś wiedzieć, jak trudno jest dogadać się z własnym bratem, a już w szczególności z takim, jak on - rzekła głosem przesyconym jadem.
- Czyli Jastrzębia Gwiazda to twój brat? - Podniósł na nią wzrok. Poczuła ulgę, że nie jest aż tak podobna do burego, skoro ich pokrewieństwo nie jest aż takie oczywiste.
- No niestety tak - przyznała z niechęcią, wzdychając. - Rodziny się nie wybiera. A szkoda - mruknęła, myśląc ze złością o matce. Z jednej strony wciąż cieszyła się z jej śmierci, z drugiej wolałaby nie być tego sprawcą. Wciąż ją to przytłaczało, bo wiedza, że zrobiła dobrze, aż tak nie łagodziła wyrzutów sumienia.
Widziała już, że kocur uchyla pysk, by coś powiedzieć, ale nagle przyszedł jej do głowy pewien pomysł, przez co nie dała mu nawet dojść do słowa.
- Może chociaż mentorem jest lepszym niż bratem - rzuciła, patrząc z zainteresowaniem na jego reakcję. Jako, iż pysk vana na nic nie wskazywał, poczuła mocną irytację. Znalazła się kopia Jastrzębiej Gwiazdy, kolejny, u którego na mordce świeci się tylko obojętnością.
- Jest dobrym mentorem - odparł krótko, co jej nie usatysfakcjonowało.
- A jakieś szczegóły? - spytała. - Coś w ogóle z tobą ćwiczy sensownego? Wiesz, czasem się dziwię, że ktoś jego pokroju stanął na czele klanu. Jak był kociakiem, to zasługiwał na miano najbardziej leniwego kota, jakiego w życiu spotkałam. Naprawdę, jedynie siedział w kącie żłobka i tyle, zero z niego pożytku było, bo nic nie robił - miauknęła, licząc, że jej wypowiedź obudzi w nim chęć do podzielenia się opisem przebiegów treningów z Jastrzębiem. Gdyby niebieskooki raczył powiedzieć o czymś więcej, mogłaby dowiedzieć się o jakiś dodatkowych, nieznanych jej dotychczas, mrocznych sekretach burasa. Dzięki temu miałaby potem tematy do dręczenia go i w końcu może zaprezentowałby pokaz drzemiących w nim emocji.
Chciała porządnego wybuchu i prezentacji wszystkich emocji, jakie w sobie krył. Niestety, nie mogła tego ujrzeć, bo jego chłodne oblicze było nie do przezwyciężenia. Nie zamierzała się jednak poddać, każdy ma w końcu jakiś słaby punkt, tylko w tym przypadku trzeba go lepiej poszukać.
Zaczerpnęła głośno powietrza, słysząc wypowiedź ucznia Jastrzębiej Gwiazdy. Brzmiał tak, jakby już wcześniej zaplanował, co powiedzieć. Skrzywiła się, spoglądając na niego z lekkim niesmakiem.
- Oh, jesteś jedną z tych znalezionych dawno temu sierotek, prawda? - spytała, wciąż zbulwersowana po dyskusji z liderem. Stan napuszenia jej ogona wskazywał na poziom jej gniewu. - Nie, nie kłóciłam się z Jastrzębią Gwiazdą. Masz rodzeństwo, prawda? - spytała, na co van skinął głową. - No to powinieneś wiedzieć, jak trudno jest dogadać się z własnym bratem, a już w szczególności z takim, jak on - rzekła głosem przesyconym jadem.
- Czyli Jastrzębia Gwiazda to twój brat? - Podniósł na nią wzrok. Poczuła ulgę, że nie jest aż tak podobna do burego, skoro ich pokrewieństwo nie jest aż takie oczywiste.
- No niestety tak - przyznała z niechęcią, wzdychając. - Rodziny się nie wybiera. A szkoda - mruknęła, myśląc ze złością o matce. Z jednej strony wciąż cieszyła się z jej śmierci, z drugiej wolałaby nie być tego sprawcą. Wciąż ją to przytłaczało, bo wiedza, że zrobiła dobrze, aż tak nie łagodziła wyrzutów sumienia.
Widziała już, że kocur uchyla pysk, by coś powiedzieć, ale nagle przyszedł jej do głowy pewien pomysł, przez co nie dała mu nawet dojść do słowa.
- Może chociaż mentorem jest lepszym niż bratem - rzuciła, patrząc z zainteresowaniem na jego reakcję. Jako, iż pysk vana na nic nie wskazywał, poczuła mocną irytację. Znalazła się kopia Jastrzębiej Gwiazdy, kolejny, u którego na mordce świeci się tylko obojętnością.
- Jest dobrym mentorem - odparł krótko, co jej nie usatysfakcjonowało.
- A jakieś szczegóły? - spytała. - Coś w ogóle z tobą ćwiczy sensownego? Wiesz, czasem się dziwię, że ktoś jego pokroju stanął na czele klanu. Jak był kociakiem, to zasługiwał na miano najbardziej leniwego kota, jakiego w życiu spotkałam. Naprawdę, jedynie siedział w kącie żłobka i tyle, zero z niego pożytku było, bo nic nie robił - miauknęła, licząc, że jej wypowiedź obudzi w nim chęć do podzielenia się opisem przebiegów treningów z Jastrzębiem. Gdyby niebieskooki raczył powiedzieć o czymś więcej, mogłaby dowiedzieć się o jakiś dodatkowych, nieznanych jej dotychczas, mrocznych sekretach burasa. Dzięki temu miałaby potem tematy do dręczenia go i w końcu może zaprezentowałby pokaz drzemiących w nim emocji.
<Mroczny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz