Leżał w swoim legowisku, wpatrując się w skalną ścianę.
Fasolowa. Łodyga. Nie żyła.
Sens tych czterech słów wciąż mu się wymykał, mimo że powtarzał je w myślach od kiedy tylko zobaczył jej spalone ciało.
Jego przyjaciółka nie żyła. Zabita przez Klan Gwiazdy.
Nie wierzył w to. Nie potrafił uwierzyć. Nie tylko dlatego, że myśl, że nie porozmawia z nią nigdy więcej była absurdalna i nie mieściła mu się w głowie. Szczególnie że jeszcze wschód słońca temu była obok, uśmiechała się do niego, żartowali, wymieniali plotki. Nie miał pojęcia, że po raz ostatni. Że jego pożegnaniem z nią będzie "i uważaj na borsuki". Że nie dane mu będzie się z nią pożegnać.
Czuł się, jakby ktoś wyrwał mu serce. Wokół niego zrobiło się nagle bardzo zimno. I pusto.
Nie potrafił uwierzyć, że Klan Gwiazdy to zrobił.
To nie mieściło się w jego postrzeganiu świata. Klan Gwiazdy był dobry. To był jego tata, jego mama, siostra i wszyscy, których stracił. Których kochał. Którzy kochali jego.
Jak mogli to zrobić? Jak mogli zabić jego przyjaciółkę? Przyjaciółkę, która na to nie zasłużyła! Czy to była jej wina, że kogoś pokochała? Że wybrała szczęście ze swoim partnerem i dziećmi? Nie!
Nie rozumiał i nie potrafił tego zrozumieć.
Jak Kodeks mógł być ważniejszy niż życie Fasolowej Łodygi?
Dlaczego Wilcze Serce na to pozwolił?
Drgnął, gdy przed jego legowiskiem rozległ się hałas kroków.
- Wróblowa Gwiazdo?
Rozpoznał głos Skalnego Szczytu. Usiadł, dając kotce znak, żeby weszła. Tuż za nim podążył jego brat i ich uczniowie, czyli dzisiejszy poranny patrol. I ktoś jeszcze.
- Witaj, Wróblowa Gwiazdo. - Jastrzębi Podmuch skinął głową. Odpowiedział mu tym samym.
- Na naszym terytorium znaleźliśmy pieszczocha, nazywa się Wampirek - siostra weszła buremu w słowo.
Wróblowa Gwiazda przyjrzał się stojącemu między nimi czarno-białemu. Był średniego wzrostu, a jego krótkie futerko błyszczało. Rozglądał się niepewnie na boki niebieskimi ślepiami, prezentując trochę za długie kły. No tak, pieszczoszek. I faktycznie, pachniał naprawdę dziwnie. Bury uśmiechnął się do niego smutno.
- Skąd się tu wziąłeś?
- Mój dwunożny mnie porzucił - wymamrotał. Podniósł wzrok na lidera. - Mógłbym u was zostać? I tak nie mam dokąd iść.
Wojownik powiódł wzrokiem po reszcie patrolu. Rodzeństwo wzruszyło ramionami. Westchnął. Nie miał powodu żeby się nie zgodzić, szczególnie jeśli kocurek mówił prawdę. Pieszczoszek, którego porzucił Dwunożny...
Skinął głową.
- Tak, możesz. Jastrzębi Cieniu, Skalny Szczycie - zwrócił się do wojowników. - Oprowadzicie... - spróbował przypomnieć sobie imię czarno-białego - Wampirka po obozie?
- Oczywiście - odparł uprzejmie kocur.
- Idź z Jastrzębim Cieniem, pokaże ci obóz - miauknął do pieszczocha. - Rozgość się, porozmawiaj z innymi klanowiczami. Jeśli faktycznie będziesz chciał do nas dołączyć, wiesz, gdzie mnie znaleźć.
- Dziękuję - miauknął były pieszczoch, wychodząc z legowiska w asyście patrolowiczów.
Wróblowa Gwiazda westchnął. Położył się i wpatrzył w ścianę.
Nawet nie usłyszał, kiedy obok niego zjawił się Modrzewiowa Kora. Nie pytając o nic, położył się obok i przytulił burego.
<Wampirku? Miłego poznawania klanowczów ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz