- Jak możesz być sam, skoro siedzę obok ciebie i pozwalam obsmarkiwać moje futro? - zapytała. - Na ziołach się nie znam, ale mogę Ci pomagać. Oczywiście jestem bardzo zajęta, ale znajdę chwilę. Połamię Huraganowi dupę, żeby jej więcej nie zapłodnił. - oświadczyła.
Słysząc to, na jego pysku wykwitł uśmiech. O tak... takie połamanie pewnie nauczyłoby go trzymania się z dala od medyczek. Do końca życia ciągnąłby tylne łapy po ziemi. Niestety... Stało się. Nie dało się cofnąć czasu i wykastrować adoratora Fasolowej Łodygi. A teraz? Gdyby Płomień spełniła swe dzikie zapędy, to pewnie dziadek jak i Wróblowa Gwiazda, urwaliby im uszy. Czym była zemsta?
To uczucie. Uczucie, które każe ci krzywdzić innego za krzywdę, którą niegdyś tobie wyrządził. Dopada każdego. Czy to młodego, czy starego. Nie było przed nią ucieczki. Huragan dostał już karę. Pewnie gorszą od niepełnosprawności. Nie wiadomo jaki los spotka Fasolę, jego ukochaną. Zacisnął zęby.
Czy naprawdę to będzie się za nim ciągnęło do końca życia? Nie mógł patrzeć na kotkę i jej potomstwo. Miał ochotę wyć i wyrywać swoje futro. Ból... Ten ból był koszmarny. Zdrada. Czym była zdrada?
To wybór, co łamie serce na kawałki. Jedna strona cierpi, druga nie. Pasożyt. Była pasożytem? Posilała się jego wiedzą, jego naukami, wysysając soki do cna. A później? Kiedy już została medyczką odczepiła się od niego, podążyła za innym, aby się rozmnożyć. Jednak pasożyty mają to do siebie, że powrócą. Z większą ilością, chcąc dalej spijać i pożywiać się żywicielem. Jej dzieci. Małe pasożyty. Czy go zjedzą? Będą nękać, chcąc zdobyć wiedzę... Wygryzą go do cna, aż umrze w bólu i rozpaczy.
- Płonąca Łapo... Jedyne co możesz dla mnie zrobić, to... - Spojrzał w jej stronę.
W te oczy, które nie troszczyły się o nikogo. Dojrzał tam drobne światełko. Światełko, które sprawiło, że wtulił się ponownie w jej sierść.
- Dziękuję. - miauknął tylko. - Dziękuję, że jesteś.
***
Płonąca Łapa została wojowniczką. W tym czasie jego stan psychiczny powoli się unormował. Miał ucznia, który go dręczył i doprowadzał do załamań, ale też i wybuchów śmiechu. Deszczowa Łapa był naprawdę głupim kotem. Normalnie ktoś naprawdę tam na górze go nie lubił.
- Gratulację. Nareszcie zostałaś wojowniczką. Jak się z tym czujesz? - zapytał rudo-czarną, kiedy wpadła go odwiedzić. Cieszyło go to, że pamiętała o nim. Słysząc plotki na tematy, że jego siostrzenica nęka kocięta, brata i innych nie sprawiła, że poczuł z tego powodu zgorszenie.
Bo to była po prostu ona.
Płomień.
Płomień, który tańczył w mroku, który oświetlał zbolałą duszę.
- Jest świetnie! Teraz mogę robić co chcę i nikt się nie czepia. - miauknęła z zadowoleniem. - Byłam też ze sprawą Fasolowej Łodygi u Wróblowej Gwiazdy.
Oho! Nadstawił uszu.
- Co powiedział?
<Płomień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz