– Mosemy dać im piólka. O, albo kamycki! Kamycki będzie łatwiej znaleść. - zaproponował kocurek
– Ale jag je im damy? – zmartwiła się. Zimorodek wzruszył ramionami.
– Wymyślimy coś potem. No choć, posbierajmy takie łatne!
Szybko ruszył na poszukiwanie prezentów, które rozweselą chmurki. Przykro było patrzeć jak tak płaczą. Ich łzy zmoczyły mu już futerko! A to znaczyło, że były naprawdę smutne. Zaczął szukać kamyków, które nadadzą się na podarek. Wybierał takie ładne, okrągłe. Rosa również wciągnęła się w poszukiwania i po kilku uderzeniach serca, ułożyli niewielki kopczyk, który zamierzali dać chmurką na pocieszenie.
- Dobse... To telas... - No właśnie. Trzeba było im je dać. Zadarł głowę do góry, a jakaś łza wpadła mu do oka. - Ał! - pisnął przecierając je łapką
- Cio se stało? - obok rozległ się zmartwiony głos siostry.
- Chmulka dała mi swoją łze! Mose tak chcę nam pomóc, snaleść sposób, aby jej dać plesenty! - Tak! To musiało być to. - Pats w góle!
Tym razem oboje wpatrywali się w niebo, zbierając łzy chmurek na swój pyszczek.
- Jus wiem! - zakrzyknął, łapiąc kamyk w pysk. - pfffaapfs - Chciał powiedzieć " patrz", jednak nie spodziewał się, że trzymając coś w pysku, będzie niezrozumiany.
Rosa przekrzywiła łepek, czekając na wyjaśnienie, co zamierza zrobić. Zimorodek machnął ogonem. Najlepiej będzie jej to pokazać, a nie gadać. Podrzucił kamyk najwyżej jak potrafił w niebo. Ten jednak spadł niedaleko nich.
- No nie! Musimy sucać o tam! - Wskazał górę. - Skolo łzy chmulek do nas dolatują, to kamycki tes powinny. - Ponownie chwycił kamyk w pysk i po raz kolejny wyrzucił go w powietrze. Tym razem użył całej swojej siły. Patrzył w niebo, jak prezent leci i leci i nagle uderza jakiegoś kota w pysk. Ups... Zaczął się rozglądać za jakąś kryjówką, widząc jak ten ktoś, zaczął się do nich zbliżać.
- Uklyjmy se! - pisnął dobiegając do klifu. Gdyby zeskoczyli... Kocur na pewno ich nie znajdzie! Wziął rozbieg i już chciał skoczyć, gdy ktoś depnął mu na ogon. O nie! To ten kot! Jak on tak szybko się znalazł przy nim?!
- Chcesz się zabić, idioto?!
- Cio to snacy zabić?
- To co właśnie chciałeś zrobić! Po tym byś już nie zobaczył mamy ani swojego rodzeństwa! - warknął na niego rozeźlony czarny o brązowych oczach.
Nie kojarzył go, więc trudno mu było określić jego imię.
- Jak pan się nasywa? - zapytał.
- Węgorzowy Grzbiet! I módl się do Klanu Gwiazd! Bo oboje dostaniecie taką karę jakiej wam się nie śniło! Nie wolno rzucać w koty kamieniami i nie wolno skakać w przepaść! Zrozumieliście?!
Bardzo nie lubił tego pana. Był bardzo, aż za bardzo wkurzony.
- Losa... - Spojrzał na zaniepokojoną siostrę. - Glysiemy! - Po czym wbił się w łapę kocura.
Musieli obronić się przed atakiem górskiego potwora, który chciał na nich poskarżyć mamie.
<Roso?>
Ale oni beda mieć przesrane XD
OdpowiedzUsuń