Ogromny skip time do teraz
Figa wciągnęła zimowe powietrze w płuca, aż zmroziło ją od środka. Wypadła z legowiska, zeskakując na ziemię. Rozciągnęła się jeszcze, ziewnęła i otrzepała z resztek mchu.
Ruszyła raźnym krokiem, brodząc w śniegu. Szukała Czereśni, swojego mentora. Nigdzie go jednak nie dostrzegła. Zagadnęła jednego z klanowiczów o tego ignoranckiego kocura. Czyżby zapomniał o niej i o treningu?
Kot wskazał jej legowisko medyka. Wspomniał, że widział Czereśnię, jak tam wchodził.
Zajrzała do wspomnianego legowiska i faktycznie; dostrzegła ciemnego kocura. Gil mu zwisał z nosa aż do ziemi.
— Wyglądasz okropnie, panie mentorze — powiedziała prześmiewczo. Czereśnia zmierzył ją wzrokiem.
— Dzisiaj nie będzie treningu. — oznajmił. — Jestem chory.
— To, to widzę. Glut Ci zwisa i ciągniesz go po ziemi — mruknęła. — Oczy też jakieś takie załzawione jakby Ci pyłek do nich wleciał.
— Spadaj — burknął pod nosem. — Jeżyna się Tobą dzisiaj zajmie. Już ustalone.
— Co? Jeżyna?! — miauknęła wściekła, podchodząc do chorego. — Dlaczego ze wszystkich kotów akurat ona?
— Jest dobrze wyszkolona — odparł krótko. — A teraz zmiataj stąd i nie narzekaj.
Figa fuknęła pod nosem. Odwróciła się na pięcie, zostawiając kocura samego.
Wypadła na dwór, a chłód otulił ją z każdej strony. Przejechała oczyma po obozie, szukając wspomnianej kotki.
Przeszła parę kroków, gdy usłyszała za sobą przyjazny głos zwiadowczyni.
— Dzień dobry, Figo. Będziemy dziś razem trenować.
— Wyobraź sobie, że słyszałam te wspaniałe wieści — burknęła z przekąsem.
— To dobrze — Uniosła jedną brew, ale nie skomentowała ironii uczennicy. Zdążyła się do tego już przyzwyczaić — Czereśnia chciał, abyś poćwiczyła jeszcze wspinaczkę na drzewa, bo od ostatniej zimy mogłaś wyjść z wprawy.
Kotka zagotowała się w środku.
— Ja NIGDY nie wychodzę z wprawy! Z niczego! Pokaże Ci i zobaczysz i będziesz musiała przyznać, jaka jestem uzdolniona. — fuknęła, zadzierając nos i idąc szukać dobrego drzewa.
— Skoro tak uważasz — Podążyła za oddalającą się uczennicą — Uważaj, bo jak złamiesz sobie coś, to opóźnią ci mianowanie.
Rzuciła jej nienawistne spojrzenie.
— Już się nie wymądrzaj — odparła. — Ja nie spadam. Z niczego! I nic sobie nie łamię! Jestem doskonale wyszkolona, o czym zaraz się przekonasz.
Figa była bezczelna, co zapewne wiedział każdy kot w Owocowym Lesie. Pewnie niektórzy zastanawiali się, dlaczego nikt nie zwraca jej uwagi? Czemu nie ucierają jej nosa, a pozwalają wręcz na takie zachowania? Otóż Czereśnia dzielnie z nią walczy. Wyszkolił ją i znając życie, ma nadzieję jak najszybciej popchnąć kotkę do mianowania, by się jej pozbyć i już nigdy w życiu do niej nie odezwać. Figa by go nie winiła za to, nigdy się jakoś mocno nie lubili.
Dotarły z Jeżyną do wysokiego, grubego drzewa. Było stabilne, pokryte nieco śniegiem i mchem. Kora nosiła na sobie ślady porannego przymrozka, a gałęzie były łyse jak stary schorowany kot.
— Mhm — Leniwie skinęła głową zwiadowczyni. — W takim razie zaskocz mnie. Hop, do góry!
Burknęła coś pod nosem, odwracając się przodem do drzewa. Wysunęła pazury, zgięła łapy do wyskoku. Spróbowała odmierzyć odległość, po czym najzwyczajniej w świecie wybiła z tylnych łap. Zrobiła "siup", wbijając pazury w korę drzewa.
— W-widzisz? Majstersztyk! — miauknęła zdyszana, ponieważ utrzymanie swojego ciężaru ciała wisząc na drzewie, było męczące.
Zaczęła schodzić po uprzednim poleceniu od Jeżyny.
Wtem jak na złość, złamał jej się jeden z pazurów. Figa runęła w dół, tracąc przyczepność w szoku niespodziewanej sytuacji. Upadła w dużą warstwę śniegu, dzięki czemu uniknęła złamań.
Zaskoczona Jeżyna niemal podskoczyła, gdy Figa uderzyła o ziemię. Czekoladowy ogon wściekle trzepnął o śnieg. Z cichym westchnieniem podeszła bliżej i pochyliła się nad uczennicą, nie mówiąc nic, ale wpatrując się w jej pyszczek z nutką zmartwienia.
— Jesteś cała? — spytała — Masz szczęście, że nie spadłaś na twardą ziemię.
— Spadaj — miauknęła, sycząc z bólu.
Podniosła się, otrzepała i od razu poczuła zażenowanie. Czy Jeżyna ją ocenia? Pewnie doniesie Czereśni, a czekoladowy opóźni jej mianowanie. Była już wystarczająco stara jak na uczennicę.
Czuła dziwny wzrok pozostałych kotów w legowisku uczniowskim i miała ochotę każdemu z osobna skoczyć do gardła za te krzywe spojrzenia.
— To jednorazowa sytuacja. Zaraz Ci pokaże naprawdę, co potrafię. — zapewniła.
— Jeżeli nic ci nie jest, to droga wolna — Skinęła głową w stronę drzewa — A jak nie to, to możesz mi się pochwalić czymś innym.
Kiwnęła głową, ruszając przed siebie.
Szła dłuższą chwilę w ciszy, a za nią Jeżyna. To był bardziej pokaz umiejętności, niż trening, jednak Figa lada księżyc zostanie mianowana, a przynajmniej tak myślała. Stawiając każdy kolejny krok, czuła ból w mięśniach oraz łapie, w której złamał jej się pazur. Będzie musiała pójść później do medyczki…
Figa po chwili przystanęła, słysząc ciche świergotanie. Bóle odeszły na drugi plan, a ona zastrzygła oklapniętymi uszami.
— Patrz teraz — mruknęła do Jeżyny.
Ruszyła na tyle cicho, na ile pozwoliła jej warstwa śniegu. Dostrzegła niedużego ptaka, sikorkę, jak skubała znalezionego, wysuszonego już owocu.
"Pewnie wygrzebała go spod śniegu" — pomyślała Figa.
Zakradła się cicho, uważając na każdy krok, panując nad wszystkimi pazurami, jak i końcówką ogona.
Przyjęła pozycje, odczekała chwilę, po czym oddała skok. Udało jej się złapać sikorkę za skrzydło, ściągnąć w dół i udusić.
Ze zwisającym ptakiem w pyszczku spojrzała na Jeżynę.
Kotka wyglądała na zaskoczoną.
— No, moje gratulacje! — oznajmiła starsza. — To teraz możesz zanieść swoje piękne trofeum Czereśni. Na pewno uzna, że jesteś gotowa na mianowanie.
Figa nie spodziewała się takich miłych komplementów. Troszkę się speszyła słowami kotki.
Kiwnęła głową, machając ogonem. Obie zaczęły wracać do obozu. Figa w trakcie drogi zastanawiała się mimochodem, jakim cudem Jeżyna nadal jest dla niej taka miła? Pomimo tych wszystkich obelg, jakie kierowała pod jej adresem? Ona musiała mieć w sobie ogromne pokłady cierpliwości i miłości, pomyślała.
Potrząsnęła głową, a z ptaka kapnęło kilka kropel krwi na śnieg. Oddaliła od siebie te idiotyczne przemyślenia.
W końcu obie dotarły do obozu Owocowego Lasu, po czym Figa poszła przodem do Czereśni. Jeżyna szła za nią, żeby zdać raport z treningu.
Figa zastała Czereśnię w legowisku wojowników. Obok niego leżały odmierzone zioła, które musiał przyjmować, a on sam skulony w kłębek próbował zasnąć pomimo zatkanego nosa.
Figa weszła niepewnie, kładąc przed nim piszczkę.
— Upolowałam ją dzisiaj, sama. — odparła, chwaląc się. Po chwili dodała — Dla Ciebie. Zjedz i stań szybko na łapy, żeby mogli mnie mianować!
Po czym dała dyla z legowiska, speszona sama swoim, nadzwyczaj miłym zachowaniem.
<Jeżyna?>
[ Trening zwiadowcy, liczba słów: 1005, wspinaczka na drzewa ]
[przyznano 20% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz