- Miło mi cię poznać - oznajmił uprzejmie, z szacunkiem pochylając głowę na powitanie, nerwowo strzepując ogonem. Aura tajemniczości obcego jednocześnie intrygowała i irytowała. Nie lubił nie rozumieć innych, nie lubił nie potrafić odczytać, co myśli ktoś, kogo chce zacząć nauczać. - Moja czcigodna bogini nadała mi imię Anubis. Jak ciebie zwą, tajemniczy przybyszu? Jakie ścieżki, wytyczone przez naszych czcigodnych patronów, przyprowadziły cię tutaj?
Obcy zmierzył go pełnym wyższości spojrzeniem, a Anubis się wzdrygnął. Nieznajomy przypominał mu Azazela - ta sama duma w oczach i emanujące wręcz poczucie wyższości nad najprawdziwszym prorokiem, jakim był pieszczoch. Kocur mimowolnie parsknął cicho, zastanawiając się, czy nowy znajomy również okaże się tak samo głupi, jak jego brat.
- Nazywam się Loki - odpowiedział nieznajomy po chwili, a drugi pieszczoch uśmiechnął się delikatnie.
- Witaj, Loki. Czy chciałbyś porozmawiać o bogach? - zaproponował. Większość kotów w tej chwili odmawiała mu, nie rozumiejąc potęgi wielkich Dwunożnych.
- Mów dalej - miauknął kocur, siadając i owijając ogon wokół łap.
Anubis uśmiechnął się szerzej. Loki nie był jak większość kotów.
***
Anubis otworzył z jękiem oczy. Miał wrażenie, jakby cały świat się kręcił. Leżał na wilgotnej trawie, a w powietrzu unosił się metaliczny zapach. Na początku nie był pewien, gdzie dokładnie się znajduje.
Dopiero po chwili uderzyły go wspomnienia.
Tego dnia udał się na spacer nieco dalej niż zazwyczaj - zwiedzanie nowych legowisk Dwunożnych zajęło go do tego stopnia, że znalazł się w miejscu, którego nie znał. Czuł się zbyt bezpiecznie, był zbyt rozkojarzony… Powinien przewidzieć, że wrogowie jego bóstw postanowią zaatakować w najbardziej niespotykanym momencie. Gdy zwiedzał jeden z ogrodów, z cienia wyskoczyła na niego bestia zwana psem. Dzięki błogosławieństwu bogini udało mu się wskoczyć na płot, jednak potwór zdążył chwycić zębami jedną z jego tylnych nóg. Zauważył to dopiero kilka płotów dalej - gdy zobaczył krew, łapy się pod nim załamały i zapanowała ciemność.
Szybkie spojrzenie na zranioną łapę wystarczyło, by ponownie ogarnęły go mdłości. NIENAWIDZIŁ widoku krwi. Zapragnął ponownie utonąć w przyjemnej nieświadomości, jednak nagle usłyszał, jak ktoś zeskakuje z płotu kilka metrów od niego. Odwrócił się na pięcie, jeżąc futro.
- Loki, mój ukochany przyszły wierny! - zawołał z ulgą, poznając przybysza. - Pomóż swojemu czcigodnemu prorokowi!
< Loki? Wybacz za gniota >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz