*łe, dawno to to było*
To miał być dzień spokoju. Czy on prosi o tak wiele? Chciał
się rozluźnić, polując w samotności nad strumieniem. Dopiero co został
zastępcą, więc ostatnie dni przytłaczały go nowymi obowiązkami. Nagle wszyscy
zaczęli od niego wymagać wielu rzeczy, które zaczął ogarniać całkiem niedawno. Jako
wojownik miał czas na więcej, więc trudno było mu zmienić swój sposób bycia na
pstryknięcie pazura.
Jego relacje ze Szron ostatnio wskoczyły na wyższy poziom, jego siostra też zmieniła się nie do poznania. Za dużo nowych sytuacji, a on za dużo nad wszystkim rozmyśla.
Aktualnie stał przy brzegu strumienia, bacznie obserwując pływające pstrągi. Łowienie ryb pozwalało mu się odprężyć. Strumień nie był tak niebezpieczny jak rzeka, więc nie musiał zwracać uwagi na to, jak stawia łapy. W dodatku woda dawała mu ochłodę w ten upalny dzień, który dzięki półdługiemu futru był dla niego nie do zniesienia.
Wziął głęboki oddech, wypuszczając powietrze nosem zrelaksowany. W tamtym momencie jedna z ryb postanowiła podpłynąć niebezpiecznie blisko jego łap. To był największy błąd w jej całym życiu. Deszczowe Futro rzucił się instynktownie w wodę, wczepiając pazury pomiędzy łuski ofiary. Woda się zagotowała, cały przód kocura zniknął pod powierzchnią, by chwycić rybę za gardło. Chwilę później zastępca wyciągnął na brzeg szamoczącego się resztkami sił pstrąga. Tam dopiero go dobił, przytrzymując jeszcze łapami, by czasem nie ześlizgnął mu się z powrotem do strumienia.
Nagle słysząc za sobą gwałtowne poruszenie się traw, podskoczył mimowolnie, najeżając sierść.
— Tato, czy to ty?! — usłyszał spanikowany głos jakiegoś kocura — Deszczu, dlaczego polujesz na terenie Klanu Nocy?
Odwrócił pysk i wpatrzył się w niebieskiego kocura, skołowany do kwadratu. Zaraz co?
— Tato?! — krzyknął z mieszaniną paniki, zbaranienia i zszokowania, co zabrzmiało nad wyraz dziwnie.
Jeśli dobrze pamiętał, to do nikogo poza Szron raczej się nie zalecał. Znacz- Nie, nie, nie, Jagódkę sobie darujmy, to było szczeniackie zauroczenie. Na pewno nie jest ojcem na Klan Gwiazd, przecież z nikim TEGO nie robił. Nigdy nie widział tego kocura na oczy, więc nie wiedział kompletnie co robić. Czy on kiedyś może jednak COŚ zrobił?? Nie, nie, nie, to absurd, nie jest przecież głupi, pamiętałby. Nie brał żadnej kocimiętki nigdy, czy czegoś tam, to byłoby głupie.
— Skąd znasz moje imię? — zapytał wytrącony z równowagi, robiąc krok w jego kierunku — Nie znam cię…
Kocur, który nazwał go „tatą”, podskoczył na jego okrzyk i spojrzał na niego tak, jakby zobaczył ducha. Po chwili dostrzegając swój błąd, stulił uszy i spuścić speszony głowę w dół. Nie spuszczał wzroku z nocnego, chociaż wyraźnie chciał teraz uciec, gdzie pieprz rośnie. Zdradzała go jego niepewność i drżenie ogona. Sam zrobił krok w tył, gdy zastępca zrobił krok w przód.
— P-przepraszam, po-pomyliłem się — mruknął niepewnie spanikowany, a Deszczowe Futro ledwo mógł dosłyszeć jego głos — Nie wie-wiedziałem, nie wiem.
Wyglądał przez moment tak, jakby miał wyzionąć ducha, dlatego Deszczowe Futro rozluźnił się i cofnął. Przez tak długi czas spędzony ze Szron, wiedział dobrze, kiedy powinien odpuścić.
— Nic się nie stało — odpowiedział kocur pośpiesznie, śmiejąc się niepewnie — Może i nie jestem pierwszej młodości, ale dzieci jeszcze nie mam…
„Jeszcze” powiedział do siebie w myślach, lekko się denerwując. W sumie, dlaczego się zaniepokoił własnymi myślami?
Deszcz wyczuł od kocura ciężki zapach zajęczego futra, zmieszanego z zapachem traw. Łatwo można było zgadnąć, że pochodził z Klanu Burzy. Widząc, że kocur nie miał zbytniego zamiaru zaczynać rozmowy, Deszcz stwierdził, że sam zacznie.
— Witaj, jestem Deszczowe Futro — odpowiedział przyjaźnie, nie chcąc straszyć burzowi cza — A ty?
Było widać wyraźnie, jak niebieski kocur przełyka ślinę z zestresowania. Odetchnął gwałtownie, wypuszczając powietrze przez nos, po czym rozluźnił się z lekka.
— Mokra Blizna… — odpowiedział cicho, jakby nie chcąc prowadzić dalej rozmowy.
— Miło mi — mruknął równie zdawkowo, chcąc zadać jedno zasadnicze pytanie — Powiedz mi, z kim mnie pomyliłeś?
Jego relacje ze Szron ostatnio wskoczyły na wyższy poziom, jego siostra też zmieniła się nie do poznania. Za dużo nowych sytuacji, a on za dużo nad wszystkim rozmyśla.
Aktualnie stał przy brzegu strumienia, bacznie obserwując pływające pstrągi. Łowienie ryb pozwalało mu się odprężyć. Strumień nie był tak niebezpieczny jak rzeka, więc nie musiał zwracać uwagi na to, jak stawia łapy. W dodatku woda dawała mu ochłodę w ten upalny dzień, który dzięki półdługiemu futru był dla niego nie do zniesienia.
Wziął głęboki oddech, wypuszczając powietrze nosem zrelaksowany. W tamtym momencie jedna z ryb postanowiła podpłynąć niebezpiecznie blisko jego łap. To był największy błąd w jej całym życiu. Deszczowe Futro rzucił się instynktownie w wodę, wczepiając pazury pomiędzy łuski ofiary. Woda się zagotowała, cały przód kocura zniknął pod powierzchnią, by chwycić rybę za gardło. Chwilę później zastępca wyciągnął na brzeg szamoczącego się resztkami sił pstrąga. Tam dopiero go dobił, przytrzymując jeszcze łapami, by czasem nie ześlizgnął mu się z powrotem do strumienia.
Nagle słysząc za sobą gwałtowne poruszenie się traw, podskoczył mimowolnie, najeżając sierść.
— Tato, czy to ty?! — usłyszał spanikowany głos jakiegoś kocura — Deszczu, dlaczego polujesz na terenie Klanu Nocy?
Odwrócił pysk i wpatrzył się w niebieskiego kocura, skołowany do kwadratu. Zaraz co?
— Tato?! — krzyknął z mieszaniną paniki, zbaranienia i zszokowania, co zabrzmiało nad wyraz dziwnie.
Jeśli dobrze pamiętał, to do nikogo poza Szron raczej się nie zalecał. Znacz- Nie, nie, nie, Jagódkę sobie darujmy, to było szczeniackie zauroczenie. Na pewno nie jest ojcem na Klan Gwiazd, przecież z nikim TEGO nie robił. Nigdy nie widział tego kocura na oczy, więc nie wiedział kompletnie co robić. Czy on kiedyś może jednak COŚ zrobił?? Nie, nie, nie, to absurd, nie jest przecież głupi, pamiętałby. Nie brał żadnej kocimiętki nigdy, czy czegoś tam, to byłoby głupie.
— Skąd znasz moje imię? — zapytał wytrącony z równowagi, robiąc krok w jego kierunku — Nie znam cię…
Kocur, który nazwał go „tatą”, podskoczył na jego okrzyk i spojrzał na niego tak, jakby zobaczył ducha. Po chwili dostrzegając swój błąd, stulił uszy i spuścić speszony głowę w dół. Nie spuszczał wzroku z nocnego, chociaż wyraźnie chciał teraz uciec, gdzie pieprz rośnie. Zdradzała go jego niepewność i drżenie ogona. Sam zrobił krok w tył, gdy zastępca zrobił krok w przód.
— P-przepraszam, po-pomyliłem się — mruknął niepewnie spanikowany, a Deszczowe Futro ledwo mógł dosłyszeć jego głos — Nie wie-wiedziałem, nie wiem.
Wyglądał przez moment tak, jakby miał wyzionąć ducha, dlatego Deszczowe Futro rozluźnił się i cofnął. Przez tak długi czas spędzony ze Szron, wiedział dobrze, kiedy powinien odpuścić.
— Nic się nie stało — odpowiedział kocur pośpiesznie, śmiejąc się niepewnie — Może i nie jestem pierwszej młodości, ale dzieci jeszcze nie mam…
„Jeszcze” powiedział do siebie w myślach, lekko się denerwując. W sumie, dlaczego się zaniepokoił własnymi myślami?
Deszcz wyczuł od kocura ciężki zapach zajęczego futra, zmieszanego z zapachem traw. Łatwo można było zgadnąć, że pochodził z Klanu Burzy. Widząc, że kocur nie miał zbytniego zamiaru zaczynać rozmowy, Deszcz stwierdził, że sam zacznie.
— Witaj, jestem Deszczowe Futro — odpowiedział przyjaźnie, nie chcąc straszyć burzowi cza — A ty?
Było widać wyraźnie, jak niebieski kocur przełyka ślinę z zestresowania. Odetchnął gwałtownie, wypuszczając powietrze przez nos, po czym rozluźnił się z lekka.
— Mokra Blizna… — odpowiedział cicho, jakby nie chcąc prowadzić dalej rozmowy.
— Miło mi — mruknął równie zdawkowo, chcąc zadać jedno zasadnicze pytanie — Powiedz mi, z kim mnie pomyliłeś?
<Mokra Blizno? Przepraszam, ze tak długo TvT>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz