- Co za okropne miejsce! - narzekała po raz któryś Nornica - Już prawie cztery razy ledwo uniknęłam tych spadających, zaśmierdłych owoców! Czemu nie mogli znaleźć bardziej bezpiecznego miejsca na obóz?
Czermień prychnął, rozglądając się po ich nowym domu. Dziwnie było widzieć tyle znajomych pysków oraz tych całkiem nowych. Nadal nie mógł się przyzwyczaić do faktu, że wrócił. Było tu tak cicho... Czasami tylko odzywał się jakiś ptak. Był przyzwyczajony już do szumu płynącej rzeki, przez co teraz czuł się, jakby odebrano mu słuch. Bardzo się dziwił, widząc koty chodzące po gałęziach drzew i im najbardziej w tej chwili poświęcał uwagę.
- Słuchasz mnie czy nie?! - Dostał ogonem po pysku od wkurzonej kotki.
- Nie - warknął. - Idź poszukaj sobie innych przyjaciół.
Ta tylko fuknęła i obrażona odeszła. Obserwował ją chwilę, przez co zauważył, że ta skierowała się wprost do Szyszki. Czego się spodziewał po jej futrzastym guście. Pewnie już na niego skarżyła. Tak jakby był coś jej winien. Liderka coś do niej mówiła, ale szczerze go to nie obchodziło. Nie mogą go zmusić do przebywania w towarzystwie kogoś, kogo nie lubi. Ogólnie dziwna była świadomość, że Szyszka teraz jest głową klanu. Pamiętał ją za kociaka... Te wspomnienia były nieco już zatarte, ale był pewien, że kotka uczyła go dobrych manier. Ha... A to ci dobre. Ciekawe co by powiedziała ile złych rzeczy uczynił. Widząc jak ta się do niego zbliża z uśmiechem, czekał. Minęło dużo księżyców. Już sam nie wiedział jak powinien się zachować. Teraz to ona tu rządziła.
- Witaj, Czermieniu! - przywitała się z nim.
Zmusił się do uśmiechu, jednak tak rzadko go używał, że wyszedł pewnie krzywo. Mimo to, kotka nie dała po sobie poznać, że to zauważyła.
- Witaj, Szyszko - mruknął powitanie.
Czuł się naprawdę bardzo niezręcznie, widząc ponownie czarną.
- Jak się czujesz? Nie znaleźliśmy Muszelki w obozie...
- Nie martw się tym. Nie żyje.
Dziwił się, że jeszcze siostra jej nie poinformowała. Na chwilę poczuł lekki niepokój. A co jeśli Błysk nagada jej jakichś bzdur?
- Bardzo mi przykro.
Kiwnął tylko na to głową.
- Gdyby Błysk coś mówiła na mnie, to radzę jej nie słuchać. Nie cierpi mnie i wygaduje masę bzdur. Nadal nie pogodziła się ze stratą.
- A ty?
- Ja zrozumiałem wiele rzeczy - powiedział cicho. - Otarłem się o śmierć... i wiem, że kiedyś źle postępowałem. Żal mi teraz swojego zachowania. Przepraszam cię. - powiedział.
Miał nadzieję, że to kupi. Mówienie tych wszystkich słów, napawało go obrzydzeniem. Tak naprawdę wewnątrz siebie, pluł sobie w pysk. Ale co miał zrobić? Musiał wkraść się w łaski nowej liderki, która lubiła miłość, kwiatki i tęcze. Nie miał zamiaru w przyszłości wynosić mech do usranego życia. Po doświadczeniu z Pstrągową Gwiazdą, wolał mieć w liderce przyjaciela, a nie wroga. Nie oznaczało to jednak, że stanie się milusią kluchą, jakiej pragnie brat. O nie... Nadal będzie manifestował swoją siłę i głosił swoje idee. Tylko nie tak głośno jak za kociaka. Spotkanie z samotnikiem nauczyło go cierpliwości i pokazało, że działanie z cienia też jest możliwe.
<Szyszko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz