*Porą Nowych Liści*
Jakże to było smutne, że po raz kolejny doszło do ich spotkania. Świat się nie zawalił. Dalej istniał przez co nie było wymówki, by go uniknąć. Już powoli się poddawał. Kocica wysysała z niego wszelkie siły, by nawet spróbować odwrócić bieg wydarzeń. Zresztą... i tak nic z tym nie mógł zrobić. Matka ich zeswatała i mieli spędzić ze sobą resztę życia, póki na świat nie przyjdą rude paskudy. Co za koszmar!
Jeżeli sądził, że gorzej być nie może, to mogło.
Teraz to i na powitanie chciała całusa! Gdy tylko, tak jak to miała w zwyczaju na jego widok, rzuciła mu się w ramiona, odsunął od niej swój łeb, by go nie pocałowała. Kotka jednak rosła szybciej od niego przez co ciężko mu było wyrwać się głową ponad jej pysk i znów skończył z mlaśnięciem na policzku.
— Fuj! — Zaczął pocierać skażone miejsce, patrząc na nią niezadowolonym wzrokiem.
— Możesz się zemścić — zachichotała i chętnie się nadstawiła, aby mógł odwdzięczyć się swoim całusem. Kusiło... Gdyby też ją tak polizał, poczułaby jakie to było obrzydliwe uczucie! Na pewno zaczęłaby piszczeć! Jak nic! Ale... czy w ogóle przemoże swoją odrazę do dotykania czyjejś sierści? Ognista Łapa była ruda, to fakt, więc nie powinna go obrzydzać jak nierudzi z jego klanu. A mimo to... czuł jak na samą myśl go mdli. Dlatego też wpadł na pomysł, aby może na nią napluć... Co szybko wybito mu z głowy. Nie, nie! Przecież się obrazi i znów będzie przeżywał ten koszmar! Lepiej nie kusić losu.
— To takie obrzydliwe... — wyrzucił z siebie zbolałym głosem.
— Kwiatki też były "obrzydliwe", a jak ci pokazałam jakie są fajne, to już tak nie kręciłeś nosem — słusznie zauważyła. — No już. Zrób to dla mnie... — Widząc jego skrzywioną minę, poprawiła się, licząc że to lepiej go przekona. — Zrób to dla swojej mamy?
Westchnął cierpiętniczo.
— Wcale dla niej tego nie robię — skłamał, ponieważ nie chciał wyjść na maminsynka. A zresztą... to nie był żaden wstyd! Kochał swoją mamusie i to było chyba jasne, że nie chciał jej zasmucać tym, że jego związek, który sama mu wybrała był niewypałem.
— Jasne, jasne króliczku. Twoja partnerka nie jest takim mysim móżdżkiem, aby ci w to uwierzyć. No? To doczekam się tego buzi? — zapytała, ponawiając nadstawienie pyszczka.
Z widocznym trudem i cierpieniem na twarzy, wystawił język, co rudą rozśmieszyło. Zakryła się nawet łapką, aby zdusić chichot. To nie poprawiło jego sytuacji. Wręcz umierał wewnętrznie, mimowolnie wyciągając pazury, by wbić je w jej gardło. Niestety... to były tylko jego wyobrażenia, bo końcowo jego język zetknął się z jej policzkiem.
— Fe! — Wytarł zaraz pyszczek o łapkę i ze zgrozą uświadomił sobie, że bardziej się wkopał, bo na niej miał błoto! Już miał wydać z siebie pisk, który wstrząsnąłby niebem i ziemią, ale jego partnerka była szybka i powstrzymała jego napad histerii, swoją łapką.
— Ci. Bo nas nakryją, a chyba tego nie chcesz.
No tak. Miała rację. Ale to nie powodowało, że ziemisty smak z jego języka nagle zniknie! Ach! Robiło mu się już słabo! Pochylił się aż do przodu i zaczął pluć na ziemie, wycierając język o swoje futerko. To pomogło, ale na chwilę, bo z wyrzutem spojrzał na Ognistą Łapę, tak jakby to wszystko była jej wina.
— Przez ciebie się wybrudziłem! — powiedział brzmiąc nieco żałośnie, ale naprawdę bardzo się tym przejmował!
Kocica zerknęła na miejsce, które było "zanieczyszczone" i otarła się o nie swoim bokiem.
— Nic tam nie ma, króliczku. Wiem co mówię, ponieważ sama nie przepadam za brudem. No już nie rozpaczaj. Cieszę się, że nie jesteś fleją, która o siebie nie dba i że zwracasz uwagę na takie drobne szczegóły. Ale zapewniam cię, że wszystko jest w porządku. Chodź. Pozbieramy kwiatki, zrobi ci się lepiej, gdy poczujesz ich świeżość. — Wstała i odeszła, ogonem łaskocząc go w nos. Od razu ten manewr spowodował, że kichnął, co wywołało uśmiech na pyszczku wilczaczki. — Ale urocze apsik! — Spojrzała na niego psotnie.
— Nie jestem uroczy... — Skrzywił swój nos. Naprawdę kocica była niemożliwa. Naprawdę chciała iść teraz zbierać jakieś chwasty? To przecież... koszmarne! Nie chciał nigdzie z nią iść, nie wiadomo czy ta przypadkiem go nie porwie, bo ubzdura sobie, że hej, skoro ona nie mogła do Klanu Burzy, to zaciągnie go do Klanu Wilka. Chyba by zwymiotował, gdyby nawet przeszło jej coś takiego przez myśl.
Ognista Łapa widząc, że nie podążył za nią, a dalej siedział obrażony na tyłku, westchnęła. Pewnie teraz żałowała, że w ogóle zgodziła się na to całe zeswatanie.
Podeszła do niego i trąciła pyskiem.
— Króliczkuuuu... No choooodź... — zaczęła mu jojczeć nad uchem, przylepiając się do niego niczym jakaś pchła. — Nie wybrudzisz swoich boskich łapek, obiecuje.
Eh... Najwidoczniej nie miał wyjścia. Podniósł się ciężko na łapy, ku jej radości, po czym udali się zbierać te kwiatki.
***
No i tak te zbieranie się skończyło, że leżeli pod jakimś drzewem, a on znosił jej "upiększanie" futerka. Kotka opowiadała mu wielokrotnie, że gdyby miała szansę, to zamiast wojownikiem byłaby profesjonalną układaczką futra. Pod jej łapami i językiem każdy rozczochraniec nagle zamieniał się w dostojnego kota. Szkoda tylko, że to on musiał być jej modelem do ćwiczeń. Czuł jak umierał wewnętrznie, gdy ta z zamyśloną miną mamrotała pod nosem "nie, nie tak. O tak lepiej... A jednak nie" i raz wyciągała, a raz wkładała w jego futerko kolejne kwiaty.
— Kiedy poznam twoje siostry? — zadała pytanie, które nieco go rozbudziło.
— Huh? A po co chcesz je poznawać?
— Bo to ważne, aby znać bliską rodzinę partnera. A jak będziemy wspólnie mieszkać to chyba normalne, że wypadałoby się zapoznać. Sądzisz, że lubią rozmawiać o wyglądzie?
— Nie wiem. Może? To kotki... — odpowiedział tak, jakby to jedno słowo zawierało w sobie odpowiedź na jej pytanie.
W końcu... Kotki były dziwne. On może i dbał o swój wygląd, ale nie rozmawiał o tym z każdym napotkanym kotem. Na dodatek nie plotkował i nie czuł tej ekscytacji, którą emanowała Ogień, gdy tylko miała szansę się rozgadać. A zresztą... od jej trajkotu bolała go głowa, a żeby tak słyszał to potrójnie? O nie, nie...
— To kotki — prychnęła. — Seksista się znalazł. — Dała mu ogonem po nosie, przez co znów kichnął, a ona zachichotała.
Wspaniale. Może miał na nią alergie? To mogło być prawdopodobne.
Na szczęście kończył się im czas, więc powinni się zaraz zbierać. Ruda przylgnęła do niego jeszcze na chwilę, aby zapamiętać tą "romantyczną" scenę i nosić ją w pamięci aż do kolejnego spotkania, a potem pocałowała go w pyszczek.
Zatkało go, bo przecież ciągle obiektem cmokań były policzki. Poczuł jak jego uszy aż się robią gorące od fali zawstydzenia, które przez niego przebiegło. Na mamusie! Ona była niemożliwa! Musiał jak najszybciej stąd uciec!
— D-do zobaczenia — zająknął się, szybko dając jej buziaka w policzek, a następnie czym prędzej uciekł.
Zachował się niczym tchórz, ale trzeba było się ewakuować nim zechciałoby jej się na więcej czułości! Na szczęście uczennica za nim nie pobiegła, jedynie wołając za nim, aby przyprowadził siostry na ich kolejne spotkanie.
Ah! Nie wiedział czy to się stanie. Będzie musiał podpytać mamusie czy w ogóle się zgadzała, aby jego rodzeństwo poznało Ognistą Łapę. A nawet jeśli to już czuł, jakie to będzie żenujące!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz