Jeszcze raptem kilkanaście może świtów, nim Kamień i Glina będą mogli zostać uczniami Klanu Burzy. Kamień cieszyła się jak nigdy dotąd i traktując swoich pobratymców ze żłobka protekcjonalnie, opowiadała, jak to gotowa jest na zostanie uczniem. Arogancji w jej głosie nie dało się nie zauważyć. Za to Glina był tak ciekawski jak nigdy dotąd, czego Kamień mogła się spodziewać. Jej brat wypytywał uczniów i wojowników o to, jak wygląda życie w legowisku uczniów, dopytywał się o każdy szczegół, chociaż oboje znali podstawy. A jednak, niedługo będą dość duzi, by sprawować samodzielnie tę funkcję. Kamień będzie najlepszą uczennicą - to wiedziała z pewnością.
Króliczy Sus przypatrzyła się Kamieniowi, gdy kotka wracała tanecznym krokiem do żłobka. Brodę Kamień trzymała wysoko uniesioną, gracja i ostrożność, z jaką stawiała łapy, miała wydźwięk wyższości.
- Minie jeszcze wiele świtów, zanim będziesz mogła lśnić taką dumą. - Króliczy Sus uśmiechnęła się na widok córki.
- Och, zamknij się! - Fuknęła Kamień. - Jestem wystarczająco dobra.
- Jasne. - W głosie matki wybrzmiewała uraza, jednak kotka dalej się uśmiechała.
Glina wparował do żłobka zaraz po swojej siostrze.
- Uważaj, niedołężna ropucho! - Warknęła Kamień, gdy kociak prawie w nią wpadł.
- Jasne. Gdyby raczyła pani, za pozwoleniem, usunąć się z wejścia do żłobka.
Króliczy Sus parsknęła śmiechem, kilka kociaków zachichotało.
- Gdybyś umiał chodzić jak normalny kot, a nie głupi spłoszony kurczak, jak najchętniej bym to zrobiła. - Syknęła złośliwie, ale Glina tylko parsknął.
- Gdzie Świerszczowy Skok? - Spytał Glina Króliczy Sus.
- Jest zajęty. Wojownicy mają mnóstwo obowiązków.
Kamień parsknęła. Teraz nie potrzebowała obecności kolejnego duszącego ciała kota w i tak ciasnym żłobku. Nowe kocięta wciąż się rodzą i zgiełku nie da się wytrzymać. Dlatego Kamień radowała się wizją sypiania w legowisku uczniów, gdzie żaden plugawy, nadęty kociak nie wrzeszczy ci do ucha nad ranem.
Otrząsnęła się i usiadła przy Króliczym Susie, jednak na stosowną odległość. Glina wymienił parę słów z innymi kociakami, ale Kamienia to nie obchodziło w najmniejszym stopniu, więc pozwoliła, by powieki jej opadły. Gęste popołudniowe powietrze wpływało strumieniami do jej nozdrzy, a ona napajała się wonią zbliżającej się pory zielonych liści. Musiała wyglądać idiotycznie, śpiąc na siedząco, ale nijak obchodziło ją zdanie głupich kotów ze żłobka. Poza tym potrzebowała chwilowej drzemki.
***
Gdy się obudziła, był wczesny wieczór. Gliny nie było w żłobku - najpewniej wyszedł, żeby uprzykrzać życie zwykłym wojownikom.
Kamień rozciągnęła się i już miała wyjść, gdy Króliczy Sus zaspanym tonem zwróciła się do niej.
- na pewno chcesz wyjść? W trakcie wschodzenia księżyca robi się chłodno.
- Mam krótkie futro, ale nie aż tak krótkie, by nie zdołało ochronić mnie przed nikłym wiaterkiem. - Splunęła Kamień i wyszła zza kamiennych ścian żłobka. Skalne kolumny obozu rozprzestrzeniały się przed nią. Glina rozmawiał ze Świerszczowym Skokiem. Niebiański Kwiat wracała właśnie do obozu i rzuciła Kamieniowi i Glinie ciepłe, uprzejme spojrzenie. Piaskowa Ścieżka rozmawiała z Chabrową Gwiazdą. Paru wojowników wymieniało się zwierzyną.
Kamień położyła się u stóp skalnego baldachimu, który rzucał na nią kształtny cień. W obozie panowała cisza, przerywana poniekąd indywidualnymi rozmowami dwóch kotów. Westchnęła z irytacją, gdy podszedł do niej Glina i usiadł obok.
- Widzę, że jesteś bardzo zadowolona z mojej obecności. - Rzucił sarkastycznie.
Kamień walczyła z potrzebą parsknięcia śmiechem.
- jestem równie zadowolona z twojej obecności, co mysz z obecności polującego na nią kota.
- Więc mam spory potencjał, nie?
Tym razem Kamień nie powstrzymywała śmiechu, jednak pozwoliła sobie jedynie na ten chłodny, pusty.
- Skoro uparłeś się, by dotrzymać mi towarzystwa, to oszczędź mi nerwów i przestań nawijać jak nadęta głupia ropucha.
Glina uśmiechnął się, jednak mówić nie przestał. Aż do szczytu księżyca ględził o tym, czego dowiedział się od starszych wojowników i starszyzny, ale Kamień miała go głęboko w nosie, więc modliła się w ciszy do Gwiezdnych, by w końcu przestał mielić tym swoim niewyparzonym jęzorem. Gdy księżyc był już na tyle wysoko, by obwieszczać, że pora spać, Króliczy Sus upomniała kociaki, ku niemiłosiernej irytacji Kamienia.
- Tak, wiem, że mamy spać! -Warknęła. - przestań się powtarzać.
Króliczy Sus zdawała się wziąć to do siebie, co miała w zwyczaju, jednak Kamień zbytnio się tym nie przejmowała. Umościła się w legowisku obok matki i Gliny. Odetchnęła cicho.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz