— A tak naprawdę? Nie chciałeś ich zjeść, bo są fuj, co nie? Jeżeli chcesz się ich pozbyć daj je lepiej Malinkowi. On bardzo lubi roślinki. — mruknął do niego czekoladowy kocurek.
Żółte ślipia Pigwy otworzyły się szeroko. Jednak z Jesionka nie był taki zły kociak. W podzięce kiwnął łebkiem, zebrał zioła szybciutko i poleciał w stronę siedzącego w kącie Malinka. Nie miał chwili do stracenia. Tym bardziej, że medyczka powoli kończyła się męczyć z Truskawkiem. Pigwa przeniósł wzrok na swoją ofiarę. Burasek niczego nieświadomy siedział sobie spokojnie, wydawał się też być lekko śpiący. Jego niebieskie ślipia zaspane wodziły po kociarni, a łapki powoli uginały się pod ciężarem brzuszka kociaka. Arlekin podniósł brew zaskoczony. Nie sądził, że ta trucizna ma tak szybkie działanie.
— M-malinku, Malinku — zaczął energicznie szturchać ospałego kociaka. — Malinku! — wydarł się lekko głośniej, widząc nieobecny wzrok buraska.
Nie mógł pozwolić by ten zasnął i zmarł przed zjedzeniem jego porcji.
— T-tak? O-o co c-chodzi Pigwo? — zapytał zdezorientowany syn Kaczego Pląsu.
Arlekin rzucił mu pod łapki swoją porcję ziół i spojrzał na kociaka.
— S-słodki Język kazała ci dać — miauknął nieco nieśmiało, bojąc się drugiego przyłapania.
Widząc jego niepewną minę, arlekin przybrał poważniejszy wyraz pyska. Wiedział, że musi wcisnąć mu te zioła, w końcu od tego zależało jego życie. Inne kociaki jeśli chciały mogły sobie pozdychać. No może oprócz Gruszki i Jesionka.
— N-no chyba, że się jej podpaść — dodał pewnie, odwracając na pięcie. — A-ale to już twój problem — skwitował, modląc się do Klanu Gwiazd by pomógł mu przekonać Malinka.
Burasek słysząc słowa młodszego, energicznie podkręcił łebkiem i wziął się za konsumpcję porcji zieleniny Pigwy. Arlekin wesoło oddalił się, ciesząc się, że w końcu ma to z głowy. Jedyne co mu pozostało to jakoś podziękować Jesionkowi.
* * *
Nie minęło dużo czasu, a Malinek trafił do Słodkiego Języka ze strasznym bólem brzucha. Cały żłobek, łącznie z Pigwą, który chyba najbardziej srał ze wszystkich, obawiał się o buraska. Nawet Lód coś prychnęła, że szkoda jakby umarł tak szybko. Zdecydowanie te słowa nie pomogły Pigwie.
No bo co jeśli Malinek faktycznie umrze?
Czy wtedy cały żłobek go znienawidzi?
Nawet mamusia?
Zadrżał na tą myśl. Nerwowe dreszcze opakowały malucha łażącego w kółko. Dreptał tak w tą i z powrotem, zupełnie jakby wierzył, że to w jakiś sposób uleczy Malinka. W końcu przystanął i wziął spokojny wdech. Wiedział, że musiał się udać do Jesionka, on był jedynym świadkiem. Jedynym, który zagrażał reputacji i dalszej w miarę szczęśliwej przyszłości Pigwy. Widząc niedaleko siedzącego czekoladowego kociaka, skierował łapki w jego stronę. Musiał to dobrze rozegrać. Nim zdążył dojść do brata buraska w wejściu pojawiła Słodki Język.
<Jesionku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz