- Fajnie, teraz mam na głowie zastępczynię klanu z halucynacjami - mruknął sam do siebie.
- Hęę? - Niebieska przekręciła łebek, co przeważyło i runęła na ziemię. Nie, żeby jej to w czymkolwiek przeszkodziło. - Oh! Patrz! Świat się przekręcił!
Zerknęła na mnie, leżała na plecach, więc widziała mnie do góry nogami.
- H-hej, a-ale mnie też nauczysz latać? - Zapytała, a mnie ścięło z łap.
Miałem chociaż szczęście, że ten jad nie zabil jej od razu. Musiałem zabrać zastępczynię do obozu, by Burzowe Serce ją zbadał.
Rozejrzałem się dookoła, istnieje coś na halucynacje? Nie? To może chociaż na jad żmii? Też nie?
Spanikowany podbiegłem do kępy polnych kwiatów. Znałem niektóre z nich z moich wizyt u medyka, po zgromadzeniach albo wyprawach niewiadomo gdzie.
Jedna z tych roślin powinna pomóc, o ile dobrze pamiętałem, iż to ona. Jeśli nie, no to cóż, Błękitna Cętka naje się trawy. Zerwałem ostro pachnącą roślinę po czym zaniosłem mówiącej do siebie kotce.
- Um, masz. - Dałem jej zerwaną roślinę.
- Co? - Zapytała. - Woo, on tak pachnie - wciągnęła o wiele zbyt dużo jego zapachu - tak pikantniee!
- Nie wdychaj tego tylko jedz - poleciłem, sam biorąc trochę, bo wiem że większość roślin trzeba dać też na rany. Tylko jak ja znajdę ukąszenie w jej gęstym futrze?
Okej, przewróciła się na plecy, niepewnie biorąc w pyszczek jedną łodygę. Ja zacząłem szukać ukąszenia, które po dłuższej chwili znalazłem, dzięki małym śladom krwi. Nałożyłem papkę z tej rośliny na nią, a kotka pisnęła; widocznie szczypało, ale to dobry znak! Miejmy nadzieję.
Słyszałem jak przełyka, po czym kaszle, narzekając na gorzki smak tego czegoś.
- Okej, wstawaj. - Podniosła się, po czym poszła za mną.
- Ooo, a te ptaki może były kiedyś kotami? - Zapytała idąc z zadartą głową. - Jak myślisz?
- Nie wiem - burknąłem.
Spora odległość dzieliła nas od obozu, a mój strach o kotkę rósł. Może ta roślina faktycznie była kępką trawy, a jad zabija teraz powoli Błękitną? Przecież Brzoskwinka by mi uszy oberwała!
W duchu modliłem się do Klanu Gwiazd o wojownika, który by tedy szedł bo mógłby iść po Burzowe Serce. Nic na to nie wskazywało.
Po kilku minutach marszu, kotka przystanęła. Usłyszałem dziwny dźwięk, jakby coś w jej organiźmie się buntowało, po czym niebieska zwymiotowała. Oblizała pyszczek, jakby nic się nie stało.
- Niedobre! Chcę polatać, może tam znajdę coś dobrego? - Miała na myśli niebo? A po co jej-
Moje rozmyślania przerwała kolejna fala wymiotów, które spotęgowały mój stres, strach i co jeszcze. Czułem jak moje futro wypada. Kotka jednak ruszyła dalej, kiwając się, ale jednak.
Niepewnie za nią szedłem, jednak ta gadała do trawy kompletnie mnie ignorując.
Po bardzo długim czasie dotarliśmy do obozu, kotka zwymiotowała jeszcze jeden raz, a poza tym nie było problemów.
One zaczęły się dopiero po wejściu do obozu.
Zaczęła rozmowę z przypadkowym kotem, którym okazał się Czapli Potok, mówiąc co to ona widziała! Że wyrosły mi niewidzialne skrzydła i latałem, a jej nie nauczyłem.
Zabrałem ją jak najszybciej, przepraszając. Medyk, medyk!
Dotarłem do legowiska medyka, jednak... nikogo nie było. Miałem ochotę strzelić sobie w głowę, Błękitna Cętka położyła się i zaczęła tarzać w ziemi piszcząc, że oblazły ją ogromne robaki.
- Klanie Gwiazdy, za co? - Mruknąłem błagalnie. Nie ma tu maku? Musi być!
- Mokra Blizna? Oh, Błękitna Cętka, szukałam cię- - to była Zajęcza Łapa, jednak Klan Gwiazdy mnie nie opuścił do końca!
- Pomóż! - Poprosiłem, zdobywając się na pewny ton. Tylko raz, może dwa rozmawiałem z siostrą Wilka, nie czułem się przy niej komfortowo, ale czułbym się jeszcze gorzej, gdyby zastępczyni się przekręciła.
- Co jej jest? - Zapytała uczennica medyka.
- Um, ukąsiła ją żmija. - Odparłem. Po co kłamać? Po co w ogóle proszę ją, a nie szukam Burzowego Serca? Co jeśli Zajęcza Łapa nie będzie wiedziała co robić?
- Najpierw dam jej maku, potem spróbuję golteri - mruczała do siebie. Medyczne rozmowy nie są dla mnie najlepsze.
- W-wiesz co robisz? - Zapytałem cicho.
- Nie mamy nic na jad żmii, ale skoro jej nie zabił to wystarczy zwalczyć truciznę. Golteria może to zrobić - podsunęła kocicy zaraz po maku kilka czerwonych jagód. Niebieska spojrzała na nie, a potem uznała je za biedronki i zjadła.
A jeśli to był cis?! Może Zajęcza Łapa się pomyliła?! Klanie Gwiazdy! Gdyby to był wojownik to co innego, ale zastępca klanu? Czy to testowanie moich nerwów?
Przebierałem nerwowo łapami, a Błękitna Cętka zasypiała dzięki makowi. Uczennica medyka wyjaśniła mi, że w czasie snu jagody powinny zwalczyć truciznę, a jeśli nie, poda jej coś silniejszego.
Tylko co ja mam zrobić skoro zastępczyni ma obowiązki? Iść do Brzoskwiniowej Gwiazdy i wyjaśnić, że Błękitna Cętka nie będzie mogła na razie pomagać?
- Powiem Brzoskwiniowej Gwieździe o stanie jej zastępczyni - oznajmiłem po chwili, a Zajęcza Łapa uspokoiła mnie, iż to nie powinno trwać długo, oraz że wróci niedługo Burzowe Serce. Pokiwałem głową, idąc do leża lidera. Tam opowiedziałem kotce wszystko, może za wyjątkiem tego, iż dałem jej jakąś trawę do jedzenia, a ona przyjęła to dobrze. Poleciła mi dać znać, gdy Burzowe Serce ją obejrzy.
Teraz zostało mi tylko czekać na burego kocura.
<Błękitna Cętko? Wenę mam! Ah i, on jej podał krwawnika, który wyciąga toksyny ale powoduje wymioty więc spokojnieXD>
Wszystko skończone
OdpowiedzUsuńPrzyszłość naszych klanów oficjalnie umiera
"Hej, ziomek, słyszałeś o kocimię-"
"kocimiętka to zioło dla cielaków mordo teraz ja się pytam czy ty słyszałeś o jADZiE żMIi??"