BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja eventu Secret Santa! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 15 grudnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

08 kwietnia 2024

Od Pochmurnej Łapy

Pochmurna Łapa skoczył w bok i błyskawicznie rzucił się na kark przeciwniczki. Okręcił się, zawijając się na jej tułowiu jak wąż i wbił zęby w jej brzuch, tak aby miała świadomość o tym, że dosięgnął jej słabszego punktu, jednak jej nie raniąc. Zeskoczył lądując na plecy, jednocześnie kopiąc podbrzusze przeciwniczki i błyskawicznie stając na równe łapy, rzucił się na nią jeszcze raz, celując łapą w pysk. Kotka się zachwiała, jednocześnie starając się oprzeć atak. Jednak jeden moment słabości okazał się zgubnym. W tym czasie kocur chwycił przeciwniczkę za kark, obalając ją na ziemię. Odliczył w głowie do trzech. Jeden… dwa… trzy!
- Pochmurna Łapo, koniec treningu na dzisiaj. - Jego zziajana mentorka stając na cztery łapy starała się złapać oddech. - Nie wiem kto cię tego nauczył.
- Tego ostatniego ruchu Ty, jednocześnie pokazując mi w jaki sposób poprawnie oceniać siły przeciwnika. A ten ruch, którym udało mi się trafić cię w brzuch… Nie wiem. Mówiłaś że w czasie walki powinienem celować w takie punkty, a ten ruch… po prostu wydawał mi się dobrym manewrem o ile wykonam go szybko i celnie…
- To jak widać tym razem się przeliczyłam. Cieszę się, że mnie słuchasz, ale wydaje mi się, że ten manewr przyszedł ci sam, zastosowałeś porady, ale sam obmyśliłeś strategię. Chcę byś mi później jeszcze raz pokazał ten manewr.
- To teraz możemy iść na trening wspinaczki na drzewa?! - Wrzasnął podekscytowany kocur.
- Na plażę cię nie wezmę, byś znowu nie wpadł do wody, tuneli znowu odblokowywać nie będziemy… Tak, możemy iść potrenować wspinaczkę.
- Tak!!! - Wrzasnął po raz kolejny Pochmurna Łapa i skierował swoje kroki za mentorką. Szli w kierunku skupiska drzew przy złotych kłosach.
…………………………
Gdy doszli na miejsce Pochmurna Łapa spojrzał na drzewa. Przyjrzał się im uważniej. Na gałęziach pojawiały się pierwsze listki! Nadchodzi pora nowych liści! Znowu będzie ciepło, promienie słońca będą ogrzewały jego sierść… A i wspinaczka będzie jeszcze ciekawsza! Będzie trudniej bo będzie trzeba patrzeć przez liście, a w dodatku będzie więcej cienia i dookoła tak zielono… Kiedy on ostatni raz widział coś tak pięknego? Chyba był jeszcze wtedy kociakiem! Śpiew ptaków, świeże kwiaty, nowe liście. Już nie może się doczekać! Szybko jednak skoncentrował się na wspinaczce. Jak to dobrze że trafił do Klanu Klifu! Jak by był takim na przykład nocniakiem to musiał by pływać! Nie wyobraża sobie siebie pływającego w wodzie jak jakaś ryba… Stanął pod drzewami. Przyjrzał się każdemu po kolei by wybrać najlepsze. Tamto za słabe, tamto ma słabe gałęzie, to jest lekko uschnięte… To! Tak, zdecydowanie to po prawej jest IDEALNE. I nikt mu nie wmówi, że nie jest. To drzewo jest IDEALNE i to na nie będzie się dzisiaj wspinać. Widział, że Kruszynowa Knieja przygląda mu się i patrzy które wybierze. Podszedł do idealnego drzewa i wskoczył na drugą od dołu gałąź. Najniższa jest za nisko, na taką to się mogą powstrzymać dopiero co mianowane łapy. On jest już prawie wojownikiem, powinien postawić sobie poprzeczkę nieco wyżej. Wszedł jeszcze trzy gałęzie wyżej. Jeszcze nie widać kresu złotych kłosów. Więc musi wejść wyżej. Lubił czasem sobie usiąść na szczycie drzewa by widzieć z daleka kraniec złotych kłosów, drogę grzmotu, i malutkie gniazda dwunożnych w ich siedlisku. Wszedł wyżej i zaczął widzieć wąski paseczek drogi grzmotu, niczym wąż przecinający złote kłosy. Jednym susem przeskoczył na gałąź drzewa obok, a potem następnego, by móc lepiej zobaczyć to wszystko. Zaśnieżone zbocza widoczne z daleka, pokryte szronem resztki złocistych kłosów z poprzednich pór zielonych liści i opadających liści. Wspiął się wyżej. Tu, były już widoczne bliższe z gniazd dwunożnych i złote kłosy za drogą grzmotu. Wspiął się wreszcie na szczyt drzewa i przysiadł na gałęzi. Po lewej stronie zauważył wyższe drzewo więc się do niego przedostał. Gdy zatrzymał się na jego szczycie, mógł stąd zobaczyć znaczną część terenów Klanu Klifu, rzekę daleko w oddali, wodospad, równiny i Kruszynową Knieję właśnie wchodzącą za nim na drzewo… A zaraz! Faktycznie, miał zamiar wspinać się na jedno drzewo, a tu zdążył je zmienić już kilka razy. Nic dziwnego że jego mentorka musi podążać za nim by w ogóle wiedzieć gdzie się znajduje. Skierował spojrzenie jeszcze raz na złote kłosy, i naszła go pewna myśl.
- Kruszynowa Kniejo, czy możemy iść zapolować?
- Możesz polować tutaj, przecież masz wiewiórki. - Racja. Nie pomyślał o tym.
- Tak, ale ja chcę zapolować na coś co chodzi po ziemi… Albo nie! Jednak możemy zostać tutaj. Chcę zapolować na ptaki!
Pochmurna Łapa rozejrzał się uważnie po otoczeniu. Na razie żadnych ptaków. Ale… Na dole mignęła mu ruda kitka. To musi być wiewiórka! Zszedł cicho po gałęziach w dół, przeskakując na następne drzewo. Miał już cel przed sobą. Małe, rude zwierzątko, niczego się nie spodziewające, siedzi sobie na gałęzi i chrupie jakiegoś starego orzeszka. Pochmurna Łapa wymierzył skok i już po chwili był przy wiewiórce. Złapał błyskawiczne zwierzątko i już po chwili schodził z drzewa z martwą wiewiórką zwisającą mu z pyszczka. Zakopał ją pod jednym z drzew, oznaczając to miejsce zostawiając tam ślad swoich pazurów. Nagle, udało mu się dosłyszeć furkot skrzydeł. Wydawał go raczej niewielki i lekki ptak, rozpoznał to po dźwięku wydawanym za każdym razem gdy skrzydła ptaka przecinały powietrze. Ptak zaczął świergotać, oj, nie wiedział jak zgubne okaże się to dla niego. Udało mu się dostać bliżej niego. Samiec zięby, dosyć dorodny okaz. Zakradł się bliżej, a ptak nadal nic nie podejrzewając siedział sobie na gałęzi. Pochmurna Łapa rzucił się na niego, ale ptak zdążył odfrunąć. Pognał za nim, w ostatniej chwili skacząc, i waląc go łapą, tak że zwierzątko spadło. I Pochmurna Łapa prawie z nim. na szczęście w ostatniej chwili udało mu się zahaczyć łapami o gałąź ni na nią wdrapać. Zszedł na dół po ptaka i wrócił po wiewiórkę.
…………………………
Wracając z Kruszynową Knieją udało mu się jeszcze złapać parę słabych tropów, jednak ich właścicieli od dawna już nie było na tych terenach. Gdy wrócił, odłożył swoją zdobycz na stos świeżej, a sam usiadł i zastanowił się co ma zamiar teraz zrobić. Teoretycznie ma czas wolny i może robić co chce, ale ma chyba jeden pomysł. Ta myśl nurtuje go już od dawna. Najpierw uda się na polowanie by upolować coś dla siebie przy złotych kłosach, a potem… Potem pójdzie odwiedzić mamusię. Pognał w stronę złotych kłosów, na szczęście nikt nie zapragnął za nim pognać i nie potrzebował teraz jego towarzystwa. I dobrze, to co robi, robi on sam i nie musi o tym wiedzieć nikt inny. To będzie jego mały sekret. Prawie udało mu się upolować mysz, która jednak szybko czmychnęła do nory, zostawiając go zmęczonego po biegu. Położył się pod drzewem i zastanowił się jaki jest plan. Więc tak, na początku pobiegnie do drogi grzmotu, przez złote kłosy, a potem… No właśnie. Co potem? Jak ma przejść przez drogę grzmotu? Nie wie. Zapewne będzie musiał znaleźć moment gdy po drodze nie będzie pędził żaden potwór, ale to nie jest wcale takie proste jakby się wydawało. Jak już uda mu się ją przekroczyć, musi pobiec w kierunku gniazd dwunożnych. A potem już tylko znaleźć dom mamy. Tylko jak go znajdzie? Czy pamięta jeszcze jej zapach? Chyba tak. Czyli musi szukać po zapachu, nie da rady inaczej.
…………………………
Pochmurna Łapa pędził przez złote kłosy, teraz to tylko kikuty które zamiast ukrywać utrudniają chodzenie, ale mimo to Pochmurna Łapa, bez wytchnienia przez nie pędził. Jego łapy uderzały rytmicznie o ziemię, serce waliło chyba jak nigdy, a duch ochoczo wyrywał się do przodu. Pędził tak przez jakiś czas, w sumie bojąc się trochę że ktoś go zauważy i pomyśli że on już nie chce być w Klanie Klifu, który jak był mały go przygarnął i go z niego wyrzucą. Ale on tego nie chce, jest lojalny wobec Klanu Klifu, rzuciłby się za nim w ogień, a teraz chce tylko zobaczyć swoją matkę której nie widział od… no właśnie od jak dawna? Był maleńkim kociakiem gdy trafił do Klanu Klifu, więc nawet nie wie jak dawno. Chyba mu tego nie zabronią, sami mają swoje matki przy sobie i często ich nie doceniają, a on taki sam jak palec ze swoimi siostrami w Klanie Klifu i z mamą by się nie mógł zobaczyć. Pójdzie tam, choćby go mieli rozszarpać na strzępy, choćby miał dostać najgorszą karę. Ma nadzieję, że Kruszonka doceni jego poświęcenie. O ile jego mama w ogóle rozumie z czym może się wiązać taki “niewinny” spacer poza klan. Nim się obejrzał, był już przy drodze grzmotu. Zatrzymał się w ostatniej chwili, bo właśnie przejeżdżał potwór i zapewne gdyby teraz na nią wpadł, zostałby przerobiony na miazgę, a tego raczej by nie chciał. Stanął i rozejrzał się. W powietrzu czuć było odór potworów i drogi grzmotu. Po prawej stronie nie widział żadnego potwora. Po lewej stronie widział maleńkie światełka w oddali. Chyba może przejść bo co złego może się stać? Wszedł na drogę grzmotu, czuł jak rani mu poduszeczki łap gdy idzie, ale tylko przyspieszył kroku. Był już prawie po drugiej stronie, gdy światełka po lewej zamieniły się w jadącego w jego kierunku potwora. Pochmurna Łapa był przerażony, serce waliło mu jakby miało się wyrwać z piersi, już szykował się na najgorsze. Żegnaj Pochmurna Łapo, miło było chwilę sobie pożyć, nie zmieniłeś się w bryłę lodu, nie zaginąłeś w podziemiach, to teraz czas to wszystko zepsuj i daj się potrącić potworowi. Już widział potwora w całej okazałości, patrzył mu prosto w świecące ślepia, jak ma zginąć to przynajmniej z honorem. Już prawie czuł uderzenie potwora, gdy ten się zatrzymał. Wyszedł z niego dwunożny. Dwunożny coś do niego mówił, ale on się przestraszył i uciekł w krzaki po drugiej stronie. Usiadł i zastanowił się co się stało. Więc on żyje! Potwór się zatrzymał, a on zdążył przejść na drugą stronę! Tym razem najwyraźniej miał dużo szczęścia. Jeśli w ogóle będzie następny raz, na pewno będzie ostrożniejszy. Musi zapamiętać, że przez drogę grzmotu przechodzi się szybko, pewnie i nie zatrzymuje gdy ma się czas by uciec przed potworem. Gdyby ten potwór się nie zatrzymał, leżał by pewnie teraz martwy na drodze grzmotu i patrol Klanu Klifu znalazłby go za jakiś czas, ale wtedy już nic by się nie dało z tym zrobić. Wstał, wyszedł z krzaków i rozejrzał się. Naprzeciw niego jest droga grzmotu, czyli powinien udać się w przeciwną stronę. Z daleka wydawało się ono znacznie mniejsze, a gniazda dwunożnych też nie były takie duże. W sumie to jak z potworami. Też z daleka były maleńkie, a teraz ten jeden był tak ogromny, że prawie odjęło mu mowę. W którą stronę powinien iść? Przecież siedlisko dwunożnych jest ogromne. Jeśli dobrze pamięta to ich stary dom w siedlisku znajdował się gdzieś na krańcu miasta, tak że dałby radę się tam dostać. Odwrócił się w stronę drogi grzmotu jeszcze raz, zadowolony że udało mu się przez nią przez nią przejść. Już miał zamiar iść dalej gdy uświadomił sobie, że widział coś po drugiej stronie drogi, a mianowicie wśród złotych kłosów. Spojrzał uważnie i aż jego tył opadł na ziemię. Kto tam idzie? Czy powinien pójść do obozu poinformować pobratymców o intruzach? Przypatrzył się uważniej. Skądś zna te koty. Tak! To Śliwowa Ścieżka, Delikatna Bryza i… Jego siostra, Melodyjna Łapa. Dopiero teraz uświadomił sobie, że to nie jest dobry znak. Zauważyli go. A może nie… Powinien ukryć się w krzakach. A jak go znajdą? Nieważne, będzie udawał, że go nie ma. Albo pójdzie poszukać jakiegoś włóczęgi który zechce udawać że go porwał. Nie, to nie wypali, jeszcze coś zrobią temu włóczędze, a poza tym to zajmie zbyt dużo czasu. Pochmurna Łapa nie namyślając się długo wskoczył w pobliskie krzaki. Wsłuchał się w odgłosy, starając się wyliczyć jak blisko może być patrol. Długo siedział tak w krzakach rozmyślając nad różnymi rzeczami, nie przejmując się w sumie aż tak tymi wszystkimi odgłosami którymi miał się przejmować, bo w sumie po co. Z zamyśleń wyrwały go głosy
- Gdzie on może być? - Dał się słyszeć głos Delikatnej Bryzy.
- Nie wiem Delikatna Bryzo. Na pewno nie odszedł daleko. - Odpowiedział jej głos Śliwowej Ścieżki.
- Myślicie, że Srokoszowa Gwiazda będzie na niego bardzo zły? - Dał się słyszeć głos jego kochanej siostrzyczki.
- Nie wiem Melodyjna Łapo, nasz lider raczej nie pochwala przekraczania granicy przez uczniów. Poza tym zależy też jakie miał motywy. Może zapragnął wrócić tam skąd został zabrany.
Pochmurna Łapa dojrzał na pyszczku swojej siostry zmartwienie. Wiedział, że niezbyt podobało jej się, że ma krótkie nóżki, a on długie, ale zawsze czuł, że jest dla niej w jakimś stopniu ważny. Musi jej później podziękować, że jej na nim zależy. Poczuł się nagle winny. Nie powinien opuszczać ani obozu, ani terenu klanu klifu nikogo o tym nie powiadamiając.
Nie zastanawiając się długo i nie chcąc martwić siostry wyszedł z zarośli, w których się ukrył.
- Jestem tutaj. - powiedział głośno by wszyscy go usłyszeli. - Nie martw się siostrzyczko, nigdy nie porzuciłbym Klanu Klifu i nie pozostawił was w nim samych.
- Zguba znaleziona. Na Klan Gwiazdy, co ty tutaj w ogóle robisz Pochmurna Łapo! - Wykrzyknęła Śliwowa Ścieżka.
- Yyyy, eeeee… - Nie wiedział co odpowiedzieć. Najlepiej powie prawdę, raczej kłamstwo nic nie zmieni. - Chciałem pójść odwiedzić moją mamę mieszkającą w siedlisku dwunożnych, Śliwowa Ścieżko. Przepraszam, że nikogo nie poinformowałem opuszczając obóz lub nie poprosiłem o zgodę.
- To bardzo ładnie z twojej strony że pamiętałeś o swojej mamie, ale będziesz się musiał wytłumaczyć przed Srokoszową Gwiazdą.
Pochmurna Łapa zwiesił głowę. Czuł się okropnie. Nie miał zamiaru zrobić nic złego, tylko działał zbyt impulsywnie, nie przemyślał swoich działań. Jednak to go nie uspokajało. I tak czuł się okropnie i nic tego nie zmieni. Przez całą drogę do obozu milczał. Gdy przechodzili przez drogę grzmotu, potknął się i gdyby nie Śliwowa Ścieżka zostałby potrącony przez potwora. W tym momencie jego imię naprawdę do niego pasowało. Jego nastrój był pochmurny. Niebo było pochmurne i nie było na nim widać najmniejszego promyka słońca. Gdy wszedł do obozu, a Śliwowa Ścieżka razem z Delikatną Bryzą po odesłaniu Melodyjnej Łapy do innych uczniów skierowały się z nim w stronę legowiska przywódcy, napotkał tylko zaskoczone spojrzenie swojej mentorki, Kruszynowej Kniei. Ją też zawiódł. Dzisiaj wszystkich zawodzi. Wszystkich bez wyjątku. Zawiódł mamę, bo do niej nie doszedł, zawiódł Kruszynową Knieję, zawiódł siostry, zawiódł wszystkich, zawiódł cały klan. Smętnym krokiem podążył za kotkami i wkroczył do legowiska Srokoszowej Gwiazdy.
Ten spojrzał po kolei na wszystkich i zatrzymując na nim wzrok zapytał:
- Co się stało?
- Znaleźliśmy Pochmurną Łapę poza granicami Klanu Klifu.
- Co tam robił?
- Niech sam się wytłumaczy.
- Srokoszowa Gwiazdo, bo ja tylko chciałem odwiedzić moją mamę, która mieszka w siedlisku dwunożnych, ja nie chciałem zrobić nic złego, ostatni raz widziałem ją wiele księżyców temu… Nie chciałem nikomu sprawić przykrości czy zrobić krzywdy. Zrozumiesz mnie, prawda Srokoszowa Gwiazdo?
……………………………
Pochmurnej Łapie jakimś cudem udało się wybrnąć z tej sytuacji obronną łapą, jego karą było zaledwie to że miał przejąć na jakiś czas obowiązki po innych uczniach. Po rozmowie został odesłany do Czereśniowej Gałązki, by coś zrobił z jego poranionymi poduszeczkami łap. Potem Pochmurna Łapa nadal w słabym nastroju udał się do legowiska uczniów, rzucił się na posłanie i zapadł w niespokojny sen.
[2451 słów + wspinaczka]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz