BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Burzy!
(Brak wolnych miejsc!)

Zmiana pory roku już 24 sierpnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

20 sierpnia 2024

Od Zalotnej Łapy

Akcja dzieje się przed atakiem psów
Zalotna Łapa przebywała obecnie w swoim legowisku, leżąc skulona na posłaniu. Koło niej przebywał Prążkowana Łapa - jej dobry znajomy. Czuła jego oddech na swoim futrze, aż w brzuchu ją coś łaskotało. Gdy z nim przebywała wszystko zdawało się jakieś inne, nieważne. Nie wiedziała o co z tym chodzi, ale nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że być może zakochała się w kocurze. “Nie, jestem za młoda na posiadanie partnera! Kiedyś znajdę tego jedynego, ale najpierw muszę zostać wojowniczką!” powtarzała sobie. Oczy miała otwarte, wpatrując się w wyjście z legowiska. Za niedługo miał do niej przyjść Blade Lico - jej mentor. Powiedział jej, że dziś pouczą się nieco wspinaczki na drzewa. Absolutnie nie mogła się tego doczekać! Przebywanie wśród koron wydawało się wręcz magiczne! Mogła wtedy skryć się od innych kotów, albo w razie niebezpieczeństwa uciec w górę. To znaczy słyszała, że niektóre zwierzęta potrafią tak jak koty z Klanu Wilka wspinać się po drzewach, ale to nie znaczy, że wszystkie posiadają taką umiejętność! “Psy nie potrafią się wspinać! O, albo lisy czy borsuki! Przynajmniej tak mi się wydaje, ale kiedyś Prążek powiedział mi, że słyszał o psie, który w pogoni za wiewiórką wdrapał się na wysoką gałąź!” pomyślała. “Ale to za pewne bzdura! Psy byłyby za silne, gdyby jeszcze potrafiły włazić na drzewa!” dodała. Po chwili odwróciła wzrok od wyjścia i spojrzała się na drzemiącego kocura. Uśmiechnęła się lekko, widząc jak jego bok opada i unosi się rytmicznie. “Może gdy wstanie udamy się na spacer?” pomyślała. “Fajnie by było przejść się z Prążkowaną Łapą samotnie, w ciszy, bez żadnych ciekawskich uczniów i obozowych hałasów! Moglibyśmy pogadać… o motylach! Albo spytałabym się go o jego przeszłość, bo chyba nigdy mi jej nie opowiadał… ciekawe jak znalazł się w Klanie Wilka?” dodała sobie. Wtedy usłyszała kroki. Natychmiast czujnie podniosła ucho i zwróciła łeb w stronę, z której dobiegał tupot. Z każdą chwilą był coraz głośniejszy, więc założyła, że to może Blade Lico już się zbliża. Nie myliła się, bo po chwili dostrzegła białe futro u wyjścia.
— No proszę, proszę! Zakochane gołąbeczki, co? — miauknął, widząc Zalotną Łapę obok Prążkowej. Zalotka uśmiechnęła się nieśmiało, po czym przewróciła oczami. Po chwili podniosła się na cztery łapy i po cichu odsunęła od ucznia, wlepiając wzrok w Blade Lico.
— Nie prawda! Prążkowana Łapa to mój przyjaciel, nic więcej — uparła się, chociaż nie do końca wierzyła w tą wersję wydarzeń. To znaczy… może i on uważał ją za zwykłą przyjaciółkę, ale ona… nie mogła tak powiedzieć o ich relacji. Czuła, że darzy kocura czymś więcej, ale nie chciała tego przyznać, ani ukazywać. “To tylko nastoletnia miłość. Więcej by z tego krzywdy było niż pożytku” westchnęła. Blady kocur potrząsnął głową.
— Dobra, ale masz trening do odbycia — burknął. Zalotka pokiwała głową. Już miała udać się do wyjścia z legowiska, ale Blade Lico zatrzymał ją. Szylkretka zdziwiła się, może ma jej coś ważnego do powiedzenia? Idąc za wzrokiem białego kocura, kotka natrafiła na śpiącego Prążka. “O co mu może chodzić?” zaczęła się zastanawiać. Oba koty przez chwilę wpatrywały się w ucznia.
— Może chcesz zabrać swojego koleżkę na trening? Nauczyłabyś się przy okazji pojedynkować z innymi kotami — zaproponował. Zalotnej Łapie nie widziało się walczyć z kolegą, ale chyba nie miała innego wyboru. Na pewno taki trening dobrze im zrobi, a w końcu nie będą się przecież tak NAPRAWDĘ krzywdzić. Może nawet umocnią tym swoje więzy, czy coś takiego. Szylkretka skinęła głową, po czym podniosła się i podeszła do liliowego kocura. Stanęła nad nim, a po chwili niepewnie trzepnęła łapą w głowę. Uczeń dalej smacznie chrapał. Pacnęła go raz drugi, a potem trzeci. Za czwartym podniósł głowę spanikowany, mamrocząc coś pod nosem.
— Wstawaj, pójdziesz dziś ze mną na trening! — miauknęła zadowolona. Prążek wpatrywał się w nią nieprzytomnymi oczami, ale wciąż było w nich to coś, co sprawiło, że kotce zrobiło się ciepło na sercu. Gdy jednak poczuła na sobie złoty wzrok Bladego Lica, od razu spoważniała. Odwróciła się od swojego przyjaciela i prędko podreptała z powrotem do mentora.
— No chodź! Nie mamy całego dnia! — dodała twardo. W końcu Prążkowana Łapa podniósł się i dołączył do kotki. Zalotka popchnęła go żartobliwie, a w końcu razem wyruszyli poza obóz. Uczeń dalej wyglądał na nieco zdezorientowanego i zdziwionego tym wydarzeniem, ale nie protestował.
— A co z moim treningiem z Zabielonym Spojrzeniem? — spytał po jakimś czasie. Blade Lico zatrzymał się i spiorunował kocura wzrokiem. Po chwili jednak uśmiechnął się i machnął łapą, ruszając dalej.
— O to się nie martw, pogadałem już z nią o tym. Właściwie już wcześniej planowałem cię zabrać na trening z Zalotną Łapą. Widzę, że bardzo się lubicie, a nic nie pobudzi was bardziej niż walka z bliską osobą — zaśmiał się. Zalotka przewróciła oczami, on wcale nie był na tyle bliski, aby nie chciała z nim walczyć! No… chyba.
Po słowach białego kocura zapanowała cisza. Ani szylkretka ani liliowy kocur nie mieli już nic więcej do dodania. Sama kotka nie miała teraz ochoty jakoś dużo gadać. Nie spała dziś za dużo, przez co mogła czuć się delikatnie zmęczona. Musiała zachować resztki siły na trening, bo w końcu wspinanie się na drzewa będzie musiało ją trochę energii kosztować. Przynajmniej miała przy sobie Prążkowaną Łapę, który za pewne też będzie musiał robić to samo co ona. “Na pewno nie będzie ode mnie wiele lepszy, prawda? Może i jest… kocurem, może i ma umięśnione łapy i masywną sylwetkę, ale to nic nie znaczy! Przynajmniej wiem, że jeśli mi coś nie wyjdzie, to się ze mnie nie będzie śmiać! On taki nie jest” przyznała. Kocur był miły, taki delikatny! Zawsze z Zalotną Łapą obchodził się bardzo ostrożnie, był wobec niej nieśmiały, ale z resztą nie tylko wobec niej. Prążek przykładał się bardzo do tego, aby nikogo nie skrzywdzić słowami. “On jest… idealny! Zaranna Zjawa na pewno chciałaby, abym miała tak dobrodusznego partnera. Ale nie, on nie będzie moim partnerem! O czym ja w ogóle myślę!” westchnęła.
Po chwili koty dotarły na polankę, na której rosły całkiem niskie, lecz silne drzewa. Miały spore gałęzie, wyglądały na stabilne.
— Czy to na te drzewa będziemy się wspinać? Wyglądają bardzo dobrze… to znaczy sprawiają wrażenie idealnych do treningów, rzecz jasna! — miauknęła Zalotka. Blade Lico spojrzał się na oba koty. Stał teraz pewnie, wyprostowany i ze śmiertelnie poważną miną.
— Tu zaczniecie swoją naukę. Te drzewa to pikuś, ale nie wszędzie takie rosną. W późniejszym czasie będziecie musieli podszkolić się we wspinaniu na o wiele większe i chudsze drzewa — odparł twardo. Zalotna Łapą skinęła głową.
— Aczkolwiek drugą część wspinania się na drzewa przełożymy sobie na drugi trening. Dziś musi nam jeszcze starczyć czasu na krótki pojedynek — dodał. Uczniowie milczeli, nie chcąc przerywać w niczym blademu kocurowi. Ten po chwili obrócił się i podszedł do pnia, zachęcając do siebie ogonem Prążka.
— Ty, podejdź no tu. Tobie pokaże jako pierwszemu, a później przejdziemy do twojej koleżanki — miauknął.
— Powtarzaj za mną, ale uważaj! Musisz być bardzo ostrożny, bo bardzo by mi się nie chciało taszczyć trupa do obozu — dodał. Prążek skinął głową, po czym ostatni raz rzucił spojrzenie Zalotnej Łapie. Wyglądał na nieco zestresowanego, ale kotka wierzyła, że jej kolega da radę. Po cichu kibicowała mu, ale tak, aby ten nie słyszał. Nie chciała go przecież rozproszyć! Po chwili Blade Lico wybił się z ziemi, wysunął pazury i przyczepił do kory. Zaczął przebierać łapami, wyglądał jak najprawdziwsza wiewiórka! Wszystko robił z ogromną precyzją. “To niesamowite! Ciekawe kto go tak świetnie wyszkolił?” pomyślała. Wkrótce Blade Lico znalazł się na najniższej gałęzi, która była w stanie utrzymać kota.
— No, Prążkowana Łapo, teraz twoja kolej. Jak nie wyjdzie ci za pierwszym razem, to wcale nie musisz się o to martwić. W końcu nie masz krwi wilczaków, a poza tym pomyłki się zdarzają — stwierdził. Prążek zdawał się posmutnieć na te słowa, ale po chwili napiął mięśnie i rzucił się zdeterminowany na drzewo. “Jak tylko zejdzie będę musiała mu przypomnieć, że to, że jest innej krwi nie znaczy, że jest gorszy! Blade Lico powinien uważać na swoje słownictwo! Wzmianka o pochodzeniu była zupełnie nieprzydatna!” pomyślała. Szybko jednak pozbyła się złości wobec mentora i wlepiła wzrok w ucznia. Za pierwszym razem kocur niezdarnie ześlizgnął się z kory. Upadek wyglądał boleśnie, ale Prążek szybko się podniósł. Zalotka wbiła pazury w ziemię i zacisnęła zęby ze strachu. Miała ochotę podbiec do kolegi i spytać się czy wszystko dobrze, ale gdy tylko się podniosła poczuła jak Blade Lico piorunuje ją wzrokiem. Natychmiast zatrzymała się i przewróciła oczami.
— Dasz radę kontynuować, Prążkowana Łapo? — miauknął po chwili. Uczeń skinął głową.
— Dasz radę, Prążku! — dodała Zalotka. Kocur ponownie przygotował się do skoku, wysunął pazury, przyczepił się do pnia. Stał w bezruchu, brzuchem tuląc się do kory.
— No, dalej! — miauknął Blade Lico. Uczeń niepewnie wysunął przednią łapę, przez chwilę tracąc balans. Zachwiał się, ale szybko ponownie wczepił pazury tej łapy w korę, tym razem nieco wyżej. Po jakimś czasie zrobił tak z kolejną łapą i kolejną, aż w pewnym momencie znalazł się na tym samym poziomie co biały kocur.
— I c-co teraz? — pisnął. Blade Lico podniósł się z miejsca i podszedł do ucznia. Złapał go za kark, a Prążek odczepił się od kory i upadł na gałąź. Biały kocur rozluźnił zacisk, gdy liliowy kocur stał już pewnie.
— Zalotna Łapo, twoja kolej! — wykrzyknął Blade Lico. “Dasz radę, masz to jak w palcu! Zaranna Zjawa na pewno jest bardzo przykładnym wilczakiem, a ja odziedziczyłam po niej te geny, tak? Uda mi się wspiąć na tę drzewo! Uda mi się dostać do Prążka i pokazać mu, że też posiadam silne łapy!” stwierdziła. Po chwili podniosła się chwiejnie i żwawo ruszyła pod drzewo. Gdy już przed nim stanęła spojrzała się w górę. Tam siedział Prążkowana Łapa wraz z Bladym Licem. “Dasz radę. Dasz radę” powtarzała sobie, biorąc głębokie wdechy. Wysunęła pazury, napięła mięśnie, starała się powtórzyć wszystkie ruchy Bladego Lica. Niestety, nie zdołała wczepić się w korę. Odbiła się od niej, spadła na ziemię i potoczyła nieco dalej. Poczuła jak jakiś ostry obiekt przebija jej skórę w okolicach barku, po chwili jednak wstała i otrzepała się.
— Nic ci nie jest!? — zawołał Prążkowana Łapa z troską w głosie. Zalotka uśmiechnęła się.
— Nic ci nie jest? — dodał Blade Lico. Kotka zaprzeczyła, po czym podbiegła znowu do drzewa. Czuła kłucie w barku, ale nie aż tak silne, aby musiała się na nie poskarżyć. W końcu nie była już małym kociakiem, a taki ból to jeszcze nic! Zalotna Łapa szybko powtórzyła poprzednie czynności, ale tym razem udało jej się zaczepić kory. Biały kocur natomiast zszedł z gałęzi i stanął na ziemi, aby w razie czego asekurować kotkę. Poza tym chciał jej zrobić miejsce, bo nie wiadomo, czy ta gałązka utrzymałaby trójkę kotów. Szylkretka powoli zaczęła sunąć do przodu, aż przed nosem nie zobaczyła białej łapki. To była łapa Prążka, którą ten wyciągał do niej w akcie pomocy. Zalotka podniosła głowę i ciepło uśmiechnęła się do kocura. Odczepiła przednią łapę od kory i złapała ucznia. Po jakimś czasie udało jej się znaleźć na gałęzi, obok swojego przyjaciela.
— Daliśmy radę! — krzyknęła, ocierając się swoim futrem o futro kolegi. Prędko polizała go za uchem, po czym położyła łeb na jego barku.
— Teraz tylko musimy jakoś zejść, ale w porównaniu z wejściem to będzie ryjówka z jagodami! — przyznała. Prążek skinął głową i także polizał kotkę po czole. Zrobiło jej się jakoś lepiej na sercu, a przez chwilę nawet opuścił ją ból z barku.
— Nie ma czasu na takie czułości! Zbierają się ciemne chmury, być może będzie dziś padać — zawołał Blade Lico. “No tak, w końcu to wciąż trening” pomyślała. Natychmiast odczepiła się od swojego kolegi i po chwili zsunęła się po pniu na dół, tak samo jak zrobił to biały kocur. Po jakimś czasie dołączył do niej Prążkowana Łapa.
— Dobra, ruszajmy dalej — stwierdził Blade Lico, obrócił się i żwawo i zgrabnie zaczął przedzierać się przez krzewy. Zalotka i Prążek ruszyli jego śladem.
W końcu koty dotarły na kolejną polankę. Otaczały ją krzaki i drzewa, ale było na niej trochę miejsca na potyczkowanie. Blade Lico stanął na środku, zachęcając uczniów do podejścia. Zalotka rzuciła swojemu koledze spojrzenie z ukosa, po czym pognała do swojego mentora. Prążek ruszył za nią. Z początku koty stanęły obok siebie, ale wtedy biały kocur ich rozdzielił.
— Nie ma tu za dużo do gadania. Jestem pewny, że kiedyś już się z kimś pojedynkowaliście. Przynajmniej ty - Zalotna Łapo. Nie wiem co z Prążkowaną Łapą, bo w końcu go nie uczę. W każdym razie… bawcie się, tylko bez wysuniętych pazurów. Nie zróbcie sobie przypadkiem jakiejś poważnej krzywdy — zarządził.
— W razie gdyby poniosły was emocję, będę siedział na uboczu i wszystko dokładnie obserwował — ostrzegł ich i natychmiast skrył się wśród krzewów. Zalotka napięła mięśnie, podczas gdy liliowy kocur stał na środku trochę zagubiony.
— Prążku! — zawołała, po czym wybiła się od ziemi i dobiła do kocura. Potoczyli się wzbijając kurz i piach w powietrze, aż w końcu uczeń opanował się i przygwoździł swoją koleżankę do ziemi. Miał zdeterminowaną minę, ale gdy tylko skrzyżował wzrok z szylkretką uśmiechnął się nieśmiało. Zalotka spięła tylne łapy, a po chwili odrzuciła od siebie kocura. Widocznie ten nie spodziewał się takiego zwrotu akcji.
— Prążku, pamiętaj, że mamy się bić! Ja też bardzo cię lubię i nie chcę cię skrzywdzić, ale ta umiejętność w przyszłości jeszcze nam się przyda! — miauknęła do niego. Kocur pokiwał głową, po chwili przyjmując postawę bojową. Zalotka uśmiechnęła się zadziornie, po czym także stanęła czujnie. Dostrzegła jak Prążek wybija się od podłoża i szybuje w jej stronę. Uśmiechnęła się, ale w mgnieniu oka udało jej się przemknąć pod nim, przez co kocur niezgrabnie wylądował na ziemi. Kotka natychmiast odwróciła się i skoczyła obok kocura.
— Prawie ci wyszło! Ale może teraz spróbujemy się posiłować, zamiast bawić w kotka i myszkę? — zaproponowała żartobliwym głosem. Uczeń podniósł się z ziemi, wypluwając z pyska drobinki kurzu i piachu.
— No dobrze — mruknął nieśmiało. Zalotna Łapa uśmiechnęła się i stanęła na tylnich łapach, po chwili pochylając się na kocura i kładąc łapy na jego plecach. Prążek zaczął się wierzgać, a wtedy szylkretka odbiła się tylnymi łapami i wskoczyła na jego plecy. Utrzymanie balansu było ciężkie, ponieważ nie mogła wbić pazury w podłoże. Nie minęło dużo czasu zanim wylądowała na ziemi, twardo uderzyła pyskiem o ziemię i przeturlała się dwa lisie ogony od Prążkowanej Łapy. Miała już wstawać i ponownie rzucić się na przyjaciela, ale poczuła jak na jej pysk spada ciężka kropla deszczu. Oblizała ją, ale w tym momencie ktoś ją przewrócił. Przez moment nie widziała nic oprócz wirującego obrazu i mroczków, dopóki uczeń nie puścił jej i cofnął się. Zalotka ciężko oddychała, po czym panicznie rozejrzała się dookoła.
— Przepraszam! Nie chciałem ci nic zrobić, tylko pomyślałem, że spróbuję zaatakować z zaskoczenia… Moja mentorka mówiła mi, że to bardzo dobra taktyka! — miauknął podchodząc do Zalotnej Łapy, aby pomóc jej wstać. W momencie gdy złapał ją za kark deszczem jakby lunęło. To wszystko stało się tak nagle, Blade Lico jak poparzony podbiegł do nich.
— Ruszamy do obozu, zanim z ziemi stanie się błoto — miauknął twardo, po czym ruszył do przodu. Zalotka podniosła się i razem z Prążkowaną Łapą pobiegła za białym kocurem.
— Fajnie było! Może jeszcze kiedyś uda nam się zorganizować wspólny trening? — zaproponowała szylkretka.
— Mogę spytać się mentorki, może następnym razem odbędziemy naukę pod jej okiem — dodał Prążek.

[2504 słów + wspinanie się na drzewo + udział w pojedynkach uczniowskich]
[przyznano 50% + 5% + 5%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz