*Przed mianowaniami, Pora Nowych Liści*
Niebo było przykryte deszczowymi chmurami i kocur z trudem zszedł z drzewa. Było ono śliskie, ale dało się nie oberwać od złowieszczego psikusa pogody. Czekoladowy najchętniej ukryłby się w jakimś legowisku i nie wychodził do końca tych kroplistych dni. Chociaż schowanie się nie było najlepszym pomysłem. I w jakim azylu mógł się schować? Stróży? I mieć na ogonie Padlinę, który ćwierkałby mu nad uchem swoje nieśmieszne komentarze? Potrząsnął lekko głową, delektując się spokojem w swoim okręgu. Tym razem jego mentor na pewno nie będzie chciał być blisko niego. Był tego pewien. W końcu rano mieli trening wplątywania gałązek w otwarte oczka w ścianach legowisk. Arlekin na koniec rozkazał wyjście z obozu i spróbowanie znalezienia suchego mchu. Trudno było wychwycić nieobdarowane zasoby łezkami chmurek. Jednak udało się uzbierać tylko niemrawą ćwierć. Zerkając w stronę żłobka, natknął się na kociaka, który był wpatrzony w trawę z rosą na sobie. Po czasie zaczął się rozglądać w koło. Był blisko azylu, pod czujnym okiem Świergot. Liliowa siedziała i obserwowała bawiące się kociaki z uśmiechem na pysku. Rudy kocurek nagle zaczął patrzeć na ucznia, który czując się nieswojo, poszedł do legowiska stróży z głową wbitą w ziemię. Wyciągnął z niego mech, który wcześniej tam schował. Chciał powybierać starą roślinność i zamienić ją na tę, którą trzymał w pysku. Odwrócił się, nadal czując się obserwowany. Nie zauważył szamanki, która przed chwileczką siedziała w pobliżu. Jego łapy zaczęły prowadzić go do wejścia, jednak w drodze podszedł do niego rudy, który przedtem go obserwował.
— Hej… — pokazał ogonem na podłoże. Wśród roślin wędrował ślimak. Śluzak był inny niż Śnieżka, która była, jak śnieg w porze zimna. Ten, co kręcił się przy nich, widocznie nie podzielał chęci schowania się w skorupce, tak jak robiła to kiedyś ona. — Wiesz, co to jest? — zapytał z tym samym wyrazem na pysku.
— To…to jest ślimak — powiedział przez materiał i nieco niepewnie. Co, jeśli zacznie nawijać o swojej przyjaciółce? Nie chciał, by nowo poznany spojrzał na niego krzywo, przez to, że lubił ślimaki! — Ale wiesz, one są obślizgłe! — skłamał pospiesznie, mając na jednej łapie śluz swojego ślimaczka. Jego oczy zmieniły się w dwie wielkie otchłanie, które wbił w kociaka. Wolał okrutnie skłamać, niż być potem w centrum plotek nazywany jako wielbiciel tych istotek.
<Kupujesz to Poranku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz