-... i wiesz… Wieczór? Wieczór halo?- do rzeczywistości przywołał ją podniesiony głos partnerki. Wzdrygnęła się lekko i spojrzała na zaniepokojoną minę Gwiazdnicy. Jak zawsze. Znowu zrobi wykład o tym, że nie powinna tak dużo myśleć. To nie było takie proste, jak wydawało się to liliowej. Naprawdę czasem miała dość zachowania partnerki. Czasem zastanawiała się, jakim cudem były razem. Były swoim totalnym przeciwieństwem i jeszcze do tego dochodzi fakt, że Wieczór ją przecież zdradziła… Nie z własnej woli, ale zrobiła to.
- Tak, tak, słucham. Mówiłaś o?- dopytała, poprawiając swoją pozycję siedzącą tak, by czuć się chociaż trochę bardziej komfortowo w niekomfortowej sytuacji. Chociaż jakiekolwiek słowo ją dalej pogrążało, to wypadało coś mówić. Jej gardło schło z każdą chwilą coraz bardziej. Ziemia przed żłobkiem była jakoś bardzo niewygodna. Tutaj lepiej czuła bezsilność wkradającą się do zakątków jej duszy.
- O Muszelce! Nawet o własnej córce nie chcesz słuchać?- odpowiedziała trochę opryskliwie pointka, kierując swoje oskarżycielskie ślepia. Zawsze kiedy tylko wpatrywała się w jej oczy, widziała jakiegoś rodzaju żal. Nie dziwiła jej się.- Skarbie, naprawdę musisz ją częściej odwiedzać. Ciągle się wymigujesz. Ja nawet nie jestem jej biologiczną matką, a przebywam z nią więcej czasu niż ty!
Ugryzła swój własny język z pewnego rodzaju zażenowania. Czasem żałowała, że Gwiazdnica była taka… bezpośrednia. Ale z drugiej strony to ona udawała jakby dzieciaka nie było, jakby dalej siedziała w Klanie Nocy, a ona była wolna od jakichkolwiek obowiązków. Ona nie bała się Muszelki, tylko emocji które chwytały ją kiedykolwiek myślała o tej całej sprawie. Czuła, jakby zawiodła tak wiele kotów i jednocześnie zrobiła coś dobrego. Była jednocześnie dumą i hańbą rodziny. Powinna się zgadzać na ten układ? Przeciwstawienie się liderowi byłoby nie na miejscu, ale teraz to poczucie winy… Krztusiła się nim. Nie powinna czegoś takiego zrobić Gwiazdnicy, naprawdę nie powinna…
- Wieczór, znowu to robisz. Kochanie, popatrz na mnie- usłyszała ostry głos liliowej. W ułamku sekundy odwróciła się w jej stronę, zmniejszając źrenice z zaskoczenia. Mimo tego utrzymała grobową minę.- Czy możesz mnie posłuchać chociaż przez chwilę? Jeżeli nie zależy ci na tym co mówię, możesz sobie pójść i porozmawiać z Błękitną Gwiazdą, skoro tak lubisz z nim spędzać czas…- westchnęła dramatycznie pointka, przechylając łeb.
- Nie, to nie tak, dobrze o tym wiesz. Obowiązki to obowiązki i ja po prostu muszę… Wiesz. Jeszcze mój uczeń, już wytrzymać nie potrafię…- powiedziała z wyrzutem, starając się nie myśleć o tym małym pomiocie szatana. Czasem naprawdę miała ochotę udusić gnoja za te drwiny z jej płci, ale była zastępczynią. Musiała zachowywać się poważnie. Po co miałaby pokazywać to, jak zmęczona jest swoim bratankiem?
- Rodzina już nie jest dla ciebie taka ważna? Po tej całej sprawie z Muszelką powinnaś chociaż trochę bardziej zwrócić na to uwagę. Skarbie, przecież wiesz, że cię kocham. Też daj coś z siebie, a nie chowaj się za tą całą głupią pracą.
Czasem chciałaby nie mieć żadnej rodziny.
- Tak, tak, słucham. Mówiłaś o?- dopytała, poprawiając swoją pozycję siedzącą tak, by czuć się chociaż trochę bardziej komfortowo w niekomfortowej sytuacji. Chociaż jakiekolwiek słowo ją dalej pogrążało, to wypadało coś mówić. Jej gardło schło z każdą chwilą coraz bardziej. Ziemia przed żłobkiem była jakoś bardzo niewygodna. Tutaj lepiej czuła bezsilność wkradającą się do zakątków jej duszy.
- O Muszelce! Nawet o własnej córce nie chcesz słuchać?- odpowiedziała trochę opryskliwie pointka, kierując swoje oskarżycielskie ślepia. Zawsze kiedy tylko wpatrywała się w jej oczy, widziała jakiegoś rodzaju żal. Nie dziwiła jej się.- Skarbie, naprawdę musisz ją częściej odwiedzać. Ciągle się wymigujesz. Ja nawet nie jestem jej biologiczną matką, a przebywam z nią więcej czasu niż ty!
Ugryzła swój własny język z pewnego rodzaju zażenowania. Czasem żałowała, że Gwiazdnica była taka… bezpośrednia. Ale z drugiej strony to ona udawała jakby dzieciaka nie było, jakby dalej siedziała w Klanie Nocy, a ona była wolna od jakichkolwiek obowiązków. Ona nie bała się Muszelki, tylko emocji które chwytały ją kiedykolwiek myślała o tej całej sprawie. Czuła, jakby zawiodła tak wiele kotów i jednocześnie zrobiła coś dobrego. Była jednocześnie dumą i hańbą rodziny. Powinna się zgadzać na ten układ? Przeciwstawienie się liderowi byłoby nie na miejscu, ale teraz to poczucie winy… Krztusiła się nim. Nie powinna czegoś takiego zrobić Gwiazdnicy, naprawdę nie powinna…
- Wieczór, znowu to robisz. Kochanie, popatrz na mnie- usłyszała ostry głos liliowej. W ułamku sekundy odwróciła się w jej stronę, zmniejszając źrenice z zaskoczenia. Mimo tego utrzymała grobową minę.- Czy możesz mnie posłuchać chociaż przez chwilę? Jeżeli nie zależy ci na tym co mówię, możesz sobie pójść i porozmawiać z Błękitną Gwiazdą, skoro tak lubisz z nim spędzać czas…- westchnęła dramatycznie pointka, przechylając łeb.
- Nie, to nie tak, dobrze o tym wiesz. Obowiązki to obowiązki i ja po prostu muszę… Wiesz. Jeszcze mój uczeń, już wytrzymać nie potrafię…- powiedziała z wyrzutem, starając się nie myśleć o tym małym pomiocie szatana. Czasem naprawdę miała ochotę udusić gnoja za te drwiny z jej płci, ale była zastępczynią. Musiała zachowywać się poważnie. Po co miałaby pokazywać to, jak zmęczona jest swoim bratankiem?
- Rodzina już nie jest dla ciebie taka ważna? Po tej całej sprawie z Muszelką powinnaś chociaż trochę bardziej zwrócić na to uwagę. Skarbie, przecież wiesz, że cię kocham. Też daj coś z siebie, a nie chowaj się za tą całą głupią pracą.
Czasem chciałaby nie mieć żadnej rodziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz