Treningi z Ognistym Językiem niemalże pozbawiały go całego zasobu energii do życia. Ilekroć te pomarańczowe ślepia mierzyły go dominującym i zwycięskim wzrokiem, czuł lęk, a łapy uginały się pod nim. W dodatku jego wspaniałomyślny mentor, chcąc zrobić z niego twardziela, przyozdobił mu pysk krzywą i szpetną blizną, która co jakiś czas przypominała o sobie, pozostawiając piekące uczucie.
Powróciwszy do obozu, dostrzegł swą siostrę. Zamyślona nad swym posiłkiem, nawet nie zwróciła uwagi na moment, kiedy ten się zbliżył. Wyglądała na zmartwioną i niechętną do swego dania, jakby martwa mysz miała zrobić jej wyrzuty sumienia za zjedzenie jej.
Nawet go nie zauważyła, gdy stał tuż nad nią, a jego powitanie zdawało się ją przestraszyć. Skarcił się w duchu za bycie „zbyt głośnym”. Usiadł obok, nerwowo sunąc ogonem po ziemi.
- C-coś j-jest n-nie t-tak? – wyjąkał pytanie, patrząc na nią z troską.
- N-nie – speszyła się jeszcze bardziej, kiwając przecząco głową. – W-wszystko j-jest w p-porządku – wykrztusiła, wbijając spojrzenie we własne łapy.
Na moment zapadła między nimi grobowa cisza, bowiem rudawy nie wiedział jak podjąć jakikolwiek temat do rozmowy. Wiedział, że coś jest na rzeczy, bo w ich rodzinie nigdy nie było spokoju. Przyciągali pecha i nieszczęście, każdy z osobna. Teraz kiedy nie mieli u władzy tyrana, powinni naprostować parę spraw w swych życiach.
- Przecież m-możesz m-mi p-powiedzieć, c-co c-cię martwi – wymamrotał pospiesznie, przysuwając się do niej bliżej. Chciał w jak najlepszy sposób okazać swe wsparcie. – W-widzę, ż-że coś j-jest n-nie t-tak – kontynuował, jednocześnie dopatrując się w niej reakcji, która byłaby sygnałem, że powinien przystopować.
Szylkretka skrzywiła się i skuliła mocniej. Rudzika to wystraszyło, bo prawdopodobnie przesadził i nawet nie dopilnował, by w tej rozmowie zapewnić komfort siostrze. Niepewnie podniósł się z ziemi i zgarbiony wykonał parę kroków w tył.
- P-przepraszam.
Poczuł się zobowiązany do wypowiedzenia tego słowa. Zanikająca Łapa posłała mu wzrok pełen niezrozumienia, ale nie zatrzymała go, kiedy to odwrócił się i odszedł żwawym krokiem, nie chcąc bardziej podpaść własnej siostrze.
***
Księżyce mijały, on dostał ucznia i pomimo wielu dziwnych wydarzeń, sytuacja w klanie była chwilowo stabilna. Przez większość czasu starał się wzmacniać swoją pewność siebie, co akurat najlepiej szło mu przy spotkaniach z Rozżarzonym Płomieniem. Próbował stosować jego rady, ale zazwyczaj zaczynał czuć się jak nadąsany narcyz, więc przestał. Oczywiście nie powiedział tego wprost kocurowi, bo go lubił i nie chciał zepsuć ich przyjaźni.
Poza tym rzadko rozmawiał z siostrą. I ona przyjęła wojownicze imię, ale prócz krótkich gratulacji, coraz mniej spędzali ze sobą czasu. Rudzikowy Śpiew nawet nie widywał jej za często za dnia, ale jej obecność na jednym z posłań obok w legowisku, zawsze napędzała go spokojem.
Wróciwszy z patrolu, doszedł do wniosku, że czas coś zmienić. Kiedyś była ich trójka, więc po śmierci Rzecznej Łapy powinni się bardziej zintegrować i stanowić dla siebie większe oparcie. Totalnie zwalili tę sprawę i rudy uznał, że czas naprawić parę aspektów ich bratersko-siostrzanej relacji.
- Zanikające Echo! – zawołał, widząc kotkę na skraju obozu. Zrobił to impulsywnie, pod wpływem emocji, a gdy zdał sobie sprawę, jak wielką uwagę pozostałych wojowników skupił, omal nie spalił się ze wstydu. Starał się nie kulić ogona, gdy szedł w stronę szylkretki, czując na sobie wzrok pozostałych kotów.
Gdy dotarł do swego celu, pozostali wrócili do swoich zajęć, a on mógł odetchnąć z ulgą. Niepewnie uśmiechnął się i lekko trącił pyskiem bok zielonookiej.
- Hej – przywitał się, po czym od razu tknęło go przerażenie. Może już go nie lubi i specjalnie zaczęła go unikać? Nie przemyślał tego, a teraz jak ostatni głupek przydreptał do niej. – J-j-jak t-t-tam u c-ciebie? – spytał, przełykając głośno ślinę.
Cała pewność siebie, jaką dzisiaj dzierżył, ulotniła się z niego. I to tylko z powodu siostry.
<Echo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz