*timeskip do teraz*
Rzuciła się pędem za rudą kupką futra. Wiewiórka szybko umknęła jej spod łap, wymijając oszronione krzewy i wskakując na pień drzewa. Zatrzymała się tuż przed nim, ponosząc spojrzenie na puchatą kitę między gałęziami. Przebiegłe zwierzę.
Prychnęła pod nosem. A tak dobrze jej szło. Odwróciła się, czując na sobie spojrzenie Bożodrzewnego Kaprysu. Biała kocica strzepnęła tylko ogonem i skinęła głową w przeciwnym kierunku.
— Chodź, na dzisiaj starczy.
Podążyła za nią posłusznie. Ostatnie śnieżynki opadły na jej pysk, zanim szare niebo rozpogodziło się nieco. Zmrużyła oczy.
— Pani Bożodrzew?
— Hm?
— Kiedy nauczę się wspinać po drzewach? — zapytała, spoglądając na mentorkę — Gdybym umiała, zapewne mogłabym dalej gonić za tamtą wiewiórką.
Wojowniczka łypnęła na nią brązowym okiem, kontynuując brnięcie przez śnieg.
— Wszystko w swoim czasie — uznała w końcu. — Zaraz powinno się ocieplić. Jak gałęzie nie będą pokryte lodem, to będzie mniejsze prawdopodobieństwo, że spadniesz.
Przytaknęła grzecznie, krzywiąc się jednak dyskretnie. Nie chciała zaraz, chciała teraz.
— Nie dąsaj się tak — upomniała ją starsza — Wolałabym, abyś nie połamała sobie żadnych kości.
Po powrocie, wyjątkowo, nie poszła z odwiedzinami do pani Świstak. Czekała na uboczu jaskini, mając ma myśli idealnego kota, który mógłby jej pomóc w osiągnięciu celu. Może nawet nie pomóc, ale asystować.
Pietruszkowa Błyskawica wyłoniła się z legowiska uczniów, z Gąsiennicową Łapą na piętach. Zauważyła swoją okazję. Odchrząknęła i ruszyła powoli w ich kierunku, uśmiechając się uprzejmie.
— Dzień dobry, pani Pietruszko — przywitała się z wojowniczką, posyłając też mrugnięcie w stronę rówieśnika — Miałabym pytanie, jeżeli jest to teraz dobry moment.
Czekoladowa kotka rozpromieniła się nieco. Była o wiele bardziej ekspresyjna niż Bożdorzew, to musiała przyznać. Podobało jej się to.
— Witaj Łuno — uśmiechnęła się do młodszej. — Jasne, pytaj śmiało!
— Idziecie teraz na trening? — Gąsienniczek pokiwał jej głową w odpowiedzi — Chciałam się pani zapytać, czy mogłabym się do was dołączyć, jeżeli nie byłby to problem. Dodatkowo, mówiła pani, że bardzo lubi wspinać się na drzewa. A ja bardzo chciałabym się tego nauczyć.
Widząc lekkie zaskoczenie na pysku wojowniczki pośpieszyła z wytłumaczeniem.
— Nie mogę wyjść sama z obozu — przypomniała — Byłam już dzisiaj z panią Bożodrzew, ale wcale nie jestem zmęczona... Myśli pani, że drzewa nie są już tak bardzo oblodzone?
Prychnęła pod nosem. A tak dobrze jej szło. Odwróciła się, czując na sobie spojrzenie Bożodrzewnego Kaprysu. Biała kocica strzepnęła tylko ogonem i skinęła głową w przeciwnym kierunku.
— Chodź, na dzisiaj starczy.
Podążyła za nią posłusznie. Ostatnie śnieżynki opadły na jej pysk, zanim szare niebo rozpogodziło się nieco. Zmrużyła oczy.
— Pani Bożodrzew?
— Hm?
— Kiedy nauczę się wspinać po drzewach? — zapytała, spoglądając na mentorkę — Gdybym umiała, zapewne mogłabym dalej gonić za tamtą wiewiórką.
Wojowniczka łypnęła na nią brązowym okiem, kontynuując brnięcie przez śnieg.
— Wszystko w swoim czasie — uznała w końcu. — Zaraz powinno się ocieplić. Jak gałęzie nie będą pokryte lodem, to będzie mniejsze prawdopodobieństwo, że spadniesz.
Przytaknęła grzecznie, krzywiąc się jednak dyskretnie. Nie chciała zaraz, chciała teraz.
— Nie dąsaj się tak — upomniała ją starsza — Wolałabym, abyś nie połamała sobie żadnych kości.
***
Po powrocie, wyjątkowo, nie poszła z odwiedzinami do pani Świstak. Czekała na uboczu jaskini, mając ma myśli idealnego kota, który mógłby jej pomóc w osiągnięciu celu. Może nawet nie pomóc, ale asystować.
Pietruszkowa Błyskawica wyłoniła się z legowiska uczniów, z Gąsiennicową Łapą na piętach. Zauważyła swoją okazję. Odchrząknęła i ruszyła powoli w ich kierunku, uśmiechając się uprzejmie.
— Dzień dobry, pani Pietruszko — przywitała się z wojowniczką, posyłając też mrugnięcie w stronę rówieśnika — Miałabym pytanie, jeżeli jest to teraz dobry moment.
Czekoladowa kotka rozpromieniła się nieco. Była o wiele bardziej ekspresyjna niż Bożdorzew, to musiała przyznać. Podobało jej się to.
— Witaj Łuno — uśmiechnęła się do młodszej. — Jasne, pytaj śmiało!
— Idziecie teraz na trening? — Gąsienniczek pokiwał jej głową w odpowiedzi — Chciałam się pani zapytać, czy mogłabym się do was dołączyć, jeżeli nie byłby to problem. Dodatkowo, mówiła pani, że bardzo lubi wspinać się na drzewa. A ja bardzo chciałabym się tego nauczyć.
Widząc lekkie zaskoczenie na pysku wojowniczki pośpieszyła z wytłumaczeniem.
— Nie mogę wyjść sama z obozu — przypomniała — Byłam już dzisiaj z panią Bożodrzew, ale wcale nie jestem zmęczona... Myśli pani, że drzewa nie są już tak bardzo oblodzone?
<Pietruszko?>
[354 słowa]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz