Potrzebował znać prawdę. Dlatego mimo mrozu i zadymki szedł w kierunku dobrze znanych terenów. Wiatr ucichł, gdy wszedł między drzewa. Nie było już odwrotu.
Uderzyła w niego fala nostalgii. Znajome miejsca, śpiące pod warstwą białego puchu, wydawały mu się wyjątkowo obce. Niedostępne. Jakby od czasu, gdy stawiał na nich łapy minęło całe życie. Może tak właśnie było.
Cmentarz. Skrawek, który ilością niewielkich kopczyków ziemi odmierzał bieg jego życia. Pamiętał ich wszystkich, choć ich rysy powlekała mgła. Pamiętał głosy, zapachy, uśmiechy. Pojedyncze wrażenia składające się na postacie kotów, które były mu bliskie. Których od dawna już z nim nie było.
Uświadomił sobie nagle, jak bardzo jest stary.
Wiedziony pamięcią, szukał śladów po grobach, które tak często odwiedzał. Od kogo to wszystko się zaczęło? Kreciej Norki? Sowiego Pazura? Jego ojca? Szereg kopczyków rósł, wydłużając się w nieskończoność. Czy ktokolwiek oprócz niego o nich pamiętał? Czy ktokolwiek wspominał jego matkę, Skowronek, Wawrzynka? Mroźną Łapę albo Sosnowy Zagajnik?
Wiatr bił o ścianę drzew, wyjąc i sypiąc śniegiem. Obok była tylko cisza.
Czy ona też tutaj była?
Spojrzał na groby. Wilczaki dbały o swoich zmarłych. Większość kopczyków była odśnieżona, albo przynajmniej przybrana bardziej lub mniej suchymi ziołami, liśćmi i wszystkim, co daje las. Większość. Nie wszystkie.
Był pewien, że to także był grób. Śnieg wybrzuszał się zbyt regularnie, żeby był to przypadek. Nie było żadnych kwiatów. Żadnych oznak pamięci.
Coś ścisnęło go za gardło.
Szelest. Uniósł łeb, szukając jego źródła. Powinien uciekać. Jakoś nie miał na to siły.
Czarne futro wyróżniało się na tle śniegu, ginęło za to wśród ciemnych pni drzew. Już z tej odległości był w stanie rozpoznać jej sylwetkę. Zmężniała.
Nie zauważyła go. Miał jeszcze szansę się wycofać.
I tak go nie pozna. Za bardzo się zmienił.
- To tutaj leży Krocząca Gwiazda?
Zjeżyła sierść. Wyrwał ją z zamyślenia. Uśmiechnął się łagodnie i wyszedł zza zaspy, pokazując że nie ma złych zamiarów.
- Kim jesteś? - burknęła.
Pokręcił głową.
- Tutaj? - ponowił pytanie.
- Tak, tutaj - odparła z pewnym wahaniem. - Czemu cię to interesuje? - W jej ślepiach czaiła się wrogość. Mięśnie miała spięte, gotowe do ataku.
- Była najlepszym kotem, jakiego znałem - miauknął. - Uratowała mi życie. A później poświęciła dla mnie własne.
- Kłamiesz - warknęła. - Nie była dobrym kotem, nie…
- Nigdy nie chciała być liderką. Działanie z cienia było dla niej rodzajem wyzwania, sposobem na zabicie nudy. Później chciała tylko spokoju. I… zrozumienia. Chyba tego najbardziej. Była inna i dlatego tak bardzo samotna. Nawet ja… Może dlatego się zgodziła. Mimo że nigdy nie chciała. Zawsze mówiła, że zrzeknie się władzy gdy mnie zabraknie. Poza tym… chyba w ten sposób chciała mnie powstrzymać. Ale w końcu się zgodziła. Zawsze się mną opiekowała. Od małego…
- W-Wróblowa Gwiazdo?
- Przysięgła sobie, że uratuje mnie i tym razem. I zrobiła to. Nie mam pojęcia jak. Zdarła sobie dla mnie łapy. Dosłownie. A potem po prostu odeszła, dając mi to, czego najbardziej potrzebowałem. Wolność. Tak po prostu. Po tym wszystkim, co dla mnie zrobiła, pozwoliła po prostu mi odejść. Wróciła do klanu i wzięła moje obowiązki na swoje barki. Wzięła nienawiść. Wszystkie oskarżenia. Samotna. Bez wsparcia przodków. Myślę, że dlatego nie zrezygnowała. Wtedy prawda o życiach wyszłaby na jaw. Zrobiła to dla mnie. To wszystko…
Po jego polikach spłynęły łzy. Otarł je wierzchem łapy.
- Były chociaż razem? - zwrócił się nagle do kotki, jakby przypominając sobie o jej istnieniu. - Tylko ona potrafiła ją zrozumieć i tylko dla niej była w stanie zrobić tyle, ile zrobiła dla mnie. To ona jest teraz liderką? Tylko ją mogła wybrać na zastępcę, nikomu tak nie ufała. Nikogo tak nie… kochała.
<Skało? Powodzenia xD>
oh Wróbel zawiedziesz się jak ja
OdpowiedzUsuń