Przysłuchiwała się kotce z uwagą. Mówiła o wszystkim z takim zapałem i z taką pewnością w głosie, że nie sposób było zwątpić w jej słowa. Motylej Łapie się poszczęściło, trafiła na mentorkę idealną pod każdym względem. Co prawda srebrna ani razu nie spojrzała jej w pysk, ale młoda uznała to za część treningu. Cisowa Kołysanka zdawała się nieumiejętnie błądzić wzrokiem po jej ciele, jakby nie potrafiła się zdecydować, gdzie patrzeć w momencie zwracania się do uczennicy.
- Skoro Krocząca Gwiazda ma mysi móżdżek, to dlaczego jest liderką? - spytała żółtooka, nie rozumiejąc tej kwestii. Nie dość, że bura była brzydka, to jeszcze wychodziło na to, że była też głupia. Szylkretka nie pojmowała, jak ktokolwiek mógł dopuścić do władzy takiego nieudacznika, skoro z pewnością znalazłby się ktoś lepszy do tej roli.
- Świat niestety nie jest sprawiedliwy, czego świadkiem sama jesteś. Nie należy jednak ulegać ustawionym przez kogoś zasadom, bo nie zawsze są one słuszne. Niektóre koty próbują tylko ułatwić życie sobie, mając innych gdzieś. Nie możesz nigdy pozwolić, by ktokolwiek cię zmanipulował. Broń się przed głupimi, by nie zarazili cię swoją bezmyślnością - rzekła, jakby prawiła najwyższą mądrość.
Motyl nawet w to wierzyła. Chociaż dla niej najważniejszą wartością było piękno, tak nie uważała, by słowa kotki miały być kłamstwem. Nie widziała sensu w tym, by być przez mentorkę oszukiwaną.
- To głupota jest zaraźliwa? Można się nią zarazić przez dotyk? Bawiłam się niedawno z bratem, nie chcę skończyć jak on... - wymamrotała z lekka przestraszona byciem drugą wersją Jadowitej Łapy.
- Tylko przez rozmowy. W kontaktach fizycznych nic ci nie grozi, ale im dłużej słuchasz takiej absurdalnej paplaniny, tym większe szanse, że takowa durnowatość przejdzie na ciebie - ostrzegła, na co uczennica pokiwała ze zrozumieniem główką. Będzie musiała mniej rozmawiać z rudzielcem, bo skończy jak bezużyteczna maruda.
- To co teraz będziemy robić? - zapytała, podekscytowana samą myślą wyjścia poza obóz. - Mam nadzieję, że tam, dokąd idziemy, nie będzie tak dużo błota. Nie mogę się ubrudzić, bo nie będę w stanie wyczyścić się do jutra - dodała z takim przerażeniem, jak gdyby była to największa krzywda, jaka może zdarzyć jej się w życiu.
Jej kręcone futerko było przecudowne, miało wspaniałą barwę i wyróżniało ją z tłumu, czyniąc ją znacznie piękniejszą od reszty. Nie mówiła tego na głos, by nikomu nie było smutno, ale jak wiadomo - każdy ma oczy i widzi różnicę między jej urodą a własną. Ona była oryginalna, jedyna na wszystkie te klany, zamieszkujące las czy tam jego okolice.
- Zobaczysz - odparła tajemniczo srebrna, omal nie wpadając na stos liści. - Kto tutaj stoi?!
- Przecież to liś... - urwała, przypominając sobie wcześniejsze słowa Cis. Wszystko może być jej przeciwnikiem. - To wróg - stwierdziła ze śmiertelną powagą w głosie.
- Skoro Krocząca Gwiazda ma mysi móżdżek, to dlaczego jest liderką? - spytała żółtooka, nie rozumiejąc tej kwestii. Nie dość, że bura była brzydka, to jeszcze wychodziło na to, że była też głupia. Szylkretka nie pojmowała, jak ktokolwiek mógł dopuścić do władzy takiego nieudacznika, skoro z pewnością znalazłby się ktoś lepszy do tej roli.
- Świat niestety nie jest sprawiedliwy, czego świadkiem sama jesteś. Nie należy jednak ulegać ustawionym przez kogoś zasadom, bo nie zawsze są one słuszne. Niektóre koty próbują tylko ułatwić życie sobie, mając innych gdzieś. Nie możesz nigdy pozwolić, by ktokolwiek cię zmanipulował. Broń się przed głupimi, by nie zarazili cię swoją bezmyślnością - rzekła, jakby prawiła najwyższą mądrość.
Motyl nawet w to wierzyła. Chociaż dla niej najważniejszą wartością było piękno, tak nie uważała, by słowa kotki miały być kłamstwem. Nie widziała sensu w tym, by być przez mentorkę oszukiwaną.
- To głupota jest zaraźliwa? Można się nią zarazić przez dotyk? Bawiłam się niedawno z bratem, nie chcę skończyć jak on... - wymamrotała z lekka przestraszona byciem drugą wersją Jadowitej Łapy.
- Tylko przez rozmowy. W kontaktach fizycznych nic ci nie grozi, ale im dłużej słuchasz takiej absurdalnej paplaniny, tym większe szanse, że takowa durnowatość przejdzie na ciebie - ostrzegła, na co uczennica pokiwała ze zrozumieniem główką. Będzie musiała mniej rozmawiać z rudzielcem, bo skończy jak bezużyteczna maruda.
- To co teraz będziemy robić? - zapytała, podekscytowana samą myślą wyjścia poza obóz. - Mam nadzieję, że tam, dokąd idziemy, nie będzie tak dużo błota. Nie mogę się ubrudzić, bo nie będę w stanie wyczyścić się do jutra - dodała z takim przerażeniem, jak gdyby była to największa krzywda, jaka może zdarzyć jej się w życiu.
Jej kręcone futerko było przecudowne, miało wspaniałą barwę i wyróżniało ją z tłumu, czyniąc ją znacznie piękniejszą od reszty. Nie mówiła tego na głos, by nikomu nie było smutno, ale jak wiadomo - każdy ma oczy i widzi różnicę między jej urodą a własną. Ona była oryginalna, jedyna na wszystkie te klany, zamieszkujące las czy tam jego okolice.
- Zobaczysz - odparła tajemniczo srebrna, omal nie wpadając na stos liści. - Kto tutaj stoi?!
- Przecież to liś... - urwała, przypominając sobie wcześniejsze słowa Cis. Wszystko może być jej przeciwnikiem. - To wróg - stwierdziła ze śmiertelną powagą w głosie.
<Cis?>
Piękne XD
OdpowiedzUsuń