Ich spotkania nie były zbyt częste, więc kilka dni miał od niej spokoju, ale samo to, że się odbywały, psuło mu humor. Od razu przypominały mu się słowa matki, które wypowiedziała po ich pierwszym zapoznaniu. Gdyby przeznaczenie było w to zamieszane widziałoby, że z taką kocicą prędzej oszaleje, niż stworzy z nią rodzinę. Tak. Miał jej po prostu dość. Nie mógł jednak zawieść Lwiej Paszczy, więc przychodził na granicę, w umówionej porze i znosił te najgorsze chwilę swojego życia. W kocicy było coś takiego, co wyzwalało w nim niesamowite pokłady irytacji. Za dużo mówiła, za dużo planowała i co najważniejsze... zdawało się, że to ona chciała uchodzić za najważniejszą w tym związku. A to nie tak miało być! Przecież to on był wybrańcem i bogiem! Jednak, gdy starał się jej o tym przypomnieć, ta go uciszała. Kolejna irytująca rzecz. To on powinien decydować o tym, czy ona może mówić czy nie! On! Czemu go tak traktowała?! Bo była kotką i sądziła, że jej partner powinien traktować ją niczym skarb? Ha! Nigdy! Tak bardzo modlił się do Klanu Gwiazdy o to, aby na dzisiejszym spotkaniu się nie zjawiła. Niech ją coś zeżre po drodze albo spadnie z drzewa. Aby tylko odzyskał swoją wolność!
Oczywiście, gdyby nie słowa mamusi, że miał zachowywać się jak na jej syna przystało, to kopnąłby ją już dawno w cztery wiatry. Lwia Paszcza jednak bardzo cieniła sobie nową synową, z którą zdarzało się jej rozmawiać. Te dwie zbyt dobrze się dogadywały jak na jego gust. To było problematyczne, bo nawet jeśli poskarży się mamusi, że mu się te randki nie podobały, to ta będzie nim zawiedziona. Dlatego to znosił. Dla niej. Dla mamy. I błagał, aby ten problem rozwiązał się sam, bez jego ingerencji. Bo on... nic nie mógł z tym zrobić.
Dotarł na granicę, tam gdzie zwykle dochodziło do ich spotkań. To był jedyny kawałek lasu, w którym mogli pozostać niezauważeni przez burzaków. Gorzej sprawa się miała z wilczakami, ale Ognista Łapa powiedziała im kiedy zwykle patrolują teren, więc mieli tą chwilę dla siebie. O zgrozo... Ile razy pragnął, by jakiś patrol ich nakrył i pogonił Ognistą Łapę? Prawie zawsze, gdy ta otwierała swój pysk.
— Ukochany, jesteś! — usłyszał powitanie, a zaraz czyjeś łapy objęły go za szyję. Został przyciśnięty przez rude futerko, które od razu zaczęło się o niego ocierać, co wzbudziło w nim straszną fale odrazy. Znów... będzie musiał pozbyć się tego zapachu nim wróci do obozu. Co za okropieństwo!
Wsadził łapę pomiędzy jej pierś a siebie, odpychając ją z gracją.
— Już wystarczy tych czułości — rzucił chłodno, poprawiając swe futerko, gdy ta się nareszcie odkleiła.
Zauważył, że już nieco łatwiej mu to szło, co wskazywało na to, że Ognista Łapa poznała już jego tolerancję i nie przymuszała go aż tak bardzo do swej bliskości.
— Jak tam trening? — zapytała, lecz gdy chciał jej odpowiedzieć, to ta nawet nie dała mu dojść do słowa. Sama zaczęła opowiadać jak to u niej było. Podobno całkiem dobrze sobie radziła, chociaż mentorka na nią krzyczała, gdy odpływała myślami w jego stronę. Ugh... Aż go zemdliło. Czy ona na serio ciągle o nim myśli? To niepokojące.
— Ja... — chciał się wciąć, ale znów bezskutecznie. Czuł się trochę tak, jakby uczennica potrzebowała go jedynie do swoich zwierzeń. A jaką była plotkarą! Umierał tam wewnętrznie, gdy słyszał kto z kim zerwał, a kto ze sobą kręcił. Uznał, że skoro była taką paplą, to powie o słabościach Klanu Wilka, tylko... jak?! Jak, gdy nie dopuszczała go do głosu?!
Westchnął ciężko, siadając i ocierając swój pysk z narastającego zmęczenia jej osobą. Już go głowa bolała. Kocica widząc to od razu uznała, że wspaniałym pomysłem będzie skrócenie dystansu i wtulenie się w jego bok.
— Ah, jakie to romantyczne... — Zamrugała powiekami, zapadając się w jego sierści. Skrzywił się, nawet tego nie komentując. Mdliło go na samą myśl, że tak miało wyglądać jego życie. — Pysiu? Już tyle czasu się znamy... Może czas na kolejny krok? — Wbiła w niego swe żółte oczęta.
Uniósł brew. Czego znowu ona chciała? Jego niezadowolenie się pogłębiło.
— To znaczy? — zapytał chcąc wiedzieć co ta znowu wymyśliła. Przeczuwał, że mu się to na pewno nie spodoba.
— No wiesz... W bajkach, ale też i w życiu, gdy dwa koty się mocno kochają, dają sobie prezenty. Powinieneś przynosić mi jakieś kwiaty. W Porze Nowych Liści sporo ich wyrasta. Moje ulubione to maki. Mają taki piękny odcień płatków...
— Gdzie ja ci teraz znajdę te chwasty... — rzucił, ani myśląc łazić po błocie i ich szukać, bo ta miała takie widzimisię.
— To nie wszystko. — Kocica wydawała się wcale nie zwrócić uwagi na jego słowa. — Skoro ty jesteś moim pysiem mysiem, to powinieneś też i mi znaleźć jakieś urocze przezwisko.
— Lisie Łajno... — palnął, na co dostał łapą po głowie od oburzonej jego słownictwem rudej.
— Ani mi się waż! Ja jestem damą. Nie używaj przy mnie takiego wulgarnego języka! Phi! Jak nie umiesz wpaść na nic lepszego to sama ci podrzucę pomysł — i tak jak powiedziała, tak też zaczęła wymieniać różne określenia, które według niej bardzo do niej pasowały.
Znów go zemdliło. No chyba nie. Nie będzie aż tak się poniżał! Powinna być wdzięczna, że nie dał jej po pysku za nazywanie go "mysiem pysiem".
— Czyli od dzisiaj możesz wołać na mnie...
— Ropucho? — wciął się jej w zdanie.
— Nie! Ukochana! Ewentualnie pani mojego serca lub piękna. — Zadarła dumnie pyszczek.
— Ha! Nie. — Nie było nawet mowy, aby tak się poniżył! Nie obchodziły go jej uczucia, a także jej zdanie w tej sprawie. Prędzej odgryzie sobie język niż coś takiego padnie z jego pyska!
Odwrócił łeb, czekając aż łaskawie skończy biadolić mu, że właśnie tak będzie do niej mówił, czy mu się to podoba czy nie, bo byli partnerami, ale nie... Ona wpadła na coś jeszcze lepszego!
— I na pożegnanie będziemy dawać sobie buzi...
Zakaszlał i spojrzał na nią zaskoczony. Jakie buzi?! Czyli tak wygląda kolejny etap randkowania? Od utrzymywania dystansu po coraz bardziej zażyłe akty zbliżenia? O nie, nie, nie! Nie ma mowy! Może i była ruda, ale on nie dotknie jej swym pyskiem!
— Króliczku, wszystko w porządku? — zapytała zaniepokojona widząc jak się dusił. No i wspaniale! Teraz nawiązywała do jego pochodzenia? Miał dość. Wstał i już miał rzucić to wszystko i wrócić do obozu, gdy nagle usłyszał za sobą niepokojący dźwięk. Odwrócił się w jej stronę, by ujrzeć pałające niezadowoleniem spojrzenie zranionej kotki, która robiła mu nim takie wyrzuty, jak gdyby był odpowiedzialny za koniec świata.
— Poryczysz się? Proszę bardzo. Chętnie popatrzę. — Usiadł, bo wydało mu się to interesujące. Jeszcze w takim wydaniu jej nie widział.
Ognista Łapa podeszła do niego w kilka chwil, dumnie, tak jakby właśnie nie złamał jej serca i tupnęła łapą.
— Jesteś niewdzięczny! To, że będziesz zachowywał się jak kocię nie sprawi, że z ciebie zrezygnuje. Nasz los zapisano w gwiazdach, więc wiem, że prędzej czy później to zaakceptujesz, gdy dorośniesz. Na razie z ciebie taki lider i bóg, jak ze mnie rybojadka. Zero w tobie klasy. Dobrze, że pani Lwia Paszcza jest taka wspaniała. Współczuje, że ma takiego syna! Powinna się za ciebie wstydzić! Wracam do Klanu Wilka i liczę, że za kilka wschodów słońca zjawisz się tu z przeprosinami. — I jak gdyby nigdy nic sobie poszła.
Tak! Obraziła się! Hurra! Jak się cieszył! Mógł to zrobić zdecydowanie wcześniej. Dzięki temu ominąłby aż tyle okropnych chwil! Nie podobała mu się jednak wzmianka, że będzie na niego czekać. A niech sobie czeka! Nie zamierzał tu nawet przychodzić.
Ta cała sytuacja sprawiła, że musiał się przejść i wykorzystać tą odzyskaną na moment wolność. Gdyby zbyt szybko wrócił do matki, ta pomyślałaby, że coś się stało. A tak? Tak było wszystko w należytym porządku.
***
Gdy tak spacerował nagle ktoś wyrósł mu na drodze. Mama...? A ona co tu robiła? Rozejrzał się zdumiony, bo nie spodziewał się jej tu zastać. Miała czekać na niego w innym miejscu. Czyżby coś się stało? Czuł jakby coś było nie w porządku. Widać to było po jej pysku.
— Mamo? Co tu robisz? — zapytał, przerywając dziwne napięcie, które utrzymywało się w powietrzu.
— Spotkałam zrozpaczoną Ognistą Łapę. Podobno zerwaliście... Czy naprawdę chcesz dać nierudym temat do plotek? Nie chcesz posiadać czysto rudych kociąt, które będą opowiadać każdemu o twojej wspaniałości? Czy naprawdę, aż tak się co do ciebie pomyliłam? Zamierzasz iść w ślady wujka i przynieść naszej rodzinie wstyd?
Jego sierść aż się uniosła. Co ta wilczaczka naopowiadała?! Wręcz czuł jak fala gorąca przebiegła przez jego ciało. Nie był przecież zdrajcą! Był idealnym synem! Mamusia nie powinna nawet mieć takich myśli! Nie zamierzał jej zawieść, o nie! Chciał przynieść w końcu jej dumę, ale... to tak samo wyszło! Po prostu nie wytrzymał. Te randki były takie obrzydliwe!
— N-nie! Skąd! Nie zerwaliśmy, tylko... tylko... Doszło do nieporozumienia. Ale jest już w porządku! — Kocica zmierzyła go wzrokiem, jak gdyby nie do końca mu wierząc. Oblizał poddenerwowany pysk. Niech to, niech to! Gdy Lwia Paszcza była zła, była przerażająca! To jej spojrzenie pełne zwątpienia i zawodu... łamało mu serce! — Umówiliśmy się, że za parę wschodów słońca znów się spotkamy. Poproszę ją o łapę. Nawet przy tobie! — zapewniał, chociaż wewnętrznie aż go skręcało na samą myśl, by tak się upokorzyć.
Słysząc zapewnienie syna, oblicze Lwiej Paszczy złagodniało, a na pysku zagościł uśmiech.
— Dobrze. Powinieneś się cieszyć, że twoja partnerka jest ruda, a nie szylkretowa. Wtedy to dopiero kręciłbyś nosem, ale oczywiście nie dopuściłabym nigdy do tego. Pamiętaj, że mamusia, a także Klan Gwiazdy chcę dla ciebie jak najlepiej. Dzięki mnie możesz już budować zawczasu relację ze swoją partnerką. Ja nie miałam takiego szczęścia. Powinieneś być wdzięczny.
— Tak... — rzucił nieco niepewnie. — Masz rację mamusiu.
Nieee! Wewnętrznie aż krzyczał. Tak bardzo nie chciał tu ponownie przychodzić... Ale musiał. Musiał, bo inaczej mama będzie na niego zła. Zawiedzie ją. Zawiedzie i zrobi sobie lepszego syna! A tego by chyba nie przeżył. Musiał ją zadowolić. Musiał zrobić dla niej wszystko! Była w końcu jego ukochaną mamusią. Chciała dobrze dla ich rodziny. Bez niej nie wiadomo co by się stało! A tak? Tak mógł spełnić swoją powinność i stworzyć czystorude, nowe pokolenie, ku swojej chwale.
I choć brzmiało to pięknie, powrócił do obozu w bardzo parszywym nastroju.
[1661 słów]
[przyznano 33%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz