- Witaj. Jak ci na imię? To twój teren? Nawet jeżeli tak, to ja tam nie będę nigdzie szedł. Jestem WOLNYM kotem, prawda? - Anubis zastrzygł uszami, słysząc obcy głos. Otworzył oczy i wlepił spojrzenie w stojącego na trawie rudego kocura.
- Nazywam się Anubis i witam cię na moim terytorium - miauknął. - Oczywiście, że jesteś wolnym kotem. Czy w swojej wolności chciałbyś poznać prawdę o świecie? - zaproponował, uśmiechając się zachęcająco. Obcy wpatrywał się w niego przez chwilę.
- Znam już prawdę o świecie! - stwierdził pogodnie i zaczął rozglądać się po ogródku. Anubis zastrzygł uszami, zakłopotany.
- W takim razie, po co tu przyszedłeś…? - zapytał, powoli artykułując każde słowo. Starszy kocur uśmiechnął się z satysfakcją.
- Opowiem ci historię… - zaczął, a Anubis jęknął w duchu.
No to się wkopał.
***
teraźniejszość
Nie powinno go tam być.
- Zapłacisz mi za wszystko, Kukułko - wysyczała przez zaciśnięte zęby czarna kotka. Pysk stojącej naprzeciwko niej niebieskiej samotniczki wykrzywił się w złości. Jej zapadnięte boki unosiły się nieregularnie, jakby zaraz paść na miejscu. Wyglądała na słabą i było niemal pewne, że gdyby doszło do walki, przegrałaby.
Anubis panicznie rozglądał się dookoła, szukając wzrokiem możliwej drogi ucieczki. To było na nic. Uliczkę, którą przyszedł, zastawiała niewielka grupa kotów. Pieszczoszek był niemal pewny, że gdyby chociaż wystawił nos ze swojej kryjówki, samotnicy rozerwaliby go na strzępy dla rozrywki. Nie powinien zapuszczać się tak daleko od domu!
- Chciałabyś - parsknęła osiwiała kotka, wydając z siebie krótki chichot. Anubis zadrżał. Serce podeszło mu do gardła. Nie, nie, nie, czemu ona się nie poddawała?! Przecież nie miała żadnych szans.
Nagle czarna krzyknęła bojowo, wybijając się w powietrze. Nim Anubis zdążył mrugnąć, samotniczki potoczyły się po ziemi. Nie chciał na to patrzeć! Zacisnął powieki. To był tylko sen. Był bezpieczny. Nic złego się nie działo! Odgłos rozrywanej pazurami skóry wybrzmiał w jego uszach.
- Przestańcie, przestańcie! - szeptał panicznie. Nie mógł dłużej powstrzymywać łez. Odgłosy szamotaniny nie cichły. Nie potrafił stwierdzić, kto krzyczał, nie potrafił oddzielić od siebie nakładających się dźwięków. Drżał, błagając, by wszystko wreszcie się skończyło. Nie chciał na to patrzeć, nie chciał tam być, nie chciał…
Nagle zdał sobie sprawę, że wszystko umilkło. Uderzył w niego silny zapach krwi, natychmiast wywołując mdłości. Ze strachem uchylił powieki. Widział, jak czarna kotka wskakuje na niewielkie podwyższenie, jednak nie potrafił dostrzec niebieskiej samotniczki. Czy udało jej się uciec? A co jeśli ten dzikus ją… zabił?!
- Kukułka nie żyje! - krzyknęła żółtooka. Wśród kotów zebranych wokół walczących rozległ się szmer. Anubis wydał z siebie jęk przerażenia. - Słuchajcie uważnie, wronie strawy. Od dzisiaj to ja, Nornica, przewodzę tym miejscem! Jeśli ktoś mi się sprzeciwi, skończy martwy - warknęła, omiatając zebranych groźnym spojrzeniem. - To tyczy się również ciebie, wstrętny pieszczochu.
Anubis miał wrażenie, jakby jego serce nagle przestało bić. Wzrok Nornicy był wbity prosto w niego.
***
Anubis pędził ile sił w łapach przed siebie. Biegł na oślep, nie wiedział gdzie był. Był w niebezpieczeństwie. Nie potrafił skupić się ani na moment. Słowa Nornicy rozbrzmiewały w jego głowie. Przez całe jego ciało przebiegały dreszcze strachu. Powiedziała, że jeszcze jej się przyda. Czy zamierzała go skrzywdzić?! Nie miał się gdzie ukryć, nie miał gdzie uciec…
- Do kogo tak biegniesz? - Anubis zatrzymał się, rozglądając się z przerażeniem. Czy to Nornica go znalazła?! Uniósł wzrok i zauważył siedzącego na płocie Felixa. Przez chwilę wpatrywał się w niego, niezdolny do wypowiedzenia słowa.
- O-ona zabije nas wszystkich - załkał panicznie.
< Felix? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz