- Widzę, że świetnie są tam bawiliście - Parsknął sarkastycznie arlekin, na chwilę przerywając wylizywanie ran i wywracając oczami. Szary kocur co prawda dotąd rzadko miał okazję być opatrywany akurat przez tego jegomościa, ale przez te kilka chwil zdążył już stwierdzić, że raczej nie jest typkiem, z którym ma ochotę rozmawiać. Był zły, zmęczony i jednocześnie wewnętrznie zmieszany. Gdyby nie fakt, że aktualnie ma rozerwane pół pyska, a kolejne pół całe odrapane, pomijając nieco pulsujący kark, najpewniej warknąłby na medyka i wyszedł z przytupem. Druga sprawa to, to, że posiadają, aż dwóch i pół medyków, a musiał wpaść na niego! Poranna Łapa gdzieś zniknął go zgromadzeniu... może on zrobiłby to szybciej i pozwolił mu spać. Wiele się pragnie, niewiele się dostaje, cóż.
W tym czasie, w którym Świst marzył o odpoczynku jednocześnie wyginając się w bólu, Szybująca Mewa grzebał w składziku, najpewniej czegoś szukając. Zajmowało mu to o wiele dłużej niż powinno, toteż brwi syna Lisiej Gwiazdy zmarszczyły się nieznacznie, a po kilku biciach serca jego ogon zaczął uderzać o ziemię. Ile to trwa?
- Czego tak szukasz? - Spytał w końcu Świst, wpatrując się intensywnie w medyka, który w dokładnie tej chwili odwrócił się z gałązką w pysku, wokół której owinięte były pajęczyny.
- Pajęczyny. Właśnie ją znalazłem.
- Cały czasz miałeś ją w pysku, mysi bobku! - Fuknął uczeń, obdarowując medyka swoim morderczym spojrzeniem. Jego ciało zadrżało, kiedy już miał w planach się podnieść, ale zachował zimną krew i został na swoim miejscu. Cały księżyc znosi już Martwego Cienia na treningach, może to potraktować więc jak kolejny trening, tak? Tym bardziej, że mentor cały czas powtarzał, że jako wojownik ma zachowywać zimną krew... chociaż to brzmiało jakby ostrzegał przed sobą samym. Większość ich treningów składała się z kłótni, która na dobre zatrzymała się w ich terminarzu.
- Niczego mi nie udowodnisz, smarkaczu.
Po tych słowach jednak starszy kocur pochylił się i zaczął oblepiać pyszczek młodszemu, dumne (i złośliwie) się uśmiechając, jak gdyby dawał mu łaskę. Uczeń chcąc nie chcąc zamknął się, czując jak jego szczęka jest sklejana. Czy on przypadkiem nie skleił mnie trochę za nisko? - przeszło mu przez myśl, ale nie zaprotestował. Po chwili został wypuszczony, całkowicie posklejany. Piekło nawet bardziej niż przedtem, ale mimo wszystko liczył, że Szybująca Mewa dobrze go opatrzył... lepiej, niż sam by to zrobił, nie potrafiąc rozróżnić jednego zielska od drugiego.
Kocur obudził się jeszcze przed południem, szykując się na trening, ale w momencie w którym Martwy Cień go zobaczył zaśmiał się tylko gorzko i zostawił go w legowisku. Lamus... ale mimo wszystko czasami przydatny lamus. Zostawił go bez słowa w legowisku, co Świszcząca Łapa ochoczo wykorzystał.
Słońce oświetlało nowy obóz Klanu Klifu, do którego koty musiały przywyknąć, ale który wydawał się niebieskiemu w miarę zdatny do życia. Czuł się tu dobrze, tak można to ująć. Właśnie siedział sobie spokojnie, spoglądając na obóz, kiedy nagle od tyłu poczuł jakiś ciężar. Odruchowo odwrócił się, chcąc go odepchnąć łapą, ale kiedy zauważył, że to Miętowa Łapa, odruchowo przeważył siłę i prawie zgniótł mu pysk łapą. Na szczęście (lub dla Śwista -nie) rudy umknął szybko, dumnie się wyprostowując.
Syn Zachodzącego Promyka uniósł brew, wpatrując się wyczekująco w Miętka. Miał mu dużo do powiedzenia, ale ze względu na swój stan nie był pewny czy słowa, które wypłyną mu z pyska będę w ogóle brzmieć jak słowa. Wpatrywał się więc w ciszy. Utrzymywali dłuższą chwilę kontakt wzrokowy, aż w końcu rudy się uśmiechnął szeroko, jakby właśnie do czegoś doszedł, a w jego zielonych oczach zaiskrzyły złośliwe iskierki.
- Cichy dzisiaj jakiś jesteś - Stwierdził, spoglądając na pajęczynę owiniętą wokół pyszczka brązowookiego. Ten drugi westchnął, przewracając oczami i spoglądając w innym kierunku. - Pstrągowy Pysk chyba odebrała ci mowę po tym jak cię porządnie zlała i dwukrotnie zrzuciła ze skały. Nie umiesz już mówić?
Świst poderwał się, wysuwając pazur i przejeżdżając nim wzdłuż pajęczyny przy szczęce, na tyle, że wyglądało to jakby rozerwał sobie usta.
- Jeszcze ci pokażę jak potrafię mówić! - Parsknął, nie zważając na delikatne szczypanie w tej okolicy. Walić tego medyka! Przecież największe rany odniósł znacznie wyżej!
- Teraz wyglądasz dokładnie jak ona! - Krzyknął Miętowa Łapa pod wpływem olśnienia, nie zważając na wściekły wyraz pyska Świszczącej Łapy, który wolał nie słyszeć więcej o tym, jak poległ na zgromadzeniu.
Kocur obudził się jeszcze przed południem, szykując się na trening, ale w momencie w którym Martwy Cień go zobaczył zaśmiał się tylko gorzko i zostawił go w legowisku. Lamus... ale mimo wszystko czasami przydatny lamus. Zostawił go bez słowa w legowisku, co Świszcząca Łapa ochoczo wykorzystał.
Słońce oświetlało nowy obóz Klanu Klifu, do którego koty musiały przywyknąć, ale który wydawał się niebieskiemu w miarę zdatny do życia. Czuł się tu dobrze, tak można to ująć. Właśnie siedział sobie spokojnie, spoglądając na obóz, kiedy nagle od tyłu poczuł jakiś ciężar. Odruchowo odwrócił się, chcąc go odepchnąć łapą, ale kiedy zauważył, że to Miętowa Łapa, odruchowo przeważył siłę i prawie zgniótł mu pysk łapą. Na szczęście (lub dla Śwista -nie) rudy umknął szybko, dumnie się wyprostowując.
Syn Zachodzącego Promyka uniósł brew, wpatrując się wyczekująco w Miętka. Miał mu dużo do powiedzenia, ale ze względu na swój stan nie był pewny czy słowa, które wypłyną mu z pyska będę w ogóle brzmieć jak słowa. Wpatrywał się więc w ciszy. Utrzymywali dłuższą chwilę kontakt wzrokowy, aż w końcu rudy się uśmiechnął szeroko, jakby właśnie do czegoś doszedł, a w jego zielonych oczach zaiskrzyły złośliwe iskierki.
- Cichy dzisiaj jakiś jesteś - Stwierdził, spoglądając na pajęczynę owiniętą wokół pyszczka brązowookiego. Ten drugi westchnął, przewracając oczami i spoglądając w innym kierunku. - Pstrągowy Pysk chyba odebrała ci mowę po tym jak cię porządnie zlała i dwukrotnie zrzuciła ze skały. Nie umiesz już mówić?
Świst poderwał się, wysuwając pazur i przejeżdżając nim wzdłuż pajęczyny przy szczęce, na tyle, że wyglądało to jakby rozerwał sobie usta.
- Jeszcze ci pokażę jak potrafię mówić! - Parsknął, nie zważając na delikatne szczypanie w tej okolicy. Walić tego medyka! Przecież największe rany odniósł znacznie wyżej!
- Teraz wyglądasz dokładnie jak ona! - Krzyknął Miętowa Łapa pod wpływem olśnienia, nie zważając na wściekły wyraz pyska Świszczącej Łapy, który wolał nie słyszeć więcej o tym, jak poległ na zgromadzeniu.
<Miętowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz