Zastygł gwałtownie w bezruchu i gdyby nie dźwięk płaczu kotki, w żłobku po raz pierwszy panowałaby idealna cisza. Ani on, ani jego rodzice i Kruszynka nie zdołali się odezwać przez pierwsze kilka chwil.
— Już, już, Miłostko — poczęła łagodnie Migotka, zbliżając się do córki i czule otaczając ją puszystą kitą. — Len na pewno zdaje sobie sprawę, że niektóre kocięta... są mniej myślące — stwierdziła ostrożnie, na co płowy zmrużył z oburzenia oczy. Własna matka po nim jechała. — Nawet jeśli cokolwiek usłyszał, to nie przejmie się tym. To też część treningu do dorosłości, aby stawać się odpornym na głupie zaczepki — wyjaśniła, a gdy spojrzenie jej zielonych ślepi spoczęło na jego pełnym bulwersu wyrazie pyszczka, odchrząknęła. — Sekreciku, przeproś siostrę.
Zachłysnął się niemal powietrzem, słysząc tak absurdalne dla tej sytuacji słowa.
— A za co niby? — wybełkotał z poirytowaniem. — Mówiłem tylko prawdę! Miałem być szczery, to jestem szczery. Lepiej, żeby teraz beczała, niż potem cierpiała przez tego zasmarkanego...
— Sekreciku. — Tym razem to ojciec wciął się, jak gdyby kocię w ogóle było w stanie wyrzucić z siebie mało cenzuralne słowa. — Co w was tutaj wstąpiło, na chwilę was samych zostawić nie można! Po kim wy to macie... — westchnął z niedowierzaniem Miodek.
Kocurek nie bardzo miał ochotę słuchać taty, a tym bardziej nie chciał przepraszać siostry za jej niski iloraz inteligencji. Postanowił zachować się dojrzalej niż ona wylewająca na pokaz łzy przed rodzicami, toteż poszedł w najdalszy punkt żłobka, obracając się do zebranych plecami.
— Wolę siedzieć w kącie za karę ZA NIC — podkreślił dosadnie — niż ją przeprosić — oświadczył, a słysząc ich jęki niezadowolenia, pośpiesznie dodał. — Ponoszę konsekwencje moich przemyślanych słów, powinniście być dumni, że jestem świadom swojego... "podłego" zachowania — sprecyzował niechętnie.
Na tych słowach jego styczność z Miłostką skończyła się do końca dnia. Gdy Migotka odpuściła mu sterczenie z boku i wpatrywanie się w wewnętrzną część kory, próbował bawić się z Kruszynką. Z żalem i wbrew swojej dumie musiał przyznać, że z czarną szylkretką było mu łatwiej złapać kontakt, nawet gdy opierał się on na ciągłym dogryzaniu i podkładaniu sobie łap.
Patrzył tęsknie w jej stronę, wzdychając co każdy oddech, aby zwrócić jej uwagę i aby to ona pierwsza podkuliła ogon i zaoferowała wspólnie spędzony czas. Na jego nieszczęście, była mocno uparta i musiał przecierpieć nudę w samotności.
***
Nastał niezmiernie długo wyczekiwany przez nich dzień. Może nie przez całą trójkę, bo Kruszyna zdawała się na zaś rozpaczać z tęsknoty za futrem matki, jednak zarówno on jak i Miłostka byli gotowi opuścić to miejsce. Zrobiło się tu tłoczniej, odkąd Cierń pewnego razu nagle straciła swój niewymiarowy brzuch, a wraz z tym zdarzeniem ku jej boku zjawiły się dwa, początkowo łyse jak ona, kocięta. Nowe towarzystwo go zainteresowało, jednak odkąd pogodził się z siostrą, swój czas na nowo spędzał głównie w jej towarzystwie.
Gdy Cień i Jaśminiowiec nauczyli się już poruszać o własnych łapach i mówić, a jednemu z nich nawet wyrosło futro, dla Sekrecika i jego rodzeństwa nastał dzień mianowania.
Pierwszy widok obozu z myślą, że będzie mógł po nim przemieszać się samodzielnie każdego dnia, zaparł mu dech w piersi. Entuzjazm opadł, gdy wśród zebranych wokół kotów dostrzegł zbyt dobrze znajomego kremowego kocura. Miłostkę natomiast jego widok zdawał się nadmiernie ekscytować.
Sówka zaprosiła ich do siebie, by chwilę to później, każdemu z nich przypisać mentora związanego z drogą, którą wybrali. Pękał z dumy, gdy przypisano mu Malinka. W końcu co w rodzinie to nie zginie.
Kruszyna wstąpiła na drogę stróża pod okiem Orzeszka, a jego drugiej siostrze przypadła trening pod łapą jednej z zastępczyni — Pieczarki.
Sądził, że po raz pierwszy w życiu na dłuższą chwilę oderwie się od towarzystwa Miłostki, udając się na trening, jednak ich mentorzy zmówili się na wspólne oględziny terenów. Całą drogę naprzemiennie podkładali sobie łapy, jednocześnie próbując skupić się na nowym otoczeniu, co szło im akurat dosyć marnie.
***
Legowisko uczniowskie odpowiadało mu, nie licząc jednego, śmierdzącego jego zdaniem aspektu, któremu na imię był Len. W wyborze ścieżki wojownika głównym minusem było to, że kremowy również podążał tą drogą, co dawało mu poczucie do niekorzystnego dla Sekrecika ciągłego porównywania ich dwójki.
Co gorsze, jego siostra nieustannie obierała stronę starszego uczniaka. Rozmawiać z nią dało się tylko wtedy, gdy tamten mysi móżdżek odbywał swoje treningi w innym czasie niż oni. Na szczęście znajdowało się tu wielu innych uczniów, z którymi mógł nawiązywać pozytywniejsze relacje.
— To niesamowite, że Len już jest taki wielki, a dalej grzeje tu zadek — rzucił pewnego razu płowy, gdy zdołał przycupnąć obok szylkretki. — To wstyd w takim wieku być jeszcze uczniem — stwierdził, nie będąc nawet świadomym, ile kremowy ma księżyców na karku.
Jak zwykle Miłostka nie była zadowolona z jego słów.
— Tyle się o niego czepiasz, że zaczynam się zastanawiać, czy nie jesteś w nim zakochany — zachichotała, co całkowicie go zbiło z tropu.
— Ty siebie słyszysz, czy głucha jesteś? — burknął, wątpiąc po raz kolejny w ich pokrewieństwo.
— A ty siebie w ogóle słyszysz? To już jest czysta zazdrość — stwierdziła pewniej.
— Ile razy mam ci powtarzać, że jemu nie ma czego zazdrościć! — Czysty warkot opuścił jego gardło, w którym zaraz to poczuł dziwne mrowienie. Odkaszlnął, chcąc się go pozbyć, jednak to tylko nasiliło drapanie. Odsunął się na krok od siostry, próbując łapą zakryć pysk. Miał wrażenie, że powietrze dławiło go, jakby najadł się góry piachu. Było mu okropnie sucho w gardle.
— Sekreciku... — Głos siostry zdawał się odległy, zagłuszany przez cykliczne kaszlnięcia, a mimo to wyczuł w nim pewne zmartwienie. — Wszystko dobrze? Może powinieneś zazdrościć Lenowi chociaż zdrowia... — zasugerowała, jednak z mniejszą pewnością niż tą, która towarzyszyła jej przy rozmowie wcześniej.
Wzrok miał zamglony od ciągłej próby złapania oddechu. Odwrócił się, nie chcą przypadkiem plunąć w jej stronę. Był na nią zły, ale miał do niej minimalny szacunek.
— Jest dobrze — odparł niespiesznie. — Muszę iść się tylko napić — wyznał z nagłą chrypą.
Szylkretka spojrzała na niego poważniej, jednak nie skomentowała jego słów. Wyszedł stamtąd, by zaraz to znowu zacząć pokasływać.
***
Ani tego, ani następnego dnia picie wody mu nie pomogło. Gdy zbudził się z krótkiej drzemki napadem kaszlu, Miłostka niemal trzepnęła mu w tył głowy, wyganiając go do medyków.
Pierwsza samodzielna wizyta w takim miejscu wydawała mu się przerażająca. Świergot powitała go przyjaznym uśmiechem, jednak wydawał mu się on zwodniczy. Wszelkie zioła drażniły jego nozdrza swoim zapachem i był niemalże pewien, że wszystkie są gorzkie i niesmaczne. Czy ceną zdrowia rzeczywiście było zmuszenie się do wepchnięcia ich sobie w gardło?
— Hm, co cię tu sprowadza młodzieńcze? — zagadnęła go przyjaźnie liliowa.
Zawahał się. Mógł jeszcze nawiać. Uniknie jednego cierpienia na rzecz innego.
Dopiero wizja poirytowanej siostry skłoniła go do zaparcia łap w ziemię.
— Gardło mnie strasznie drapie — przyznał. — Dużo... Dużo kaszlę ostatnio. Woda nie pomaga — rzucał krótkimi hasłami, co jednak zdawało się kotce wystarczające do oceny jego stanu. Obserwował nieufnie, jak zgarnia ze stosu jasnoróżowy kwiat, a potem sięga po inne zielsko.
— Jesteś ciekawy, co to? — spytała, dostrzegając jego spojrzenie.
— Nie bardzo — przyznał szczerze. — Chciałbym wiedzieć tylko, czy będę musiał to zjeść i czy jest to niedobre...
Zaśmiała się łagodnie, a jej kolejne kroki były odpowiedzią na jego pytanie.
— Sam się musisz przekonać. — Kotka podsunęła mu dwie rośliny pod niemalże sam nos. Ukucnął, obwąchując je ostrożnie. Śmierdziały.
Wysunął język i spróbował polizać płatek kwiatu. Odruchowo wzdrygnął się.
— Obrzydliwe — stwierdził z instynktu.
— Musisz zjeść całość, jeśli chcesz, żeby ci to pomogło — westchnęła nad jego głową. — Pewnie chciałbyś zostać w przyszłości silnym wojownikiem, a żeby tak się stało, musisz być zdrowy — upomniała.
Skrzywił się, ale postanowił zadziałać szybko. Zamknął i oczy i jednym chłapnięciem zgarnął w pysk obie rośliny. Po jego języku rozszedł się gorzki smak, który spowodował u niego wystąpienie wykrzywionej miny. Nie zadziałało to od razu, jednak przyniosło mu poczucie ulgi. Świergot wyglądał na wiekową, a to musiało nieść ze sobą doświadczenie. Kaszel nie mógł być czymś, z czym ktoś taki nie byłby w stanie sobie poradzić.
— Dziękuję — wymamrotał, ocierając język o zęby, czym starał się ściągnąć z jego wierzchu niedobry posmak.
— Jeszcze nie dziękuj, wróć jutro po kolejną dawkę, a potem miejmy nadzieje, że choroba cię opuści.
Skinął głową i pożegnał się, czym prędzej opuszczając to miejsce.
***
Troska o jego stan ze strony Miłostki skończyła się wraz z kolejnym świtem. Na nowo — niczym kocięta którymi nadal w pewnym stopniu byli, z różnicą taką, że teraz mówiono o nich "uczniowie" — dogryzali sobie przy każdej możliwej sposobności.
Na jego nieszczęście siostra okazała się świadkiem nieudolnej próby upolowania myszy i nie omieszkała sobie mu tego nie wypomnieć.
— Len to by już złapał takich z dziesięć — stwierdziła swobodnie, przeciągają się w swoim posłaniu.
— Len to by się wywalił i zarył swoim głupim pyskiem o błoto co najwyżej — odparł, próbując usunąć z głowy widok kremowego, który dorzucał tego dnia do stosu dwie zdobycze. Sekrecik był niemalże pewny, że to Listek wszystko złapał, a ta leniwa kupa zgarniała chwałę za zasługi swojego mentora.
Czarna ziewnęła, zerkając na niego pobłażliwie.
— Ah, ta twoja zazdrość jest wręcz namacalna. Przeżywasz rozpacz, bo nigdy nie będziesz w stanie mu się równać — wymruczała.
Powstrzymał się z trudem od dziecięcego tupnięcia łapą o ziemię, a żeby Miłostka przy okazji zadławiła się wzburzonym piachem.
— Ty za to przeżywasz stan intelektualnego kryzysu — stwierdził zdruzgotany.
Kotka przewróciła oczami.
— Ja akurat jestem w stanie, którego nigdy nie osiągniesz — oświadczyła dumnie. — W stanie pełnej mądrości.
Spojrzał na nią wyraźnie przerażony poziomem absurdu jej wypowiedzi.
— Mądrość to ciebie goniła, ale ty zawsze byłaś szybsza — prychnął.
<Miłostko?>
[1530 słów]
Wyleczeni: Sekrecik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz