Towarzystwo, z którym musiała na ten moment dzielić przestrzeń również nie za bardzo pomagało jej się przystosować. Mandarynkowe Pióro zdawała się jeszcze bardziej przerażająca, a w stosunku do piastunki - Kotewkowego Powiewu młoda wciąż była dość nieufna. No i jeszcze kocięta. Wiedziała, że powinna była zadbać o nawiązywanie jakiś pozytywnych relacji z rówieśnikami, przecież to właśnie robiły zwykłe kociaki. Tego przecież od niej oczekiwano. Lecz Uszatce nie było ani trochę śpieszno by wchodzić w interakcje z żadnym osobnikiem ze starszej piątki.
Los jednak tak chciał, że Uszatce niedane było dłużej izolować siebie samej od reszty, gdyż niedługo po wybudzeniu się przed sobą zobaczyła śnieżnobiałe łapy należące do kotki, którą wcześniej znała tylko z widzenia, niewątpliwie będącą jedną z córek Mandarynkowego Pióra. Obca kotka była od niej trochę większa - na tyle, że Uszatka musiała podnieść głowę, by spojrzeć jej w oczy, a w dodatku emanowała dumą i wdziękiem godnymi księżniczki. Czymś, co zdziwiło ją jeszcze bardziej niż sama obecność nieznajomej, był fakt, że ta się do niej odezwała.
— To ty jesteś Uszatka? — zapytała, schylając lekko łepek.
Uszatka nie wiedziała zbytnio, co ma powiedzieć, więc kiwnęła tylko głową, w duchu licząc na to, że kotka po otrzymaniu swojej odpowiedzi zwyczajnie sobie pójdzie.
<Mureno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz