Tak jak Nagietkowy Wschód oczekiwał, tak spotkał się z nim, aby omówić sprawę z Ognistą Pięknością. Brat wyraził swoje szczere niezadowolenie z tego jak podchodził do całej tej sprawy. Jego zdaniem wszystko wyda się w księżyc, jeśli będzie tak niechętnie obcował z rudą. Wszak zakochani powinni wykazywać co do siebie jakieś uczucie, a jedyne co dotychczas widział to rywalizację. I miał niestety rację. Oboje byli zbyt uparci, aby ulec drugiej stronie. Na dodatek... okazywanie uczuć i to publicznie nie było wcale takie proste. Nie przepadał w końcu za bliskością, czułostkami i tymi romantycznymi sprawami. Nie miał problemu z tym, aby posiadać partnerkę, ale tą całą ckliwą otoczkę, usunąłby całkowicie ze swojego życia. Do czego to w ogóle było potrzebne? Niektórzy łączyli się po to, aby poszerzyć rodzinę i nie było między nimi jakiegoś uczucia. Czemu on musiał być na to skazany? Ale obiecał Nagietkowemu Wschodowi, że postara się go nie zawieść. Wiedział, że zabrzmiało to bardzo powątpiewająco, ale kocur nie miał wyjścia jak tylko mu uwierzyć.
Ale wracając... do sprawy z partnerką... Kocica dała mu ostatnimi czasy nieźle w kość. Jej pysk nie zamykał się choćby na chwile. A to ploteczki, a to zachcianki, które musiał spełnić, bo inaczej mógł liczyć się z aferą, której w końcu miał dla brata unikać. Najgorsze jednak było to, gdy kocica poszerzyła swoje kontakty i poznała Szepczącą Pustkę. Kocur zrobił mu taki wstyd, że aż z trudem był w stanie zachować spokój, gdy ruda śmiała się z jego uroczych, kocięcych przygód. Obiecał sobie, że gdy tylko spotka kocura, zabije go na miejscu. Jego przeszłość była w końcu niechlubną skazą na duszy, którą próbował wymazać ze swej pamięci. Ale niestety... starsi od niego pamiętali o wszystkim... I robili mu siarę. Nadal nie potrafił uwierzyć, że wszystkie jego słabe strony były wręcz podane jej na łapę. I gdyby tego było mało, jej sprawne oko, które nie spuszczało go ani na chwile, ustaliło na czym mu zależy najbardziej. Nie dało się w końcu ukryć jak reagował, gdy w pobliżu była liderka. Jak jego ciało napinało się, jak umysł przypominał sobie o planie, który miał mu pomóc zdobyć władze. To zapewne było dla niej interesujące. A dla niego? To było męczące, nie móc nic zrobić. Bo gdyby udał się do Obserwującej Gwiazdy, Ogień zaczęłaby pytać. Nie mogła wiedzieć co planował. Nikt nie mógł.
Jednakże... aby odzyskać swą wolność, której się przez własną głupotę pozbawił, musiał wyprowadzić własny kontratak. Jeżeli chciał rządzić w tym związku, powinien najpierw pozbyć się problemu jakim była nieufność rudej. Dlatego też pierwszą rzeczą jaką musiał zrobić, aby zdobyć jej zaufanie, było granie w jej grę.
Poranki znosił równie ciężko co zawsze. Ciężar kotki na jego boku, był wciąż nie do zaakceptowania. Wstawał przez to na łapy niczym starzec, co kocica komentowała tym, że to przez to, że jest za chudy. Jednak tak czy siak, nie był w stanie zmieścić w siebie diety ciężarnej kotki. Większość pokarmu, jak drobne gryzonie, wpychał do pyska tak, aby nie było ich widać, po czym wynosił je poza obóz i wracał udając, że je upolował. Nie ukrywał, że sprawiało mu satysfakcje upuszczanie oślinionej piszczki na stos. Być może była to jego chęć zemsty za to, że musiał sprzątać po swojej partnerce. To, że cierpieli na tym niewinni go nie obchodziło. Liczył się sam akt. Ewidentnie sobie nie radził...
Dzisiejszy dzień okazał się równie koszmarny co zwykle. Ogień wiedziała, że nie przepadał za czułościami, więc oczywiście po złości, było ich znacznie więcej niż normalnie. Chociaż czy na pewno tak do tego podchodziła? Nie siedział w jej głowie, więc nie miał o tym pojęcia. Widział jednak, że była z ich romantycznej relacji wielce zadowolona.
— Kochasz mnie skarbie? — zadała pytanie, które słyszał zawsze o tej samej porze przez kolejne dni.
Na początku go brzydziło. Nie był w stanie na nie nic odpowiedzieć, ale gdy stało się rutyną to i rutynowe stały się jego odpowiedzi.
— Najmocniej na świecie — wymruczał ze znudzeniem oczywiste kłamstwo, czując jak te kilka dni u boku Ognistej Piękności wyssały go z sił.
Kto by pomyślał, że partnerki były aż tak... męczące?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz