Nieufnie przyglądała się nowej karmicielce, jak i jej ślepym kociakom. Coś jej w tym wszystkim śmierdziało, a dokładnie fakt, że Przyczajona Kania miał syna. I teraz jeszcze został dziadkiem trójki całkiem uroczych kociaków.
Dziwiła się, że nikogo nie zdziwiło pojawienia się samotnika na ich terenie podającego się za syna zastępcy, o którym nikt wcześniej nic, a nic słyszał. Nawet starzyzna, ta starszyzna, która dzieliła się z Rozczarowaną Łapą historią i smaczkami z przeszłości Klanu Klifu była zaskoczona tym, że Przyczajona Kania miał partnerkę poza klanem, z którą doczekał się kociąt.
I taki ktoś był zastępcą?! A miała nadzieję, że chociaż z czekoladowego kocura będzie przykładny lider i okaże się o wiele lepszym od Srokoszowej Gwiazdy, jak i jego poprzedników. Zawiódł ją.
— Jak mają na imię?
— Kocurek ma na imię Mniszek, a kotki Jeżówka i Jastrząb — Przedstawiła kolejno kociaki wskazując na nie pyskiem, na którym malował się czuły uśmiech, kiedy mówiła o swoich kociętach
Rozczarowana Łapa nie chciała być niemiła, więc uważnie słuchała tego co miała do powiedzenia szylkretowa królowa. Na dobrą sprawę wydawała się być przyjazna, ale z tego co zauważyła ona i jej partner musieli chyba żyć w jakimś totalnym buszu (Miejskiej Dżungli) – kocur miał problem z przyswojeniem informacji, że aby zjeść piszczkę musiał przed tym zapolować dla reszty członków klanu, a sama Miedź podchodziła zbyt luźno do zajmowania się swoimi kociętami – raz wyszła sobie z kociarni, pozostawiając je bez opieki. Najgorsze w tym wszystkim był fakt, że nie widziała w tym nic złego. Nie przejęła się faktem, że w tym czasie któremuś z jej dzieci mogłoby coś się stać.
Nawet wtedy kiedy szylkretka przypomniała jej, że jeszcze tak niedawno w klanie panowała pandemia z powodu Liściastego Futra – tak, to w końcu nieodpowiedzialna medyczka przywlokła spoza terenów Klanu Klifów jakieś choróbsko, bo jej zachciało się ratować jakieś obce koty i to w dodatku z wrogiego klanu. Czy wierzyła jej? Absolutnie nie i dziwiła się, że Srokoszowa Gwiazda uwierzył jej na słowo. Nie sądziła, że jej ojciec jest, aż taki głupi. Tak samo jak dziecinna medyczka, która zapomniała, że powinna być lojalna najpierw wobec Klanu Klifu, a dopiero wobec innych klanów. Powinna poważniej podchodzić do swojej profesji, tak jak starała się to robić Czereśniowa Gałązka. Biada klanowi, jeśli starszej szylkretki zabraknie, a w klanie leczeniem, czy też truciem kotów będą się zajmować dwie niebieskie kotki. Jak nic prędzej niż tego by chciała spotka się ze swoim martwym rodzeństwem.
— Nie marszcz tak pyszczka, Rozczarowana Łapo. — Z zamyślenia wyrwał ją głos Miedzi. — Chyba, że chcesz aby na starość ci skóra na mordce wisiała. Będziesz wyglądała jak buldog. — Zachichotała.
— Bul… co?
— Buldog. Taka rasa psa, jedna z wielu, którą można spotkać w Betonowym Świecie. — Wyjaśniła. — Marszcz tak dalej pysk, przytyj odrobinę i będzie z ciebie buldog jak się patrzy.
Ani jej się śniło upodabniać się do wspomnianego psa!
Z grymasem na pysku opuściła kociarnie kierując się do legowiska starszyzny. Chociaż z nimi szło normalnie porozmawiać.
***
Starała się ojcu przemówić do rozsądku, jednak niebieski był głuchy na jej argumenty. Czy naprawdę zależało mu na tym, aby doprowadzić Klan Klifu do upadku? Patrząc na jego ostatnie posunięcia, to tak właśnie było i dziwiła się, że rada nie zamierza się go obalić czy też przyjaźnie zasugerować, że może to już czas, aby przekazać władzę swojemu następcy. Nawet Gąsiorkowa Łata nie miała wpływu na partnera, nie mówiąc już o ich kociętach.
— [...] a zgromadzenie? Myślisz, że koty uwierzyły, że tylko zasłabłeś? Umarłeś Srokoszowa Gwiazdo. Na oczach wszystkich klanów! — Starała się niepotrzebnie nie krzyczeć na kocura, ale po prostu nie rozumiała go. Jego decyzji i zachowania. A chciała dobrze dla klanu, w którym przyszło jej się narodzić. — Teraz na pewno każdy klan plotkuje o tym, że jesteśmy słabi. Na pewno zaskoczyła ich znikoma ilość przedstawicieli Klifiaków.
— Nonsens. — odparł krótko, nie wyglądał na specjalnie wzruszonego tym faktem, a na jego pysku wręcz wkradło się znudzenie tą całą rozmową
— Słyszałam na własne uszy, jak dwie młode uczennice szydziły z nas, Klanu Klifu. Z ciebie, jak i z tego, że nie umiałeś przywołać Liściastego Futra do porządku, gdy każdy inny lider na pewno by to zrobił. Nie zdziwiłabym się, gdyby to właśnie jej zachowanie w szczególności przyczyniło się do utraty jednego z twoich dziewięciu żyć. — Zasugerowała, będąc pewna, że właśnie medyczka i nikt inny przyczyniła się do tego. Skoro zabrała Czar już dwójkę rodzeństwa, to czemu by nie chciała pozbyć się lidera, który wygnał jej bliskich. Miało to jakie sens, pokrętny, ale tak. Była w centrum tych wszystkich nieszczęść, które spotkały Klan Klifu i mimo to uchodziło jej wszystko płazem. Skoro Czar była rozczarowaniem, to Listek powinna być totalną porażką. — Sama o mało nie wyzionęłam ducha, widząc co ona wyrabia. Mama miała rację, żyjesz ciągle przeszłością — westchnęła, czuła się w tej sytuacji bezsilna, jednak nie miała zamiaru odpuścić
Na pysku kocura wkradł się grymas, jak i również uczennica była w stanie dostrzec lwią zmarszczkę między jego brwiami.
Srokosz nie krył się z tym, że również jak córka nie przepada za Liściastym Futrem, która nie raz już pokazała jak bardzo podobna jest do swojej matki, Aksamitnej Chmurki. Jak na złość, i Rozczarowana Łapa musiała być do niej podobna, na całe szczęście tylko z wyglądu.
Rozmowa pomiędzy ojcem, a córka z pozoru spokojnej, powoli zaczęła przybierać agresywny ton. Szylkretka chcąc, nie chcąc, przypadkowo wspomniała o rzeczach, które wyprowadziły koniec końców lidera z równowagi. A rozchodziło się o stwierdzenie, że jednak to właśnie Aksamitna Gwiazda miała więcej rozumu i te jej z pozoru głupie zabawy, mogły wcale nie być takie głupie, jak każdy do tej pory sądził. Ten berek, z którego koty żartowały mógł być bardziej przydatny niż myśleli. To było jak trening, koty musiały współpracować, aby uniknąć złapania, bądź celowo poświęcić innego członka biorącego udział w zabawie, aby to on został berkiem.
— Prószący Śnieg uznał, że jesteś gotowa, aby zostać wojownikiem. — Zmierzył spojrzeniem szylkretkę. — Niech mu więc będzie. Zostaniesz wojownikiem.
Zamarła. Nie zdążyła zareagować; kocur opuścił swoje legowisko i skierował się na mównicę. W kilku susach znalazł się na samej górze, a jego obecność na niej wywołała niemałe poruszenie w obozie.
— Niech wszystkie koty na tyle dorosłe, by samodzielnie polować, zbiorą się pod półką skalną na zebranie klanu!
Nerwowo spoglądała na powoli zbliżających się wojowników, którzy rzucali zaciekawione spojrzenia w jej stronę. Na pewno nie umknął im fakt, że lider nie był w humorze.
— Ja, Srokoszowa Gwiazda, przywódca Klanu Klifu, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu, jednak nie był w stanie go w pełni przestrzegać. Wierzę jednak, że w przyszłości to się zmieni i w pełni zasłuży na miano wojownika.
Nawet nie raczył na nią spojrzeć, całkowicie pominął formułkę z zapytaniem się jej czy zamierza przestrzegać kodeksu wojownika i chronić klanu, nawet za cenę życia.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Rozczarowana Łapo, od tej pory będziesz znany jako Rozczarowany Pysk. Klan Gwiazdy wita cię jako nowego wojownika Klanu Klifu.
[1138 – trening woj]
[przyznano 23%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz