— Oczywiście, że lubię! — odpowiedział i zdjął z jej policzka łapę, podczas gdy ona była oszołomiona tym gestem. Nawet zapomniał, że kotka już dawno przekroczyła ich granicę, że nie powinien z nią rozmawiać. Ale było już za późno; polubił ją, chociaż nie za bardzo jej ufał w większości kwestii. — A zwłaszcza, jak ktoś na mnie poświęca całą uwagę — wyjaśnił kocur. W jego klanie traktowano go jak zwykłego ucznia, natomiast ta nowa... Zupełnie wyjątkowo. Podobało mu się to! Patrzył się w jej oczy, trochę rozmyślając nad czymś. Postrzępiona Łapa się zaśmiała się delikatnie na jego odpowiedź i zaczęła:
— A Twoje futro... Cóż... Chyba już znasz odpowiedź — powiedziała nieśmiało.
— Hm? — wrócił do rzeczywistości Kosaćcowa Łapa. Przypominając sobie, co powiedziała, dodał: — Ach, nie, nie, kontynuuj!
Szkoda, że inni, na których mu zależało, nie zwracali na niego tak dużej uwagi teraz. Ale przecież mogą mieć coś ważnego do zrobienia, na przykład mogli polować dla ich całej rodzinki, jaką jest Klan Wilka. Tak przynajmniej sądził... "W końcu o rodzinę powinni dbać, więc wszystkich nazywał rodziną, choć nie spokrewnioną, to dbającą o siebie bardziej niż niektóre prawdziwe. No, przynajmniej dbamy o tych, którzy się starają cokolwiek robić" — stwierdził. "Rysia Łapa dostała za swoje, bo nie wykonywała poleceń i nie pozwalała mojemu przyjacielowi na dokończenie treningu, przez co tak długo jest uczniem! A szkoda, mógł już przecież być wielkim, walecznym wojownikiem! Tyle potencjału zmarnowanego..."
— Twoje futro jest nieskazitelne... Takie zadbane, piękne, jak u naszych starożytnych przodków, lwów — zaczęła go komplementować. Kosaciec specjalnie bardziej ją napuszył, by zdawała się jeszcze większa. Postrzępiona Łapa patrzyła na nią zaciekawiona — Dodaje ci odwagi, co nie? — zapytała, po czym westchnęła. — Och, ile ja bym dała za taką...
— Schlebiasz mi, moja droga. — przerwał jej kocur, patrząc na swoją łapę. Podniósł ją i udawał, że jest bardzo zainteresowany wyglądem swojego śnieżnobiałego, dużego łapska. Po czym spojrzał na nią i zobaczył dziwny błysk w jej oczach. Nie umiał określić, co on znaczył, ale kontynuował. — Ale wiem, że mówisz samiutką prawdę. Czemu miałabyś kłamać? — prychnął. Kotka chciała coś powiedzieć, ale Kosaciec szybko zaczął:
— Moje futro jest idealne! Powinnaś zacząć dbać o swoje futerko, bo pewnie Klifiaki nie będą się uganiać za takim małym i chodzącym kołtunem... — Już widział, jak jej twarz się gotuje, ale i tak dodał swoje dwa orzechy — Oj, no co się tak gotujesz, malutka? — zadrwił, po czym wstał i zbliżył się do niej tak blisko, że jego futro na piersi chowało cały jej pyszczek. Zaśmiał się i spojrzał w dół, ale nie widział jej rozzłoszczonej twarzyczki. Och, jak on uwielbiał dokuczać kotom! — Może moja grzywa cię ochłodzi, w końcu tak bardzo ją lubisz... Że teraz na pewno nie oderwiesz od niej wzroku!
<Postrzępiona Łapo?>
[583 słów]
[przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz