- L-lisia...G-gwiazda - Wypowiedziała w końcu Wilcza Zamieć. Jednym tonem.
Zielonooka zastępczyni ledwo usłyszała te słowa. Czuła, jakby jej serce przestało nagle bić, a źrenice zmniejszyły się do rozmiarów ziarenka truskawki, gdy tylko usłyszała te słowa.
Lisia Gwiazda.
Znała go z opowieści ciotki, kocięcych pogróżek i nieco od starszyzny, w której musiała wymieniać legowiska niemal co każdy świt. Niewiele wiedziała o Lisiej Gwieździe, oprócz tego, że był tyranem. Krążyło wiele plotek o Lisie, ale Kamienna Agonia nie siliła się nawet, by je zapamiętać. Było ich zbyt dużo, a czemuś, co nie jest udowodnione, nie warto wierzyć. Ciężko było go nie znać. Niedokładnie wiedziała o jego czynach, bo nie było jej na świecie podczas jego żywota, jednak skoro został tak zapamiętany, musiał być jeszcze gorszy od Piaskowej Gwiazdy.
Spojrzała na Wilczą Zamieć spojrzeniem coś w rodzaju zaskoczenia i jednocześnie zwątpienia.
- Lisia Gwiazda nie żyje. Od dawna. W jaki sposób on miał ci to zrobić?
Spojrzała się na medyka, oczekując wyjaśnienia. Medycy znali się przecież na duchach. Jeżowa Ścieżka jednak nie odpowiedział.
Kotka machnęła ogonem zirytowana. Tyle pytań. Spojrzała na Wilczą Zamieć.
- Rozszarpałabym na strzępy tego Lisią Gwiazdę - Warknęła. - Nikt nie będzie atakował Burzaków. Nikt nie ma prawa tknąć w ten sposób żadnej kotki! Tylko psychol mógł zrobić coś takiego. Klifiaki.
- Spokojnie, Kamienna Agonio. - Miauknął Jeżowa Ścieżka i spojrzał powoli na Wilczą Zamieć. - Nie powinnaś się stresować, to niezdrowe przy ciąży. Myślę, że powinnaś powiedzieć Zajęczej Gwieździe o obawach w związku z Lis... Z tym, kto naruszył twoją nietykalność cielesną.
**
Kamienna Agonia leżała przy stosie zwierzyny, starając się przetrawić nadmiar nowych informacji. W tym czasie Wilcza Zamieć została przeniesiona do żłobka.
Będąc szczerym, czarna rozumiała Wilczą Zamieć. Gdyby ona zaszła w ciążę, nawet o tym nie wiedząc, to wolałaby nie wiedzieć, co by się stało z jej kociętami. A do tego, jeśli jakiś skurwiel zbezcześciłby jej godność?
Króliczy Sus przecież przez to przechodziła. Może nie był to gwałt, ale wpadka, która w ogóle nie miała mieć miejsca. Jej rodzeństwo - młodsi bracia, w ogóle nie powinni istnieć. To był tylko głupi błąd.
Nie była dziś jeszcze na polowaniu. Zobaczyła tylko, jak Kwiecista Łapa zbliża się do sterty. Czarna spojrzała ostrym wzrokiem na córkę Burzowej Nocy.
- Najpierw zapoluj, dopiero potem jedz - Powiedziała twardo zastępczyni. - Tereny Klanu Burzy to nie raj dla zwierzyny, żeby podjadać ze sterty!
- Tak - wybąkała kotka, i niemal od razu podbiegła do Jałowego Pyłu, prawdopodobnie prosić go o patrol łowiecki.
Czarna wyszła z obozu, chociaż praktycznie nie mogła skupić się nawet na własnych ruchach. Utrudniło jej to polowanie, przez co nawet sposób jej zmarłego mentora nie zadziałał, by złapać więcej niż jednego królika.
Zaniosła łup do obozu, mimo iż niezbyt jej się spieszyło. Dopiero, gdy rzuciła królika na stertę, wzięła czarną wronę.
Ptaki nie były częste na terytoriach Burzaków, ale kotka przekonała się już, że jej brat, Gliniane Ucho, potrafi być całkiem niezły, jeśli chodzi o łapanie tych wiecznie uciekających mysich móżdżków.
Złapała szczelniej w zęby ptaka i ruszyła w kierunku żłobka. Tak, pomyślała o Wilczej Zamieci. To aż dziwne.
Gdy tylko zielonooka wojowniczka weszła do środka, Wilcza Zamieć skuliła się.
Wróciła do swojej dawnej, słabej formy?
Ciężko było to zrozumieć.
- Masz - Miauknęła Kamienna Agonia, kładąc pod jej łapami wronę.
Osiwiała siostra Zajęczej Gwiazdy popatrzyła się niepewnie na zastępczynię i na ptaka, jak gdyby przez to, co ją spotkało - przez niespodziewaną ciążę - nie mogła nawet patrzeć na jedzenie.
Kamienna Agonia w ciszy usiadła przy skalnej ścianie. W żłobku było cicho, pusto i wilgotno. Już nie pachniało tam intensywnie matczynym mlekiem, bo Marchewkowy Grzbiet - jedyna karmicielka - wróciła do obowiązków wojownika, gdy jej dzieci zostały mianowane na uczniów.
- Moja mama miała podobnie. - Powiedziała w końcu czarna. - Chociaż nie była zgwałcona, to nie wiedziała, że jest w ciąży. To była niezaplanowana wpadka. A moje rodzeństwo okazało się całkiem... znośne. - Córka Króliczego Susa wręcz się zaśmiała. - Może do czasu, gdy za bardzo nie rozrabiają. Dopóki twoje kocięta nie będą sprawiały problemów, może jeszcze je polubisz. A jak nie, możesz je oddać byle jakiej kotce, która chce mieć kocięta. Moja ciotka co rusz pyta mnie o to, czy chcę zostać matką i czy mam już kogoś na oku.
<Wilcza? Kamień cię zaskoczyła?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz