- Możemy porozmawiać? – Modrzewiowa Kora wetknął głowę do legowiska wojowników, w którym Północny Mróz czyściła swoje pozlepiane od śniegu półdługie futro.
- Nie miałeś iść z Dymną Łapą na trening? – zapytała Północny Mróz, przyglądając się kocurowi badawczo. Znała go na tyle dobrze, że potrafiła wyczuć niepewność czy strach w jego głosie. Może ta łajza, Dymna Łapa, odwalił coś na treningu i teraz Modrzewiowa Kora się za niego wstydzi? Jeśli tak, to wojowniczka bardzo chętnie postawi rudego do pionu.
Modrzew uciekł spojrzeniem w bok.
- Dałem mu zajęcie, zbiera mech. – Powiedział. Północ niemal się uśmiechnęła. No tak, do czego innego ta irytująca, wiecznie uśmiechnięta i pusta kreatura się nadawała? Chociaż dzieliły ich tylko dwa księżyce, to Północ czuła się sto sezonów starsza od swojego głupkowatego, naiwnego i płaczliwego przybranego brata. Irytował ją swoim sposobem bycia, wiecznym zwracaniem na siebie uwagi wszystkich. Poza tym, od pierwszego miauknięcia sprawiał wrażenie worka do bicia na pełen etat.
- Chciałem po prostu z tobą porozmawiać. I tak zbyt długo już to odkładam.
- O czym chcesz rozmawiać?
- O twoim ojcu.
Jak obco to zabrzmiało. Północny Mróz nie miała ojca. Co najwyżej… Płodziciela.
Nie znała Wawrzynowej Łapy i jej nie obchodził. Był dla niej co najwyżej tylko jednym z wielu kotów, które urodziły się, żyły, a na końcu umarły, pogrążając się w błogim nieistnieniu. Nie był nawet zatartym wspomnieniem, bo po prostu go nie znała.
- Pewnie już wiele razy zdążyłaś o tym usłyszeć, ale… Nie wiesz, czy to prawda? Chciałabyś to usłyszeć ode mnie?
Północny Mróz zamyśliła się. Była ciekawa wersji wydarzeń Modrzewiowej Kory. Usiadła w cieniu krzewu, owijając niebieski ogon wokół chudych łap.
Wiele razy słyszała, że to jej wujek odpowiedzialny jest za śmierć jej ojca. Ale nie brała tego do siebie, tłumaczyła sobie, że musiał to być nieszczęśliwy wypadek. Modrzewiowa Kora był dla niej najbliższym kotem w klanie i zapewniał jej te absolutne minimum ciepła, uczuć i uwagi, jakie potrzebowała. Wizja kocura mordującego z zimną krwią kogokolwiek… Nie, była tak nierealna, że Północ wolała zepchnąć ją na krańce umysłu. Był chyba najłagodniejszym kotem w klanie, nie mógłby zrobić czegoś takiego, prawda? Prawda…?
- To ja go zabiłem, Północny Mrozie. To wszystko, co mówią inne koty… To prawda. Zresztą pewnie wiele razy zdążyłaś już to usłyszeć. Pewnie mnie za to nienawidzisz.
„Po prostu ci nie wierzę” – chciała powiedzieć. Była pewna, że to wszystko dało się jakoś logicznie wytłumaczyć. Może to Wawrzyn pierwszy zaatakował? Albo chociaż go sprowokował? Modrzewiowa Kora oczekiwał ze zwieszoną głową odpowiedzi. Sprawiał wrażenie, jakby czekał na wyrok.
- Nie, nie mam żalu – powiedziała takim tonem, jakby właśnie oznajmił jej, że zjadł na śniadanie mysz. Kocur spojrzał na nią z mieszaniną zdziwienia, zaskoczenia i smutku. W brązowych oczach zebrały się łzy.
- Czasami budzę się w nocy… I wtedy wydaje mi się, że mam jego krew na łapach. Żałuję, że to się stało – kocur mówił urywanym głosem. Północny Mróz domyśliła się, jak wiele siły go to kosztuje – Wawrzynowa Łapa był twoim ojcem, nie powinienem był cię go pozbawiać mimo wszystko. Ale byłem na niego wściekły za to, co się stało z Sarenką… Z twoją mamą – Modrzewiowa Kora zacisnął zęby. Zdawał się przeżywać to wszystko nie tylko za siebie, ale także za Północny Mróz, która wpatrywała się w niego obojętnie. Nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. Znała tę historię. Wężowy Wrzask i Górski Szczyt zadbali o to, by obudzona w środku nocy potrafiła ją wyrecytować. Ale mimo wszystko i tak nie potrafiła płakać za kotem, którego nie znała. Nie miała z nim żadnych wspomnień, był dla niej obcy. Po prostu bardzo nie pasowało jej to do Modrzewiowej Kory. Nie znała go takiego.
- Nie, wujku, jest w porządku. Nie gniewam się. Mogę już iść? Patrole, polowania – powiedziała, chcąc jak najszybciej wykręcić się od ciągnięcia tego tematu. Nie czekając na odpowiedź, odwróciła się i nerwowym krokiem podeszła do wyjścia z obozu. Patrzyła jeszcze chwilę w załzawione oczy Modrzewiowej Kory. I jakoś nie mogła uwierzyć, że były to oczy mordercy.
<Może ją ktoś pocieszyć czy coś, jeżeli chce. Północ będzie troszeczkę roztrzęsiona>
Klep!
OdpowiedzUsuń