Obserwował jak się zapowietrza, biorąc wdech za wdechem, by zrzucić ze swojego serca ten balast. Jej słowa w żadnym wypadku go nie uraziły, były tylko ogniwem zapalnym, który rósł przy każdym ich spotkaniu. Na początku czuł zdziwienie, że nie wierzyła w jego dobre intencję, później to przerodziło się w ciekawą rozrywkę. Każde jej słowo było pełne emocji. I to takich, które sam wyzwalał. Teraz nawet doszło do tego, że sam jego widok kojarzył jej się z czymś złym, co podnosiło ciśnienie. Naprawdę uważała się za taką mądrą? Nie rozumiała nawet co tu się działo. Nie chciał jednak jej uświadamiać. To życie w niewiedzy wychodziło im na dobre.
- Dlaczego stale tkwisz w moim życiu, zamiast zająć się swoją bandą obrzydliwych Wilczaków? - Syknęła, wymierzając w niego oskarżycielskie spojrzenie. - Myślałam, że będę miała choć chwilę spokoju od ciebie, ale nie. Nagle w obozie rozlega się smród twoich obślinionych psów, a parę uderzeń serca później Zając mówi mi, żebym wyruszyła z nim na spotkanie z tobą!
Musiał przyznać, że porównania z każdym dniem miała coraz lepsze. Czyżby Klan Wilka przestał być postrzegany przez nią jako koty, a przemienił się w psy? Było to interesujące, ponieważ psy kojarzyły się z zagrożeniem. Ich klan miał zaszczyt poznać wilczą odmianę tych stworzeń, które niegdyś zabiły jakichś nieistotnych klanowiczów. A może to ze względu na nazwę ich klanu tak to postrzegała?
Pozwolił jej wyrzucić z siebie tą całą negatywną energię. Praktycznie żywił się nią niczym wodą. Jej złość, irytacja skierowane na jego osobę wręcz potęgowało to nasycenie i satysfakcję, która zaczęła wypełniać jego wnętrze.
Na chwilę zamilkła, by dodać później:
- Dla ciebie istnieje tylko Klan Burzy, prawda? Nie mogłeś pójść sobie z tymi swoimi wojownikami na tereny Klanu Klifu czy cokolwiek, co jest daleko od nas? - syknęła.
Udał zamyślenie. Spojrzał w niebo, na leniwie poruszające się chmury. Zastępczyni czekała, obijając ogonem ze zniecierpliwieniem po swoich tylnych łapach.
- A skąd wiesz... - zaczął, zatrzymując powoli wzrok na jej oczach. - Że tak nie jest?
Widział jak wątpliwość pojawia się w jej oczach, jak myśli czy mówi prawdę. A mogło tak być. Nie znała życia w Klanie Wilka a tym bardziej jego kroków, mógł mieć wiele do ukrycia przed kotką, która obrała sobie za cel, by odczepił się od niej raz na zawsze. Pytanie było tylko... skoro tak go nie znosiła, to czemu tu przychodziła? Na tą granicę, która kojarzyła jej się tylko z nim?
- Wątpię, że chciałoby ci się grać na dwa fronty - w końcu prychnęła.
- Och, droga Kamienna Agonio, zdziwiłabyś się. - Uśmiechnął się do niej tylko, podnosząc się na łapy. - Pozwolę ci zastanowić się nad tym zagadnieniem. Dlaczego Klan Burzy? Co sprawiło, że tutaj bywam? A potem ty zastanów się, co sprawiło, że ty mimo swojego uprzedzenia nadal tu jesteś - miauknął po czym odszedł, zostawiając ją bez konkretnej odpowiedzi na jej pytanie.
Czyli tak jak zawsze.
***
Poranny patrol doniósł mu o dziwnych rzeczach, które zaczęły pojawiać się na granicy ich klanu. Słuchał właśnie raportu Suślego Nosa, Wydrzego Lasu oraz Makowego Ziarna. Jego były uczeń rzucał teorie co to mogło być i jego zdaniem za bardzo się tym wszystkim ekscytował. Wydrzy Las jak zawsze pozostał tym znanym wszystkim pesymistą, wręcz miaucząc pod nosem, że wszyscy umrą. Tylko Makowe Ziarno uważało, że to tylko jakieś dziury i nie trzeba się tym przejmować.
Musiał przyznać, że czasami władza bywała męcząca, gdy pod swoimi rządami miało się imbecyli.
- Zabierzcie mnie w to miejsce, sam ocenię czy trzeba się martwić - w końcu zdecydował.
Wojownicy pokiwali głowami i całą czwórką udali się przez las. Suśli Nos wybiegł na prowadzenie, skacząc niczym sarna, miaucząc w jego kierunku, czy pamięta jak w tym miejscu ćwiczyli polowanie, a w tym jak wpadł w krzaki podczas pogoni za myszą. Naprawdę nie potrafił zrozumieć, dlaczego dostał go wtedy na ucznia... Przyprawiał go tylko o ból głowy.
- No i wtedy... - kontynuował swoją opowieść, kiedy Wydrzy Las w końcu westchnął cierpiętniczo.
- Jesteśmy na miejscu - Wskazał liderowi granicę z ziemiami niczyimi, która była... dziwnie rozkopana.
Bury podszedł ostrożnie do kopców. Czuł w powietrzu odór... czegoś nieznanego i jeszcze świeżego. Jak nic w nocy ktoś tu był i orał ziemię. Tylko dlaczego i po co?
- Rozejrzyjcie się za śladami - zarządził a wojownicy wzięli się do pracy.
Sam oddalił się nieco, przyglądając się temu chłodnym wzrokiem. Nigdy czegoś takiego nie widział, więc mało co według niego, mogło dopuścić się do eskalacji ich granicy. Klan Burzy? Nie... Po co mieliby to robić? Samotnicy? Prawdopodobnie jakiś świr, lecz zapach nie wskazywał na kota.
- Nic tu nie ma. Ziemia jest sucha - Wydrzy Las podszedł do lidera, siadając obok i wzdychając.
Zaraz zjawili się Suśli Nos wraz z Makowym Ziarnem, którzy przynieśli takie same wieści.
- Wracajcie do obozu - zarządził. - Zobaczymy czy jutro coś się stanie, na razie bądźcie uważni i wypatrujcie śladów czegoś obcego.
Wojownicy pokiwali głowami i oddalili się. No... prawie wszyscy, bo Suśli Nos nie zamierzał od tak zostawiać kocura.
- Może to sarny? Albo... borsuk!
- Może... Jednak sądzę, że zapach borsuka bym rozpoznał.
- No tak! Twoja mama...
Jeszcze teraz tego mu brakowało, by wojownik zaczął wspominać tą kocice. Zgromił go chłodnym wzrokiem, podowdując że ten chyba zrozumiał, że zapędził się w swoich słowach.
- Nie miałem nic złego na myśli! - zaraz się zreflektował. - Lepiej pójdę za nimi - Postanowił, a on mu tylko przytaknął.
Kiedy zniknął w krzakach, nareszcie odetchnął pełną piersią. Jak on nie znosił tego bachora...
***
Nie wrócił do obozu. Lepiej mu się myślało podczas spaceru, który jak zwykle skierował jego kroki nad granicę z Klanem Burzy. Wrzosowiska były targane przez wiatr, który majtał wysoką trawą na wszystkie strony. Gdzieś tam mignął mu kształt królika, który spanikowany wręcz przebiegł przed granicę i wpadł mu pod łapy. Instynktownie zacisnął pysk na jego gardle, nim stworzenie zdążyło zauważyć swój błąd. Kiedy podnosił głowę z ociekającym od krwi pyskiem, dojrzał niezadowolone oblicze Kamiennej Agonii, która zatrzymała się tuż przed linią zapachową.
- Och nie sądziłem, że zasłużę na prezent. To miło z twojej strony, Kamienna Agonio.
<Kamień?>
O kurczę, ciekawe co to
OdpowiedzUsuń