Minęło kilka księżyców od niefortunnego spotkania, a jego stan poprawiał się powoli. Wypieranie istnienia tej sytuacji przyniosło więcej pozytywnych skutków, niż ten się spodziewał. Jeśli to nie istniało, to nie miał co rozpaczać, prawda? W jego legowisku pojawił się jednak ktoś niespodziewany. Malwowy Rozkwit, który został znaleziony na granicy wraz z ciałem Tymiankowej Łapy, przebywał wraz z nim w legowisku. Nikt nie wiedział, co się tam stało, a kremowy wojownik nie chciał zdradzić nawet słowa wyjaśnienia tej sytuacji. Medyk już nie próbował dopytywać o tę sytuację. Podejrzewał, że kocur przeżywał coś podobnego do niego i nie chciał rozdrapywać krwawiących ran. Czas mijał, a Rumiankowe Zaćmienie zaczął pomagać swej uczennicy przy chorych. Kiedyś musiał powrócić na swoją pozycję, bo zostawienie Margaretkowej Łapy samej z zadaniami medyka, nie było dobrym pomysłem.
Gdy tylko do jego uszu dobiegło ciche narzekanie jego uczennicy odnośnie bólu zęba, gdy zajmowała się Piaskową Zamiecią, ten przerzucił wzrok z Sójczego Szczytu, na nią. Zlecił jej przerzucie kory olchy i odpoczynek, przy okazji zapewniając, że zajmie się kremowym wojownikiem. Kocica była przemęczona i to było widać na pierwszy rzut oka. I to wszystko było jego winą. Gdyby nie poszedł na granicę, gdyby nie zareagował na to aż tak i spełniał swą funkcję, to nigdy by do tego nie doszło. Kocica niechętnie posłuchała się go i zniknęła w składziku z ziołami. Chwilowo Rumianek został samotnie z chorymi. Po tym, jak pomógł zastępczyni klanu, przeszedł do kremowego wojownika i dokończył to, co jego uczennica rozpoczęła. Gdy to robił, kątem oka dostrzegł jego. Czarny wojownik zbliżał się do legowiska wraz z szylkretową kocicą. Spiął się, gdy dostrzegł tę dwójkę razem. Lekki uśmiech widniał na pysku Widma, który przerażał Rumianka. Ten sam uśmiech kierował w jego stronę przed tym niefortunnym wydarzeniem. Czyżby planował powtórzyć swoje czyny, jednak z inną kotką? Tego obawiał się najbardziej. Pomarańczowe oczy Widma wbijały się w szylkretowego medyka.
- Powinnaś uważać następnym razem Koszatniczko. - Powiedział czarny wojownik, wchodząc do legowiska medyka. - Jeśli byś uważała, to nie byliśmy tutaj z twym barkiem. - Po tych słowach liznął kocicę w pysk. - O, Rumianku. Lepiej się już czujesz? Cieszy mnie twoja poprawa zdrowia, a tym bardziej że wróciłaś do swej roli. Jednak muszę Ci podrzucić moją Koszatniczkę, bo ostatnio skarży się na ból w barku. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko? - Mimo miłych słów Widma, dzień medyka właśnie w tym momencie się zepsuł. Patrzył on na wojownika, jakby zobaczył przed sobą ducha. Jak on mógł mówić do niego z takim spokojem głosu? Jak mógł on nazywać go Rumiankiem po tym, co się stało? Wyglądało to, jakby zapomniał o całym wydarzeniu i uważał ich dalej za przyjaciół. Jednak jak ten mógł tak się zachowywać? Jak nawet śmiał? Nie dostając od dłuższego czasu odpowiedzi, Widmo kontynuował. - Nie musisz nawet odpowiadać Rumianku. Wiem dobrze, jak to jest trudne dla Ciebie. Wpadnę do Ciebie w odwiedziny później, bo muszę lecieć na patrol. Do zobaczenia Rumianku i Koszatniczko.
Po tych słowach wojownik opuścił legowisko, zostawiając medyka samego z kocicą. Ale przecież on całkowicie go nie rozumiał…
*****
Jego brat odwiedził go w legowisku, gdy ten podawał odpowiednie zioła Bobrzemu Siekaczowi. Na innym legowisku spoczywał rudy starszy, który przyszedł do niego wcześniej. Po podaniu mu odpowiednich ziół i upewnieniu się, że starszy się nawodnił, zalecił mu odpoczynek w jego legowisku, tak aby mógł mieć na niego oko, gdyby objawy powróciły. Jego uczennica jakiś czas temu opuściła legowisko medyka, więc teraz medyk musiał zająć się chorymi. Kiedyś musiał powrócić do swej roli. Dwójka kocurów siedziała w ciszy. Rumiankowe Zaćmienie nawet nie wiedział jak rozpocząć konwersację z bratem, aby ponownie nie powrócić do punktu, w którym wszyscy pytali o to, co się z nim stało. Skanując obozowisko wzrokiem, zauważył, że Niknące Widmo wraz z Małą Koszatniczką opuścili legowisko wojowników. Wbił w nich swój wzrok, widząc, że kocica przytula się do boku kocura. Co między nimi zaszło? Czemu on to robił? Aby coś mu pokazać? Co siedziało w głowie tego kota? Gdyby tylko Rumianek mógł czytać myśli, to z pewnością by obrał Widmo jako swoją ofiarę. Po chwili poczuł lekkie uderzenie w bok łapą brata. Czyżby zamyślił się za długo? Oh, zdecydowanie zamyślił się na zbyt długo. Szczególnie że wcale nie zauważył, jak Szepc-Pusty Łeb po nieudanej próbie zwrócenia na siebie uwagi, podąża wzrokiem za kierunkiem obranym przez Rumianka, nie kryjąc się z tym wcale.
- Hej płotko, trochę odpływasz. - Zauważył liliowy kocur, unosząc czoło. - Ja tu wciąż jestem. - Szylkret potrząsnął lekko głową, próbując oczyścić swe myśli. Wzrok przerzucił na jego brata.
- Przepraszam Cię Szepcząca Pustko. Po prostu nie spodziewałem się, że Pi-... Niknące Widmo i Mała Koszatniczka zejdą się tak nagle. - Powiedział medyk, poprawiając się w środku zdania. - Nie mogę dopuścić do myśli, że tak różne koty może połączyć takie uczucie. Jestem po prostu zaskoczony.
- Różne dziwaki się ze sobą schodzą jakimiś różnymi sposobami. - Podsumował, wzruszając barkami. - Przykładowo Piasek ze Srebrnym.
- Ej, nie nazywaj Srebrnego dziwakiem. Nie miło tak, tym bardziej że jest to twój własny brat. Jeśli on jest dziwakiem, to my urwaliśmy się z sosny. - Trącił wojownika lekko łapą. - Jednak muszę się z tobą zgodzić, zejście tej dwójki było niespodziewane, jednak nie jak to, które masz przed swoimi oczyma. Ta dwójka nie zamieniła ze sobą dużo słów, a teraz wyglądają jakby sam Klan Gwiazdy, złączył ich w miłości.
- Po tym wykładzie to jednak zmieniam zdanie. - Stwierdził, unosząc brew. - Jesteś dziwniejszy od Srebrnego. - Stwierdził, po czym zastanowił się przez chwilę. - Może to było coś w podobne do: ,,O Niknące Widmo, dziękuję ci za tą pomoc z wściekłą wiewiórką, sama bym sobie nie poradziła~". - Zatrajkotał słodkim głosem, układając głowę na łapach i mrugając niczym przerysowana pannica. Tylko po to, by chwilę później przybrać zniechęcony wyraz pyska. - Przynajmniej się do Ciebie nie klei jak wcześniej, za każdym razem, gdy próbowałem Cię wyrwać na nielegalne interesy.
- Oh, odezwał się najnormalniejszy z całej rodziny. - Mruknął sarkastycznie medyk. - Nielegalne interesy powiadasz? Nie wygląda na to, aby ktoś dawał dobry przykład swojemu uczniowi, a zamiast tego zakłócał spokój jedynego medyka w całym klanie. Jakby matka się dowiedziała, to pewnie byś wrócił do kopania rowów jak za starych czasów.
Kocur spojrzał na Rumianka wymownie, mrużąc oczy, po czym westchnął, kręcąc z rozczarowaniem głową.
- A już myślałem, że zdobyłem partnera do nielegalności…
- Musisz się postarać bardziej niż rzucenie kilku miłych słów, aby zdobyć mą lojalność. - Wzrok powrócił na dwójkę kotów, która zmierzała poza obóz. Mimo przeskoczenia tematu na coś zupełnie innego, w głowie kocura dalej kłębiła się ta jedna myśl. Jak bardzo by nie chciał jej odrzucić i zapomnieć o niej, jednak ta dalej powracała.
Wyleczeni: Sójczy Szczyt, Piaskowa Zamieć, Margaretkowa Łapa, Mała Koszatniczka, Leśny Pożar, Bobrzy Siekacz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz