- Dzień dobry - przed legowiskiem rozległ się czyjś głos.
Podirytował się, bo co chwilę ktoś do nich zaglądał. Co tak nagle wszyscy zaczęli chorować? Powinni lepiej pilnować swojego zdrowia, a nie tak się narażać. Przez te wizyty, zmuszeni byli z Fasolkową Łapą, chodzić prawie codziennie po zioła.
- Czego?! Nie widzisz, że jestem zajęty?! - powiedział wkurzony Potrójny Krok.
To była już faza końcowa, miał to co chciał stworzyć, a tu oczywiście jakiś idiota włazi i zawraca głowę. Jak dobrze, że miał pod łapą Fasolkową Krzywice, która wyszła na spotkanie pacjentowi i za niego zajmie się całą sprawą. No... Tak przynajmniej myślał.
- Ugryzł mnie szczur - powiedział Słoneczny Zmierzch do niego.
Westchnął. No cóż... Może uznał, że jego uczennica jest za głupia lub mało wie o schorzeniach, że zwrócił się z tym do niego? Musiał przyznać, że nieco to połechtało jego ego. Bycie kimś ważnym... to było coś co zawsze mu się podobało. A jako medyk wiedział, że nadejdzie dzień, w którym to wszyscy, absolutnie wszyscy będą go pytać o rady i pomoc. W końcu był łącznikiem z Klanem Gwiazd. Dziadek nie dostawał snów tak często jak on. To było bardzo wyróżniające i chyba nigdy nie zmieniłby zdania, aby zostać wojownikiem. Nigdy. Zwłaszcza, gdy widział ile razy ktoś przychodził do niego z jakimiś urazami. Niedługo wszyscy doczekają się paskudnych blizn, a on? On będzie zawsze piękny i młody.
- Właź! - rozkazał liliowy, zbierając już ze sterty korzeń łopianu.
Ostatnio dużo kotów padało ugryzieniom szczurów. Tak jakby miały gdzieś tu swoje gniazdo i próbowały ich przegonić. Jak dla niego dziadek powinien coś z tym zrobić i wytłuc szkaradstwo. Tylko przynosi problemy i zero z nich pożytku. Nie zdziwiłby się, gdyby również przenosiły jakieś nieznane dotąd choroby.
Wojownik wszedł do środka, rozglądając się zaciekawiony po otoczeniu. Widział pierwszy raz jego jaskinie czy co? Chociaż kto go tam wie...
- Siadaj - powiedział, wskazując ogonem na legowisko.
Szybko obejrzał ranę na karku i kazał Fasolkowej Łapie przerzuć łopian na papkę. Ta zrobiła to, a następnie podała mu specyfik na liściu.
- Będzie szczypać, więc mi tu się nie rozbecz - ostrzegł i wysmarował tym ranę.
Powinno starczyć. Był już chyba specem od leczenia szczurzych ugryzień.
- Jakby nadal cię bolało to przyjdź. I pod żadnym pozorem tego z siebie nie zmywaj, ani nie naruszaj rany. A teraz sio - Machnął ogonem, wyganiając kocura na zewnątrz.
<Słoneczny Zmierzchu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz