– Kocham cię…
Nie odpowiedział. Serce biło mu jak szalone, gdy zamiast tego, dotknął językiem jej policzka. Zamknął ślepia, wtulając pysk w jej futro, całym sobą chłonąc jej bliskość. Była miękka, ciepła i pachniała w tej jeden, niepowtarzalny sposób.
Drżał. Bał się. Ale tak bardzo tego chciał.
Nie otwierając oczu, przytulil się do niej mocniej. Musnął nosem jej policzek, to śmieszne wgłębienie za uchem, szyję. Zamruczała cicho, a on przerwał na moment, spłoszony. Otworzył ślepia. Patrzyła na niego. Żółte ślepia lśniły w półmroku. Uśmiechała się, równie niepewnie jak on.
Jego oddech rwał się jak po długim biegu. Miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy z jego piersi. Nie wiedział tylko, czy ze strachu, czy…
Liznęła go w policzek. Potrzebował jej bliżej, jeszcze bliżej, za te wszystkie dni, w których nie było jej obok, za wszystkie noce, które spędził w zimnym legowisku, za wszystkie kłamstwa, które mówił Modrzewiowi, za każdą czarną myśl, którą miał po tamtym zgromadzeniu, za to, że dopiero teraz znaleźli odwagę.
Potrzebował jej bliżej. Ciepła jej ciała, bicia jej serca, odbicia jego sylwetki w jej źrenicach.
Gorącego oddechu na swojej szyi.
– Kocham cię – wyszeptał.
***
Brzask wciąż nie potrafił pojąć tego cudu. Była tu. Otworzył ślepia, a ona była obok niego, spokojna, piękna… jego. Była. Nawet teraz, gdy słońce już wzeszło i refleksy jego promieni tańczyły w jej trzykolorowym futrze. Była tu. Nie śnił.
Przytulił się mocniej.
<Iskiero? Możesz zrobić time skip jeśli chcesz>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz