Nadeszły roztopy. Z radością przywitał Porę Nowych Liści, od razu biegnąc w stronę rzeki. Lód odpuścił, dzięki czemu ciecz wróciła na swoje miejsce. Tyle czekał na ten moment! W końcu zobaczy o co chodzi z jego blizną! Jego przyjaciele do dzisiaj udawali, że nie wiedzą o co chodzi. Nie rozumiał tego... Czy to było tak straszne, że lepiej by żył w niewiedzy? Nie podobało mu się to.
Pochylił głowę i wreszcie przyjrzał się dokładnie swojemu pyskowi, pierwszy raz od dnia, gdy klifiak walnął go w niego swoją łapą.
Z lewej strony pyska widniała rozcięta skóra, która odsłaniała jego zęby. Nie mogąc w to uwierzyć, zbliżył nos bliżej tafli i przyjrzał ranie. Czy nie powinna się zagoić?! Wyglądało na to, że jej brzegi, owszem to zrobiły, lecz skóra nie połączyła się z powrotem, przez co miał... bardzo dziwną bliznę.
Od razu poczuł złość i rosnący gniew. Gdyby nie to, że klifiacy chcieli sobie nie wiadomo co udowodnić, atakując patrol na czele ze Zbożową Gwiazdą, to nie wyglądałby jak jakiś upiór! Nic dziwnego, że jego przyjaciele wytrzeszczali oczy, gdy tylko go widzieli. Mimo to rana nie powodowała jakiegoś wielkiego dyskomfortu. Nawet nie zauważył, że to wygląda tak... inaczej niż w swojej głowie. Owszem inaczej się czuł, gdy jadł czy pił, ale nie przykładał do tego uwagi.
- Pędząca Łapo! Idziemy na trening! - Doszedł do jego uszu głos mentorki.
Zwrócił w jej stronę pysk, podnosząc się na łapy. Kotka jakoś nie wytknęła mu, że jego wygląd jakoś... się pogorszył. Może więc nie było tak źle?
Dzisiaj miał złowić rybę. Przez Porę Nagich Drzew było to niemożliwe, więc teraz miał szansę sprawdzić, czy cokolwiek pamiętał.
Wyszli z obozu, kierując kroki w dogodne miejsce do łowów. Wiedział, że tam ma większe szansę na połów, niż tu w obozie, gdzie każdy dźwięk płoszył zdobycz.
Zbożowa Gwiazda usiadła na uboczu, obserwując jak zamierza przygotować się do ćwiczenia. Ten rodzaj polowania był skomplikowany, jednak wierzył, że da sobie radę. Mimo tego, że był nieco rozkojarzony po tym jak zobaczył swój pysk w tafli wody, starał się skupić. Nie mógł jednak przyzwyczaić się do swojego odbicia, gdy oczekiwał na pojawienie się ryby.
Nagły ruch zwrócił jego uwagę. Napiął mięśnie i przyszykował łapę. Jedno uderzenie serca, dwa i za chwilę ryba już leżała na brzegu. Szybko do niej dopadł, by nie wyślizgnęła się z powrotem do rzeki. Była jednak śliska, co utrudniało walkę z posiłkiem. Wgryzł się jej w głowę i po jakimś czasie mógł z radością zaobserwować jak jej ciało przestaje walczyć i się rzucać.
- Udało się - westchnął z ulgą, spoglądając na mentorkę.
Nie skończyło się to tylko na jednej zdobyczy. Trenował dość długo, by wracając do obozu, położyć na stos aż trzy sztuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz