W jego zasięgu wzroku przewijały się różne zwierzątka, straszące go niepotrzebnie, przez co to on stawał się na moment ofiarą, przerażony tym, na co zazwyczaj polował. Przełknął ślinę, przypomnając sobie słowa Żara. Miał iść jak najbliżej wody, to może odciski, świadczące o jego obecności, zostaną zatarte przez inne stworzenia.
Ślizgał się, ale nie tracił nadziei. Parł do przodu, zaciekle wbijając się pazurkami w zlodowaciałe fragmenty na jego drodze. Przez moment chciał sobie odpuścić, ale cóż byłby z niego za wojownik, jeśli tak łatwo by się poddawał?
Woń burzaków powoli zaczęła docierać do jego nozdrzy. Był coraz bliżej. Wbrew pozorom i opinii jego współklanowiczów, wrogowie aż tak nie śmierdzieli. Przynajmniej dla Rudzika. Rozżarzony Płomień pachniał wyjątkowo dobrze. Szczególnie wtedy, gdy cętkowany mógł zatopić swój nosek w jego futrze.
Na miejscu spotkał go skrytego w pieniu drzewa. Znalazł się przy nim, a gdy ten dotknął jego sierści, zadrżał zaskoczony, czując ciepło rozchodzące się po całym ciele. Zimno spowodowane aktualną porą stało się nagle odległe, gdy miał przy sobie przyjaciela.
- Dzisiaj się nie spóźniłeś - zażartował Żar. - Jak ci poszło? Opowiadaj.
Z początku kocur nie rozumiał, o co dokładnie mu chodzi. Wpatrywał się w niego intensywnie, dopóki ten nie doprecyzował, iż ma na myśli przebieg jego drogi na ich spotkanie.
- A - miauknął, kiwając głową. - Chyba n-nikt nie s-spostrzegł mojego zniknięcia i nie ruszył za mną. S-starałem się zacierać wszystkie ślady i szedłem b-blisko wody, t-tak, j-jak mówiłeś. Czasami trochę stąpałem p-po lodzie - dodał, kuląc się bliżej rudzielca.
- To dobrze. Też próbowałem chwilę iść po zamarzniętej rzece - mruknął. - Ostatnio coraz mniej się jąkasz - zauważył, a na jego pysku zawitał delikatny uśmiech.
- Na s-serio? - wymamrotał, zaskoczony. On tego nie widział, ale może to akurat kwestia tego, że przy burzaku czuł się coraz pewniej. - To chyba... To chyba dobrze - stwierdził.
- To wspaniale - poprawił go. - Robisz postępy. Duże postępy. Kto wie, może w końcu będziesz w stanie całkowicie postawić się wszystkim, którzy kiedykolwiek cię dręczyli? - podsunął.
Rudzikowy Śpiew drgnął z zachwytu. Może miał rację? W końcu, nocniak miał już trochę tych księżyców na karku. Dorastał, a więc i stawał się powoli odważniejszy.
- Oby - powiedział cicho, a kącik jego pyszczka uniosły się do góry. - To dzięki t-tobie. B-bardzo mi p-pomogłeś w z-zdobyciu większej p-pewności siebie. A z-zresztą, c-co ja mówię. Przez ciebie w ogóle j-ją w s-sobie o-odnalazłem - mruknął nieśmiało, chyląc łeb ku własnym łapom. Wyglądało to tak, jakby mu się pokłonił. - O-ogromnie ci d-dziękuję. B-będziesz dla m-mnie b-bohaterem do końca życia.
<Żar? <3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz