- Makowy Nowiu – usłyszała głos jakiegoś wojownika. Podniosła lekko głowę i spojrzała na niego kątem oka – Chłodny Omen cię szuka – wyjaśniła krótko Kukułcze Gniazdo i wyszła z legowiska. Liliowa westchnęła tylko. Czy nie mogła posiedzieć jeszcze trochę sama? Po chwili jednak wstała i ciągnąc ogon po ziemi, wyszła z legowiska. Rozejrzała się, jednak nigdzie nie mogła znaleźć rudego kocura. Syknęła cicho z irytacji i ruszyła na poszukiwania, które na szczęście nie trwały długo. Już po chwili zauważyła kocura przy wyjściu z obozu. Podeszła do niego, na co ten tylko skinął głową i wskazał wyjście. Bez większego zastanowienia Mak wyszła z obozu, a za nią Chłodny Omen. Szli w ciszy, za co kotka była bardzo wdzięczna. Nie miała ochoty na żadne rozmowy. Jednak w końcu kocur musiał się odezwać, to było nieuniknione, w końcu skoro zabiera ją poza obóz, to nie bez powodu. Usiadł na ziemi i kazał kotce zrobić to samo.
- Ostatnio zmarła ci siostra – zaczął rudy, na co Makowy Nów lekko się spięła. Po to ją tu przyprowadził? By rozmawiać o Hortensji?
- Tak – mruknęła cicho.
- Jest ci ciężko z tego powodu?
Liliowa na chwilę zamilkła. Czy było jej ciężko? Nie zawsze. Dziś akurat był ten troszkę gorszy dzień.
- Nie zawsze – odparła zgodnie z prawdą – Wiele moich bliskich odeszło... Gdy się przyzwyczaisz, jest to dla ciebie wręcz obojętne – powiedziała – Tak czy inaczej, wcześniej czy później, Hortensja by zginęła. W tym przypadku było wcześniej.
Chłodny Omen tylko pokiwał głową, jakby zamyślony. O czym on tak myślał? Sama nie zdarzyła się zastanowić, ponieważ usłyszała kolejne pytanie:
- A ty, jesteś w stanie zabić?
- Tak – oznajmiła bez wahania. Gdzieś w głębi wiedziała, że może to zrobić. Może kiedyś, jako ta strachliwa uczennica, nie, jednak teraz...
- A jaki masz stosunek do Klanu Gwiazdy? Od małego mówili ci o Mrocznej Puszczy...
- Klanu Gwiazdy... – powtórzyła cicho – Zabili mi większość rodziny, co mam o nich myśleć? – zapytała chłodno – Są potworami i nienawidzę ich z całego serca.
Chłód tylko pokiwał głową. Mak już chciała zapytać, po co to przesłuchanie, jednak rudy zaczął pytać dalej, a ona nie chciała już mu przerywać.
***
Obudzili ją w nocy, kilka dni później. Nikt nic jej nie wyjaśnił, ona sama nie pytała. Wyszła z obozu, razem z Koszmarnym Omenem. Szli przez siebie w zupełnej ciszy. Liliowa powoli domyślała się, o co chodzi. Wszystko zaczęło układać się w całość. Rozmowa z Chłodnym Omenem, widok kultystów rozmawiających cicho w obozie i teraz to.
Doszli na miejsce. Było tam sporo kotów. Widziała Bieliczne Pióro, oczywiście Błękitną Gwiazdę i Wieczorną Marę, ale także Zaranną Zjawę, Kukułcze Gniazdo i wiele innych kotów. Jednak kotką, która przykuła jej uwagę była Lodowy Omen. Niedawno była mianowana i już należała do kultu. To nie było zbyt wielkie zdziwienie, w końcu jej ojcem był Koszmarny Omen a dziadkiem ten rudy, który robił jej przesłuchanie. I w końcu nie była taka strachliwa jak ona w jej wieku.
- Twoim zadaniem będzie wytropienie samotnika i przyprowadzenie go tu – wyjaśnił krótko Chłodny Omen – Technika dowolna, możesz to zrobić siłą, możesz też po dobroci.
Makowy Nów pokiwała głową. Musiała przyprowadzić samotnika, a później go zabić... Uśmiechnęła się lekko, jak nie ona. Rzadko się uśmiechała, jednak jakąś małą radość sprawił fakt, że jej ofiarą ma być samotnik. Cały czas pamiętała śmierć Bursztynowej Łapy. Zabił ją samotnik. Cały czas, gdzieś w głębi czuła tę nienawiść, chciała jakiejś zemsty, choć wcześniej nie zdawała sobie z tego aż takiej sprawy.
I w końcu ruszyła.
***
*Opis walki i śmierci*
W końcu skoczyła. Przygniotła samotnika do ziemi, a ten zaczął się wyrywać. Przytrzymała jego łapy, jednak ten dalej starał się walczyć. Mak powoli traciła cierpliwość.
- Nie ruszaj się – mruknęła ostro.
- Puszczaj mnie! – syknął nieznajomy i dostał pazurami po pysku. Czerwona ciecz powoli spływała po jego policzku, farbując śnieg na odcień czerwieni. Odór krwi zaczął unosić się w powietrzu.
- Ciszej bądź.
- Kim jesteś, by mówić mi, co robić?! – warknął samotnik i znów oberwał od liliowej kotki. Musiała go jakoś zabrać na miejsce kultu. Wtedy wpadł jej do głowy jakiś pomysł. Dała się zrzucić kocurowi. Wylądowała niedaleko niego. Łatwo można było zauważyć, że kocur spiął wszystkie mięśnie, szykując się do ataku. Makowy Nów zrobiła to samo. Po chwili zaczęła się walka. Samotnik skoczył na kotkę, jednak ta zrobiła unik i wycofała się do tyłu. W stronę, w którą szła, było miejsce spotkania kultu. Wcześniej widziała sylwetki kotów jak we mgle, jednak wiedziała, że są blisko. Nieznajomy zaatakował panowie, Mak znów zrobiła to samo. W końcu pobiegła trochę do tyłu, a widząc, że kocur biegnie za nią, przyspieszyła.
- No dalej mysi móżdżku! – krzyknęła, chcąc sprowokować samotnika i zmusić, do dalszej pogoni. Kocur dalej biegł za nią. W końcu dobiegła do celu, a jej ofiara również. Było za późno, gdy kocur zauważył, co się dzieje. Położył po sobie uszy, stawiając kilka kroków w tył, jednak reszta zgromadzonych zagrodziła mu drogę. Wojowniczka przełknęła ślinę. Teraz. Skoczyła znów na nieznajomego. Chwilę się z nim szarpała i w końcu wykonała ostatni cios. Samotnik padł na ziemię martwy. Krew powoli spływała z jego gardła i kilku innych ran, farbując tym samym biały śnieg.
- Mimo wątpliwości, towarzyszących nam już od dawna, potwierdziłaś, że całkowicie się zmieniłaś. Z tego strachliwego kociaka wyrosła twarda wojowniczka, jak na Klan Wilka przystało. Wykonałaś zadanie i zabiłaś tego samotnika, co jest na to wystarczającym dowodem. Cieszymy się, z twojej obecności tutaj, wiedząc, jak wiele przyszłych członków, z twej rodziny, już pożegnało się z tym światem. Całą naszą nadzieję, zostawiamy w łapach Mrocznej Puszczy i miejmy nadzieję, że ty, jako kolejna, będziesz zaufanym członkiem naszej społeczności – powiedział Chłodny Omen, podchodząc bliżej. Makowy Nów starała się skupić na jego słowach. Dalej czuła tą pulsującą krew z walki, jej aromat również roznosił w powietrzu. Zamknęła oczy, starając się pozbyć tego wszystkiego. Jednak nie mogła. Wzrok tego samotnika, jak go zabijała, jego leżące na ziemi ciało... Zrobiła to. Pozbawiła go życia. Odebrała mu chyba najcenniejszą rzecz. Ale czy czuła się z tego powodu winna? Sama nie miała pewności. Ten samotnik i tak by umarł, wcześniej czy później. To nie miało znaczenia, jego życie i tak by się skończyło.
Otworzyła oczy. Przestała myśleć o martwym, leżącym obok, uspokoiła się. Nie czuła się winna. Nie miała wyrzutów sumienia. Nic. Tylko zaspokojenie żądzy zemsty.
- Ja, Chłodny Omen, Wielki Kapłan kultu Mrocznej Puszczy, naznaczam cię w imię naszych przodków. Czy jesteś gotowy przyjąć na siebie nasze znamię jako dowód inicjacji?
- Tak – powiedziała Mak.
- Zatem otrzymasz ode mnie znak, który pozostanie z tobą aż do śmierci i zawsze będzie przypominał ci o przynależności do kultu – odparł rudy i podszedł do młodszej wojowniczki. Oderwał kawałek lewego ucha liliowej. Czuła krew powoli spływającą po jej głowie. To była oznaka tego, że jej się udało. Że się nie poddała.
- Tej nocy, zgodnie z wolą Mrocznej Puszczy, przyjmujemy cię oficjalnie jako pełnoprawnego członka naszej grupy. Wierzymy, że będziesz wiernie służyć naszym przodkom i działać na rzecz kultu, abyśmy nigdy nie upadli – powiedział, podszedł do samotnika i położył łapę na krwawiącej ranie. Po chwili znów wrócił do nowej kultystki i odcisnął czerwoną ciecz na jej czole.
- Makowy Nów! Makowy Nów! – słyszała wiwaty i krzyki. Teraz już oficjalnie należała do kultu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz