Obudził się z krzykiem, cały rozpalony, nie wiedząc gdzie jest, ani co się stało. Dopiero po kilkudziesięciu uderzeniach serca zrozumiał, że znajduje się w leżu medyka, otoczony ziołami. Westchnął cicho, spoglądając na wyjście, z miejsca, w którym leżał dało się dostrzec skrawek ciemnego nieba, na którym migotały gwiazdki.
Noc.
Czyli nie narobił sobie wstydu przed kimś... tak przynajmniej myślał, dopóki dwoje przeraźliwych oczy nie rozbłysło w mroku. Skulił się, piszcząc niczym mała myszka, po czym zasłonił swym puchatym ogonkiem własną mordkę.
- Nie bój się, przecież cię nie zjem - od razu rozpoznał ten głos! Jaskółcza Łapa. Wychylił pyszczek spod futerka, niepewnie spoglądając na kocicę, na której pysku malowało się potworne zażenowanie i swego rodzaju... rozczarowanie?
Załkał cicho, pociągając noskiem.
"Jesteś beznadziejny, lepiej żebyś ty skonał zamiast Gęsiego Pióra"
Zrozpaczony potrząsnął łebkiem na boki, starając się odgonić ten przerażający głos w jego głowie, który nie dawał mu spokoju. Mimo, iż miał delikatną barwę, podobną do kotek, to jednak słowa, które wypowiadał, bolały go na w skroś. Tak, jakby pioruny trzaskały w niego raz, za razem.
- Przestań beczeć - Jaskółcza Łapa zmarszczyła nos, sprawiając wrażenie zniesmaczonej zachowaniem syna lidera - Całe życie będziesz się nad sobą użalał? Wiesz, że to twoje wieczne ryczenie budzi innych, którzy c i ę ż k o pracują, by klan funkcjonował dobrze? - sarknęła. Ah, więc dlatego tu przyszła, musiał wybudzić ją ze snu swymi krzykami.
- Prze-epraszam... J-jaskó-ół-łec-czko - szepnął, odwracając wzrok. Ta wywróciła oczami i już miała odejść, jednakże Leszczynek ją zatrzymał - C-cze-ekaj... P-pros-szę p-p-owied-dz m-mi... C-c-czy j-ja się d-do c-c-czegoś na-nadaję...? - wydukał, czując, jak jego gardło zaraz całkowicie zostanie zduszone.
< Jaskółeczko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz